Zapraszam na fragment wywiadu, który zrobiłem z "Wicią" kilka lat temu.
Przełomowym momentem w życiu Witka było spotkanie Dominiki na ulicy w Warszawie, która grała na skrzypcach. - Następnego dnia wziąłem sprzęt i wyszedłem grać. Niebiosa wysłały mi jakiś znak i pokazały, że można tak żyć. Grałem dwie godziny w tunelu w centrum. Siedziałem na schodach i tylko grałem. Znałem kilka melodii. Trzeba powiedzieć sobie jasno, że nie zamierzałem śpiewać. Miałem dosyć mielenia jęzorem w pracy handlowca, gdyż chwilę wcześniej sprzedawałem energię. Słyszałem wiele słów, słów bez pokrycia. Obiecywania, z którego nic nie wynikało. Zarobiłem 120 złotych, bez żadnych faktur, rachunków, roboty - twierdził.
Witek wyszedł na ulicę. Zaczął grać. - Założyłem się z kumplem, że zarobię na ratę, która wynosiła 3000 zł. 1 lipca rozpoczął się zakład. Na koniec miesiąca miałem 3200 zł za granie. Później 3400 zł. Spisywałem zarobek. Pewnego dnia stwierdziłem, że nie ma sensu tego robić i zarabiać na ratę. Chciałem żyć normalnie, więc nie płaciłem rat. Tak jest do dzisiaj - dodaje.
ZOBACZ TAKŻE: Uwielbiały go miliony osób. Witek Muzyk Ulicy nie żyje!
ZOBACZ TAKŻE: Odszedł Witek Muzyk Ulicy. Tyle wspomnień z "Wicią"
Cały materiał już we wtorek we Wspólnocie. Zapraszamy do lektury.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.