Teraz w niewielkiej gm. Rossosz trzy elektrownie słonecznie i bioelektrownia wytwarzają sześć razy więcej energii, niż zużywa się w całej gminie. Pomysłodawca pierwszej farmy fotowoltaicznej dr Piotr Dragan (do pracy doktorskiej badał tam efektywność paneli słonecznych w zależności od kąta ich nachylenia), wójt gm. Wisznice, ma satysfakcję, że w jego gminie już są zbudowane dwie farmy, a w najbliższym czasie przygotowywanych będzie pięć kolejnych.
- Byłoby jeszcze więcej chętnych, ale Polska Grupa Energetyczna ma jednak wąskie gardła ze stacjami elektroenergetycznymi, które mogą przyjąć wyprodukowaną energię o mocy tylko do 10 MW – mówi Piotr Dragan.
Podobnie w gm. Drelów trwa przygotowywanie dokumentacji na budowę prawie 10 farm słonecznych. Zainteresowanie dotyczy inwestycji m.in. w Żerocinie, Dołsze i Sokulach. Piotr Kazimierski, drelowski wójt, powiedział nam, że przez gminę przebiega linia średniego napięcia, która umożliwi odbiór energii produkowanej na farmach. Obecnie trwa kompletowanie dokumentów oraz trwają negocjacje z mieszkańcami. Inwestorzy wydzierżawiają grunty od właścicieli. Ziemie są pośledniej klasy.
- Trafią do nas podatki od obiektów, rolnicy zarobią na dzierżawie, a zyska środowisko dzięki czystej energii - wylicza wójt. Podkreśla przy tym, że zapowiedź tych inwestycji ludzie przyjmują spokojnie, a nie z protestami, jak stało się przy zapowiedzi budowy olbrzymich kurników...