Recenzja - Thor: Mroczny świat

Opublikowano:
Autor:

Recenzja - Thor: Mroczny świat - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura Nasz redakcyjny geek Paweł Iwaniuk był już w kinie na najnowszej odsłonie przygód nordyckiego boga Thora. Gorąco zapraszamy Was do przeczytania recenzji jego autorstwa.

Thor powraca. Tym razem jako nieco starszy i bardziej dojrzały, przyszły król Asgardu. Po wydarzeniach z pierwszego filmu oraz „Avengers” Thor musi zaprowadzić porządek w targanym nieustannymi konfliktami rozpoczętymi przez jego brata – Lokiego, królestwie. Thor, choć  jest dziedzicem tronu, wciąż nie może zapomnieć o swojej ukochanej, ziemskiej kobiecie Jane Foster, z którą jako przyszły król nie może się przecież związać (jak widać, nie tylko na Ziemi takie mezaliansy). Ich losy zostaną jednak ponownie splecione. Staną bowiem wspólnie twarzą w twarz z nowym wrogiem z odległej przeszłości. Mamy więc dzielnego i szlachetnego bohatera, jego piękną i mądrą ukochaną oraz czarny charakter, który chce zniszczyć wszechświat. Typowa historia z komiksu, prawda?

Trochę tak, ale musimy być świadomi, że jest to element konwencji. „Thor: Mroczny świat” nie musi być odkrywczy, aby bawić widza. Gdy dwa lata temu do kin wchodził pierwszy film o przygodach nordyckiego boga, miałem co do niego spore wątpliwości. Obawiałem się, że postać i historia komiksowego Thora ze względu na swoją specyfikę nie nadaje na film kinowy. Jak się później okazało, bardzo się myliłem.

Dobre filmy mają to do siebie, że często następują po nich znacznie gorsze kontynuacje. Na szczęście, w tym przypadku ta niechlubna tradycja poszła w zapomnienie. Dużą zaletą kontynuacji „Thora” jest właśnie to, że jest kontynuacją i nie musi ponownie wprowadzać nas we wcześniej wykreowany świat. Widzowie znają już głównych bohaterów z dwóch filmów (pierwszego „Thora” oraz „Avengers”)., tak więc twórcy filmu mogą skupić się na opowiadaniu historii, poświęcając jej więcej czasu. Historia natomiast, choć momentami może sprawiać wrażenie nieco wtórnej (wyraźnie inspirowana motywami z takich filmów jak „Gwiezdne Wojny: Epizod II” oraz „Kroniki Riddicka”), nie razi, gdyż wszystkie elementy zostały doskonale wyważone.

Twórcy nowego „Thora” nie silą się również na niepotrzebną powagę. Tytuł filmu może, co prawda, oznaczać, że jest inaczej, ale nie należy się nim sugerować. Film ma szybkie tempo, jest utrzymany w lekkim lekki tonie pełnym humoru sytuacyjnego. A to sprawia, że długo po seansie będziemy wciąż uśmiechać się na myśl o kilku dowcipach.

Recenzowany przeze mnie film ma oczywiście i wady. Jedną z nich jest słabo rozwinięty czarny charakter. Grany przez Christophera Ecclestona (angielski aktor znany m.in. z roli „Doctora Who”), ewidentnie czarny charakter Malekith jako postać jest dość płytki. Z filmu dowiadujemy się tylko, że jest zły, chce zniszczyć wszechświat i to wszystko. W dodatku niewiele mówi a widzowie nie mają zbyt wielu informacji, by domyślać się czegoś więcej. Możliwe, że jest to celowy zabieg twórców filmu, aby nie zabierać czasu ekranowego Lokiemu, który jest niewątpliwie największą gwiazdą tego filmu.

Podsumowując; jeśli podobnie tak jak ja, jesteś fanem komiksów wydawnictwa MARVEL albo widziałeś poprzednie filmy z cyklu i podobały Ci się, to „Thor: Mroczny świat” jest filmem dla Ciebie.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE