reklama
reklama

Sokół - Podlasie. Wojczuk: Co było w autokarze, zostaje w autokarze. Bartoszuk: Prezent mojemu tacie

Opublikowano:
Autor:

Sokół - Podlasie. Wojczuk: Co było w autokarze, zostaje w autokarze. Bartoszuk: Prezent mojemu tacie - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportW sobotę podopieczni Artura Renkowskiego zagrają na wyjeździe z Sokołem Sieniawa. W zespole Podlasia jest czterech przedstawicieli, którzy pamiętają sławetny mecz z 20 czerwca 2021 roku.
reklama

Wówczas biało-zieloni jechali do Sieniawy na bój z Sokołem w ramach ostatniej kolejki III ligi. Podopieczni Rafała Borysiuka musieli wygrać, by utrzymać się w stawce. Gospodarze walczyli o wicemistrzostwo rozgrywek. Jak się okazało, potrzebowali punktu, by zająć drugie miejsce na koniec sezonu. 

- Takie mecze pozostają w pamięci do końca życia. Ostatnio rozmawiałem o tym spotkaniu z Jarkiem Kosieradzkim, który był w składzie - mówi Maciej Wojczuk. Oprócz niego naszą ekipę z obecnego składu reprezentowali: Krzysztof Salak, Tomek Andrzejuk i Przemysław Skrodziuk. - Pozostałych nie ma w Podlasiu, ale zapewne każdy z tych, którzy byli w klubie mają to starcie przed oczami - dodaje.

"Wojo" dał prowadzenie, ale jeszcze przed przerwą Sokół zdobył dwie bramki. W 42 minucie Kamil Kocoł trafił z rzutu karnego wprost w bramkarza. Krzysztof Salak wyrównał w 59 minucie. Nadzieje na dobry wynik zmniejszyły się, kiedy do siatki trafił Oskar Majda. Bialczanom pozostawało nieco ponad 20 minut, by zdobyć dwie bramki. Udało się. Na 3:3 strzelił Paweł Zabielski, który obecnie gra w Red Sielczyk, a gola na wagę utrzymania zdobył "Wojo".

- Były śpiewy i radość z naszymi kibicami, którzy pojawili się w Sieniawie. A później radość w drodze powrotnej. Co działo się w autokarze, zostaje w autokarze. Mogę tylko zdradzić, że było niezwykle ciekawie. Działo się! - kończy kapitan Podlasia, który przechodzi rehabilitację. Do gry ma być gotowy w nowym sezonie.

Poniżej przedstawiamy wywiad z Maciejem Wojczukiem przeprowadzonym chwilę po końcowym gwizdku oraz opinię Kamila Bartoszuka, który był wówczas w sztabie szkoleniowym Podlasia.


ROZMOWA Z Maciejem Wojczukiem, zawodnikiem Podlasia Biała Podlaska
Poleciały łzy. Nie mogłem dać w "palnik"
Gratulacje! Mało kto wierzył, że to się uda...
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że czeka nas bardzo trudne spotkanie. Sokół nie zwykł przegrywać na swoim terenie. My w ostatnich starciach nie prezentowaliśmy się pozytywnie i musieliśmy triumfować w Sieniawie. Dla mnie to pierwszy taki raz, bo jako zawodnik Motoru, Orląt, Karpat Krosno czy Podlasia nigdy tutaj nie wygrałem. Szanse były małe, ale zrobiliśmy to. Pokazaliśmy charakter. Dla taki chwil się trenuje, dla taki chwil się gra.
Wierzyłeś do końca?
- Szczerze? Przecież przegrywaliśmy w końcówce 2:3. Ciężko było wierzyć, ale wtedy człowiek nie myśli, tylko daje z siebie maksimum. Nie poddaliśmy się.
Spełniło się marzenie?
- Dokładnie. Przychodziłem do klubu w bardzo trudnym momencie. Mało kto dawał nam szanse na utrzymanie, a my to zrobiliśmy! Po końcowym gwizdku poleciały łzy.
W tak trudnym momencie z wami byli kibice...
- Chcielibyśmy im wszystkim podziękować. Przejechali pół Polski, by być z nami i od początku do końca mocno nam kibicowali. Szacunek za wsparcie. Pojawili się chłopcy z mojego osiedla. Krzyczeli, bym się nie poddawał. Tak też było. Chyba fajnie się odpłaciłem, bo strzeliłem dwa gole.
Autokar wracający do Białej Podlaskiej będzie niezwykle wesoły?
- Nie odpowiadam za innych. Ja w poniedziałek mam testy na koronawirusa przed wylotem do Bułgarii. Poświętujemy, ale nie mogę dać w "palnik". Wszedłem do szatni i nie mogłem wydusić z siebie słowa. Nawet teraz nie wiem, czy wierzę w to, co się stało.
Czyli urlop będzie udany?
- Oczywiście, chociaż przez kilka dni mają być tam burze i dosyć niska temperatura.
Jeden ze znajomych szybko po meczu napisał, że to była "ustawka"...
- Nie chce mi się tego komentować. Gramy dla siebie, dla rodzin i prawdziwych kibiców. Przed spotkaniem mieliśmy miłą niespodziankę. Pojawił się film, gdzie nasi bliscy mówili, iż życzą nam powodzenia i trzymają kciuki. A ten kibic? On nie jest kibicem, ale może wpaść na trening. Chętnie się poruszamy (śmiech - przyp. red.).


TRENER MA GŁOS
Kamil Bartoszuk, asystent Borysiuka
Prezent mojemu tacie
To był thriller z happy endem. Cieszymy się z osiągniętego celu! Gdy wyrównaliśmy, wiedziałem, że będzie dobrze. Nie mieliśmy nic do stracenia i poszliśmy za ciosem. Maciek Wojczuk ostatkiem sił wyprzedził gracza, który wszedł chwilę wcześniej na boisko i wyszliśmy na prowadzenie w końcówce meczu. Utrzymanie dedykuję tacie Tomaszowi, który w dniu meczu kończył 53 lata, oraz wszystkim kibicom, którzy wierzyli w nas do końca!

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama