reklama

Cydejko: Kilka patelni się przypaliło

Opublikowano:
Autor:

Cydejko: Kilka patelni się przypaliło - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportKILKADZIESIĄT "SZYBKICH" Z Mateuszem Cydejko, zawodnikiem oraz trenerem rezerw Lutni Piszczac

Mateusz, kim chciałeś zostać w dzieciństwie?

- Chciałem zostać piłkarzem. Z tego, co pamiętam, całe dnie spędzałem z kolegami na osiedlowym boisku w Koroszczynie i ciężko było mnie z niego wyciągnąć. Rozchodziliśmy się do domów dopiero, gdy robiło się ciemno.

 

Jak to się stało, że zostałeś piłkarzem?

- Piłkarzem nigdy nie zostałem, chociaż przez chwilę byłem nawet blisko (śmiech - przyp. red.). Do tej pory mam gdzieś zachowany wycinek ze Wspólnoty Bialskiej z informacją o planowanych testach w Jagiellonii Białystok (Młoda Ekstraklasa). Później były jeszcze tygodniowe testy w drugoligowym Zniczu Pruszków, lecz ostatecznie nic z tego nie wyszło. Skończyło się na występach w klubach trzeciej i czwartej ligi z naszego regionu. Niższe klasy rozgrywkowe też mają swój niesamowity urok.

 

Ulubiony piłkarz w dzieciństwie?

- Ronaldo. Brazylijski król strzelców mundialu z Korei i Japonii w 2002 roku.

 

Ulubiony trener poza Henrykiem Grodeckim?

- U każdego grzałem ławę, więc ciężko wybrać ulubionego (śmiech - przyp. red.). A tak na poważnie to bardzo dobrze wspominam grę pod okiem trenera Przemysława Sałańskiego w juniorach TOP-u 54 Biała Podlaska. Najbardziej pozytywną postacią, u jakiej miałem okazję występować, jest trener Tomasz Bielecki z AZS-u UMCS Lublin.

 

Ulubiony klub?

- Riviera Klub Plażowy w Lublinie. A z piłkarskich postawię na Real Madryt.

 

Drużyna, w której chciałbyś zagrać?

- Z uwagi na moje problemy z kolanami, gdzie dwukrotnie miałem zerwane więzadła, będą mnie cieszyć występy z Lutnią Piszczac na poziomie czwartej ligi, oczywiście, jeśli zdrowie dopisze. Kiedyś na pewno zagram też w barwach LZS Dobryń. Jest to zespół z miejscowości, w której mieszkam, a nigdy oficjalnie w nim nie występowałem. Wraz z Rafałem Andrzejukiem moglibyśmy stworzyć ciekawy duet. Aktualnie bardziej czuję się już chyba trenerem niż zawodnikiem, ale jeśli zdrowie pozwoli, chciałbym biegać po boisku jak najdłużej, bo grą to ciężko nazwać (śmiech - przyp. red.).

 

Klub, w którym nigdy byś nie zagrał?

- Nie mam takiego. Poza tym w okolicy w większości już byłem.

 

Najlepszy piłkarz, przeciw któremu zagrałeś?

- W juniorach często mierzyłem się na stronie z Pawłem Jaroszyńskim, który ma za sobą występy we włoskiej Seria A w barwach Chievo Werona. W seniorach natomiast mogę wymienić Grzegorza Bonina albo Fedora Cernycha z Górnika Łęczna.

 

Najlepszy piłkarz, z jakim grałeś?

- Marek Piotrowicz. Grał na tej samej pozycji. Bardzo imponowały mi jego rajdy skrzydłem. Gdy byliśmy razem w Orlętach Radzyń Podlaski, nawet nie powąchałem boiska w meczu ligowym, ale byłem bardzo zadowolony z faktu, że mogłem dojeżdżać na treningi ze swoim idolem z bialskiego podwórka.

 

Najlepszy piłkarz w Ekstraklasie?

- Oglądam wszystkie mecze Ekstraklasy. Jeśli nie całe to skróty i ciężko o murowanego kandydata. Furorę w ostatnim czasie robił Michał Karbownik. Brakuje w naszej lidze zawodników pokroju Danijela Ljuboji, Vadisa Odjidja-Ofoe czy Maora Meliksona, ale cieszy większa liczba grających młodych Polaków.

 

Najlepszy piłkarz Lutni Piszczac?

- Piotrek Kurowski najlepszy defensor Polski!

 

Piłkarz Lutni, który może zrobić największą karierę?

- W tej chwili nie widzę takiego zawodnika, chyba musimy poczekać na któregoś zawodnika z mojej drużyny trampkarzy. Mam tam kilku ciekawych chłopaków, a jeśli będą systematycznie i sumiennie pracować jak do tej pory, wszystko jest możliwe.

 

Którzy piłkarze trzymają szatnię Lutni?

- W naszej szatni każdy dokłada swoją cegiełkę do dobrej atmosfery. Atmosferę w dużej mierze budują wyniki, a te u nas się w tym momencie zgadzają.

 

Największy żartowniś w drużynie?

- Chyba muszę wskazać na siebie. A z takich numerów to od razu przypomina mi się sytuacja, jak w czasach gry w Podlasiu Adam Wiraszka wystawił mojego starego, poczciwego, czerwonego Passata B3, w którym nie zamykały się drzwi na środek parkingu i powstał niezły korek. Cała szatnia miała niezłą bekę. Zresztą do dziś nie wiem, czy to on, nie chciał się wtedy przyznać! Z kolei Przemek Skrodziuk lubił podszywać się pod agentów piłkarskich i dzwonił kilka razy z propozycją transferu. Uważajcie, bo raz się prawie nabrałem! (śmiech - przyp. red.).

 

Największy imprezowicz?

- Wszystko jest dla ludzi. Trzeba wiedzieć tylko gdzie, kiedy i z kim. Z tego miejsca chciałbym pozdrowić moich dwóch dobrych kompanów ze studenckich czasów: Łukasza Mietlickiego i Kamila Leszczyńskiego.

 

Największy modniś?

- Mateusz Kacik czasami zaskoczy jakimś płaszczykiem.

 

Największy nerwus?

- Damian Artymiuk i Mateusz Kacik. Ten drugi strasznie dużo krzyczy podczas meczów "okręgówki" i FIFA 2020!

 

Największy pantofel?.

- Kiedyś był nim Przemek Skrodziuk, ale na szczęście zszedł już na właściwe tory (śmiech - przyp. red.).

 

Największy fighter?

- Bartosz i Tomasz Kaliszukowie. Zaorają środek boiska, wygrają wszystkie głowy i będą wybijać piłki po autach w swoim stylu.

 

Którego z zawodników chciałbyś zobaczyć w "Turbokozaku"?

- Przemysława Skrodziuka. Na boisku przeszkadza mu tylko jedna, jedyna rzecz, bo wiedzę teoretyczną i wytrzymałość ma perfekcyjną. Jest nią...piłka!

 

Najbardziej pamiętna impreza z kolegami z drużyny?

- Zakończenia sezonu w Lutni, Podlasiu i TOP-ie 54. Wszystkie były wspaniałe i niezapomniane!

 

Dlaczego nie trafiłeś do Unii Krzywda?

- Tutaj właśnie Przemek Skrodziuk podszywał się pod działaczy i proponował transfer, lecz byłem zmuszony odmówić, gdyż Unia biła się wtedy z Lutnią o utrzymanie w czwartej lidze.

 |

Według ekspertów piłkarz to osoba utrzymująca się wyłącznie z piłki nożnej. Wiele osób określa Cię jako piłkarza. Mógłbyś to wytłumaczyć?

- Oczywiście. Chyba tylko Przemek Skrodziuk określa mnie w ten sposób, bo uważa, że stosowanie gumy do włosów jest równoznaczne z byciem typowym piłkarzem. Wtedy był łysy i uważał to za coś niezwykłego, lecz jak ktoś teraz zobaczy jego zacną fryzurę, może się mocno zdziwić (śmiech - przyp. red.). Piłkę nożną traktuję jako dodatkowe zajęcie, pasję.

 |

Czy powiedziałbyś do jednego ze swoich zawodników, że "odstaje od grupy"?

- Nigdy w życiu. Kiedyś w pierwszych latach treningów w Topie wraz ze "Skrodkiem" usłyszeliśmy takie słowa od jednego z trenerów. Zapamiętaliśmy je na długo i się nie poddaliśmy. Ostatecznie z tej grupy tylko my i Paweł Zabielski zagraliśmy z trzeciej lidze, więc wyszło na nasze.

 

Podobno interesował się Tobą Hetman Zamość. Jak wypatrzyli Twój talent?

- Graliśmy sparing, ja w barwach Hetmana Żółkiewka. Po meczu otrzymałem luźną propozycję przejścia do tego klubu od osoby ze sztabu szkoleniowego. Ciekawostką w tym wszystkim jest jednak fakt, że sparing był rano w Zamościu, a wieczór wcześniej mieliśmy dobrą imprezę, chyba z racji awansu do Akademickich Mistrzostw Polski z drużyną uczelnianą. Mój ówczesny współlokator Paweł Zabielski był w sporym szoku, że odpaliłem na ten mecz.

 

W którym klubie rozegrałeś najwięcej "meczów:? Gramofon, Riviera czy El Cubano?

- (śmiech - przyp. red.). Niech będzie Riviera.

 

Czym może skutkować wylanie czajnika z gorącą wodą w Białymstoku?

- Ówczesny trener Jagiellonii, Tomasz Hajto się wtedy mocno zdenerwował tym faktem. Graliśmy sparing i przebieraliśmy się w szkole, w tym samym miejscu, gdzie "Jaga" z Grzegorzem Rasiakiem i Tomaszem Frankowskim na czele. Niechcący zahaczyłem i wylałem czajnik. Woda była przeznaczona dla graczy z Białegostoku na kisiel. Hajto mocno się na mnie wkurzył.

 

Jaki trener w twojej piłkarskiej przygodzie był najbarwniejszą postacią?

- Henryk Grodecki. Odprawy przedmeczowe trenera w juniorach to było mistrzostwo świata. Kto miał okazję posłuchać, ten wie, o czym mówię. 

 |

Kto będzie twoim drużbantem?

- Kiedyś już się nad tym zastanawiałem. Najwyżej będzie ich kilku (śmiech - przyp. red.).

 

Jesteś zwolennikiem czy przeciwnikiem pirotechniki na stadionach?

- Jestem zwolennikiem.

 

Co cię denerwuje w działaczach Lutni?

- Współpraca z prezesem Piotrem Dawidziukiem to czysta przyjemność. W innych klubach nie zawsze się z tym spotykałem.

 

Wymarzone miejsce na wczasy?

- Tajlandia.

 

Najpiękniejsze miejsce, w którym byłeś?

- Mam nadzieję, że takie jeszcze przede mną. Dotychczas to Makarska w Chorwacji. Bardzo urokliwa i popularna miejscowość wśród polskich turystów.

 

Ulubiona muzyka?

- Lady Pank, no i oczywiście disco-polo.

 

Jak sobie radzisz w kuchni?

- Kilka patelni się przypaliło.

 

Popisowe danie?

- Nie mam takiego. Standardowo ryż z kurczakiem lub makaron.

 

Ostatnio przeczytana książka?

- "On, Strejlau".

 

Szczególny prezent pod choinką?

- Nie przypominam sobie niczego szczególnego.

 

Czym zajmujesz się prywatnie?

- Do niedawna pracowałem dla jednej z sieci telefonii komórkowej jako doradca klienta, a aktualnie poszukuję nowego zajęcia. Poza tym cały czas jestem trenerem grup młodzieżowych w Lutni oraz drużyny rezerw w Klasie B.

 

Gdyby nie piłka nożna?

- Może nie miałbym tylu blizn na kolanach, ale za to pięknych wspomnień ze sportem w roli głównej też bym nie miał.

 

Bilet na mecz życia czy bilet w kosmos?

- Bilet na mecz życia.

 

Górskie spacery czy morze?

- Morze.

 

Na ryby czy na grzyby?

- Ani jedno, ani drugie.

 

Wieś czy miasto?

- Kiedyś jeden trener mawiał "wieś tańczy i śpiewa". Kto jest ze wsi, wie coś o tym. Wybieram wieś.

 

Samotnie czy w tłumie?

- W gronie dobrych kolegów z boiska.

 

Trzy rzeczy, które weźmiesz na bezludną wyspę?

- Nie mam pojęcia. Nie wybieram się na taką.

 

Filharmonia czy festyn?

- Festyn.

 

Dres czy kołnierzyk?

-  Dres klubowy, a wieczorem kołnierzyk.

 

Ulubiona potrawa serwowana przez mamę Beatę?

- Spaghetti.

 

Piwo czy whisky?

- Rakija!

 

Nie potrafię żyć bez...

- Soczewek kontaktowych.

 

Wam pierwszym to powiem?

- Kiedyś spróbuję swoich sił w dziennikarstwie sportowym. Koledzy za to wysyłają mnie do radia, bo podobno dużo gadam.

 

Miejsce urodzenia?

- Biała Podlaska.

 

Numer buta?

- 44,5.

 

Samochód?

- Peugeot 407.

 

Żona/dziewczyna/dzieci?

- Dziewczyna Marta.

 

Ulubiona potrawa?

- Pizza.

 

Czego nie wziąłbyś do ust?

- Nie lubię bardzo ostrych potraw, także np. papryczka chilli.

 

Wykształcenie?

- Wyższe.

 

Hobby?

- Sport, podróże małe i duże.

 

Ksywa?

- Cydej.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE