Co mam na myśli? Otóż, od kilku lat trwa w polskiej telewizji moda na seriale, których akcja dzieje się na prowincji. Nie będę wymieniał ich tytułów, bo zapewne doskonale znacie przynajmniej część z nich. Wszystkie mają jednak pewien powtarzający się motyw. Oto bohater (częściej bohaterka), który na co dzień mieszka i robi karierę w dużym mieście zostaje nagle (z różnych powodów) rzucony na prowincję, gdzie musi zamieszkać. Dochodzi do zderzenia dwóch zupełnie odmiennych światów, co powoduje wiele zabawnych, a czasem i żenujących wydarzeń. W tym ostatnim elemencie tkwi właśnie problem.
Biała Podlaska to przecież żadna prowincja (przynajmniej według jej mieszkańców). To przecież miasto wojewódzkie, co prawda byłe, ale kto by o tym pamiętał. Mamy McDonalda. Mamy lotnisko, które choć może powodować płacz, to jego los jeszcze się odwróci i będziemy latać po całym świecie. Mamy także większość znanych ludzkości supermarketów, a wkrótce będziemy również cieszyć się nowym multipleksem kinowym tuż obok starego kina. Żaden Polsat nie będzie robił z nas końca świata!
Taki sposób myślenia wynika z przekonania, że skoro serial jest realizowany w jakimś miejscu, w tym przypadku w Białej Podlaskiej, to powinien ukazywać prawdę o tym miejscu. Powinien prezentować Białą taką jaka ona jest. Czyli jaką? Czy my, mieszkańcy tego miasta, którzy w naturalny sposób jesteśmy podzieleni w swoich opiniach na różne tematy, bylibyśmy w stanie wspólnie i jednoznacznie stwierdzić jaka jest Biała? Nie sądzę. Dlatego nie powinniśmy spodziewać się tego po serialu oraz jego twórcach.
Serial telewizyjny ma za zadanie opowiedzieć ciekawą dla widzów historię, w której Biała Podlaska jest jedynie tłem. Wspomniane tło jest natomiast dostosowywane do potrzeb historii. Dlatego też pojawiający się w serialu Zaborek sprawia wrażenie jakby był częścią miasta chociaż w rzeczywistości oddalony jest od niego około 20 km. Również dlatego w jednej ze scen bohaterowie rozmawiają jadąc samochodem ulicą Terebelską i rozmawiają tak długo, że mogliby spokojnie dojechać do Leśnej, a pomimo to pod koniec sceny wciąż są na Terebelskiej. Produkcja serialowa rządzi się swoimi prawami, a te niekoniecznie muszą iść w parze z rzeczywistością.
Szczególnie dlatego uważam, że nie należy traktować zbyt poważnie tego co widzimy w telewizji. Źródłem prawdy o naszym mieście nie jest komedia romantyczna tylko my, mieszkańcy Białej oraz nasze postępowanie. Usiądźcie więc spokojnie przed telewizorem, weźcie głęboki oddech, a gdy bohaterowie serialu pojawią się w znajomej dla Was okolicy, uśmiechniecie się dyskretnie. W końcu, to naprawdę nie koniec świata.