Obniżanie wynagrodzenia prezydenta w mieście rządzonym głównie przez PiS przyniosło kilka paradoksów. Po głośnej dyrektywie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o obniżeniu wynagrodzenia pracowników samorządowych i następnie rozporządzeniu Rady Ministrów w tej sprawie nie było wyjścia. Kolega partyjny Stefaniuka, Dariusz Litwiniuk, przewodniczący rady, musiał zaproponować pomniejszenie poborów włodarza o 1800 zł.
Zgłosił wniosek, aby całkowite wynagrodzenie bialskiego prezydenta obniżyć do wysokości 9972 zł, a nie jak proponował przewodniczący rady do 10 440 zł. Ten wniosek poparła radna Alicja Łagowska (też niezależna, a właściwie opozycyjna). Ostro oceniła prezydenta Dariusza Stefaniuka podkreślając, że żałowała, iż w 2016 r. poparła podwyżkę dla prezydenta.
- Nie jest najwybitniejszy. Nie zrobił nic wyjątkowego w Białej Podlaskiej, aby go nagrodzić – krytykowała włodarza.Wojciech Sosnowski podkreślił, iż zgadza się z częścią zdania Łagowskiej.
Nie tylko prezydent
Ostatecznie w głosowaniu został odrzucony wniosek radnego Andrzeja Nitychoruka, aby ściąć wszystkie składniki poborów prezydenta o 20%. Poparły go tylko 3 osoby, 16 było przeciwnych, a trzy wstrzymały się od głosu. Przeszła uchwała zaproponowana przez przewodniczącego o obniżce o 1800 zł tylko wynagrodzenia zasadniczego. Poparło ją 8 radnych, 4 było przeciwnych, a aż 10 wstrzymało się od głosu.
Kiedy podczas piątkowej konferencji prasowej zapytaliśmy prezydenta Dariusza Stefaniuka jak podchodzi do tej obniżki wynagrodzenia, odparł: - To obowiązujące prawo. Musimy się dostosować. Nie mamy wyboru. Kiedy zaczynałem swoją pracę prezydenta, powiedziałem, że 10 tys. zł brutto mi wystarczy do pełnienia tej funkcji. Nie ma u mnie żadnego smutku.
Zapytaliśmy, czy otrzymuje jakieś dodatkowe pieniądze za to, że jest prezesem struktur okręgowych PiS. Stefaniuk kategorycznie stwierdził – To jest praca społeczna. Mój dochód jest tylko z wynagrodzenia prezydenta.
Kiedy spytaliśmy Dariusza Stefaniuka o to czy jego zastępcy mają obniżone wynagrodzenie, potwierdził. Również Adam Chodziński, wiceprezydent, potwierdził, że już ma obniżone pobory.
- Już w czerwcu dostałem dokumenty, które podpisałem. Mogłem się zwolnić, ale ja nie jestem w urzędzie dla pieniędzy. Przecież wcześniej jako kanclerz Państwowej Szkoły Wyższej zarabiałem więcej - powiedział nam wiceprezydent.