Kim według Ciebie jest Brodacz? Czy można określić, kiedy narodziła się ta tradycja? Czy Brodacze są w Sławatyczach "od zawsze"?
Dla mnie Brodacz to przebieraniec, ktorego zadaniem jest pożegnanie starego roku. Robi przy tym sporo "dymu" na ulicach naszej wsi, dając sporo zabawy zwłaszcza dzieciom. Ciężko jest nawet orientacyjnie podać lata, w ktorych tradycja ta zawitała do Sławatycz. Z tego co mi wiadomo, najstarsi mieszkańcy słyszeli od niej od swoich dziadków. Brodacze żegnali stary rok za sanacji, w trakcie okupacji, jak również w okresie wojennym. Wiadomo, że w czasie wojny ówczesne władze nie były przychylne tradycji Brodaczy.
Kiedy zacząłeś swoją przygodę z Brodaczami?
Dosyć późno dorosłem do tej tradycji. Przebieram się dopiero od dwóch lat. Wcześniej zawsze sobie tłumaczyłem, że nie mam czasu, że muszę pomagać w domu, uczyć się... Ogólnie szukałem tylko wymówki. Teraz uważam, że każdy młody chłopak powinien przynajmniej raz przebrać się za Brodacza, by podtrzymać tradycję. Bo jak nie my, to kto?
Czy każdy chłopak ze Sławatycz może zostać Brodaczem?
Tutaj wszyscy się znamy, więc nie ma z tym żadnych problemów. Na pewno nie może to być dziecko, chociaż zdarzały się przypadki, że jakiś kolega zrobił czapkę i strój dla swojego młodszego brata i wspolnie z nim chodził po ulicach. Ogólnie przyjęło się, że za Brodaczy powinni przebierać się młodzi mężczyźni. Maska daje nam anonimowość, a nikt nikomu nie będzie sprawdzał dowodu (śmiech). Tylko my wiemy, kto jest kim, a dzięki temu, że przechodnie nie mogą nas rozpoznać, możemy robić naprawdę wszystko. Przez te trzy dni Sławatycze są nasze (śmiech).
Z czego składa się strój Brodacza? Ile czasu trzeba poświęcić na wykonanie tej imponującej czapki? Kiedy rozpoczynasz przygotowania do tych szczególnych dni?
Sporo osób w to nie wierzy, ale cały strój przygotowujemy sami, ewentualnie pomagamy sobie nawzajem. Robimy to bez pomocy rodziców, dziewczyn, koleżanek... Zacznijmy od czapki. Ja swoją robiłem mniej więcej przez dwa tygodnie, a sąsiad, który także w moim wieku był Brodaczem, pokazał mi, jak zrobić kwiaty. Kwiaty mocuje się do specjalnie przygotowanego stelaża, przymocowanego do hełmu, kasku albo kapelusza. Większość chłopaków to członkowie naszej jednostki OSP, więc swoje czapki robimy na hełmach strażackich. Chociaż taka czapka, wykonana na zwykłym kapeluszu, jest lżejsza i wygodniej się w niej biega. Kolejnym elementem stroju Brodacza jest maska. Maska wykonywana jest z czarnej skóry, do której tradycyjnie przyszywany był len, ale że w dzisiejszych czasach jest z nim krucho, używamy konopi, pakół stosowanych do uszczelniania rur. Tanie i łatwo dostępne, choć w okresie noworocznym wszystkie sklepy w gminie cierpią na ich deficyt. Dodatkowo, maska powinna być pomalowana tak, aby była straszna.
Niestety, ciężko jest znaleźć dobry kożuch i prostą słomę do wykonania słomianek na nogi. O prostą słomę trzeba postarać się już w czasie żniw. Kożuchy można znaleźć jeszcze gdzieś po dziadkach, ale nie wszyscy takie mieli. Jeśli staruszkowie w danej rodzinie już nie żyją, rodzina często nawet nie wie, że taki kożuch wisi gdzieś tam, na strychu. Takie kożuchy są bardzo stare i tylko ludziom, którzy naprawdę o nie dbali, udało się je zachować w dobrym stanie do dziś.
Jaką wysokość powinna mieć czapka Brodacza?
Im wyższa tym lepsza, należy jednak pamietać, że podczas intensywnego wiatru ciężko jest nosić wysoką czapkę przez dłuższy czas. Przyjęło się, że jest około 80 cm. Wstążki z bibuły dość mocno dają o sobie znać na wietrze, ale im wstążek więcej, tym ładniejsza czapka. Chodzić czy biegać w takim stroju na początku nie jest za lekko, ale później da się przyzwyczaić.
Kiedy można spotkać Brodaczy na sławatyckich ulicach? Ilu was jest?
Można nas spotkać w ostatnie trzy dni roku. W minionym roku po Sławatyczach chodziło dwudziestu Brodaczy.
Jak Brodacze zachowują się na ulicy wobec napotkanych przechodniów? Można się domyślać, że Brodacze szczególnym zainteresowaniem darzą młode panny.
To zależy od wieku spotykanych ludzi. W gruncie rzeczy skupiamy się na dzieciach, to one od nas uciekają i mają z tego największą frajdę. A jeśli chodzi o młode panny, to tradycja mówi, że jeśli taka zostanie wzięta na hocki, to będzie miała szczęście w nadchodzącym roku. Więc, chcąc nie chcąc, dajemy im to szczęście (śmiech)
Co to są "hocki"?
Sam nie wiem, jak to opisać. Najprościej mówiąc, to nazwa tradycyjnego podrzucania złapanej osoby na kiju, który jest również nieodłącznym atrybutem Brodacza.
Jak powinien wyglądać kij Brodacza?
Im większy i grubszy, tym sprawia wrażenie groźniejszego, ale jest mniej poręczny i trudniej się z nim biega. Najlepiej przygotować go dużo wcześniej i zostawić gdzieś na piecu, żeby dokładnie wysechł. Przydaje się nie tylko do podrzucania, ale również do siadania i odpoczywania.
W bieżącym roku Brodacze doczekali się szczególnego wyróżnienia w skali kraju: zostali zaproszeni do udziału w uroczystej gali, zamykającej obchody Roku Kolberga 2014. Czy również i Ty byłeś w grupie Brodaczy – szczęśliwców, którzy pojechali do Studia Koncertowego Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego? Kiedy dowiedzieliście się, że weźmiecie udział w tak wyjątkowej uroczystości?
Oczywiście, byłem odpowiedzialny za zebranie ekipy. Pierwszy raz byliśmy w Warszawie na początku maja, a dwa tygodnie temu po raz kolejny.
Czy Brodacze kolędują?
Oczywiście. Ostatniego dnia na rynku wszyscy ściągamy maski i kapelusze, a słomę, którą mieliśmy na nogach, składamy na stos i podpalamy. Następnie dzielimy się na mniejsze grupy i kolędujemy, odwiedzając domy mieszkańców Sławatycz, składamy im życzenia. Jeśli jest jakaś potrzeba, to zebrane pieniądze przekazujemy na jakiś konkretny cel. Analizując kilkanaście ostatnich lat, Brodacze pomogli wybudować dom ludowy czy zakupić nową motopompę do OSP, samochód strażacki czy organy kościelne.
Czy w tym roku będzie można zobaczyć Cię na ulicy w stroju Brodacza?
Tak, również w tym roku mam zamiar się przebrać, ale raczej nie wykonam nowego stroju. Dwa lata temu udało mi się wygrać konkurs na Brodacza Roku, rok temu byłem drugi. Trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny (uśmiecha się). Ogólnie ta tracycja jest dla mnie bardzo dziwna. Dziwna pod tym względem, że w ogóle komuś chce się ją podtrzymywać. Ciężko w obecnych czasach wyobrazić sobie grupkę dwudziestokilkuletnich chłopaków, którzy po pracy, zamiast wypić piwo, siadają niczym dzieci, żeby przez dwa tygodnie robić kwiatki z bibuły. Jest w naszej gminie coś takiego, że młodzież nie ucieka od tracycji, czego przykładem są nie tylko Brodacze, ale także straż przy Grobie Pańskim w okresie Wielkanocy.
Dziękuję za rozmowę.
Foto: Diana Hasiuk