To był szok dla wszystkich, którzy znali Małgorzatę. Nikt się nie spodziewał, że 37-letnią, silną kobietę, która przed sobą miała jeszcze całe życie, pokona koronawirus. Umarła 11 listopada w Lublinie po kilkunastu dniach ciężkiej walki.
Syn oczkiem w głowie
Małgorzata pracowała jako rehabilitantka w Szpitalu Powiatowym w Międzyrzecu Podlaskim.
- Praca, którą wykonywała, była jej pasją i powołaniem - podkreśla jej najbliższa przyjaciółka, Joanna Wieliczko.
Jej największą miłością i sensem życia był jednak jej synek, 9-letni Maciek. Chłopiec chodzi do trzeciej klasy.
- Każdy wolny czas poświęcała na samodzielne wychowywanie swojego syna Macieja, który był jej oczkiem w głowie, jej największą miłością - mówi Joanna Wieliczko.
Małgorzata wychowywała go samotnie. Obecnie jego prawnymi opiekunami są dziadkowie.
- Chłopiec ma 9 lat, ale stał się nadzwyczaj dojrzały. Rozmawia się z nim jak z dorosłym. Jest w pełni świadomy wszystkiego. Powiedział babci, że on sam musi mamie wybrać trumnę. Powiedział: "Moja mama ma leżeć w złotych koronkach i w sukience w panterkę, bo takie lubiła..." - rozmowa się urywa, bo pani Joanna nie może dalej mówić przez wzruszenie.
Zrzutka
Strona zrzutki dla 9-letniego Maćka jest dostępna pod adresem:
https://zrzutka.pl/c2pmw4
Więcej na ten temat znajdziesz w papierowym oraz elektronicznym wydaniu (WSPÓLNOTA BIALSKA, nr 47/2021) Wspólnoty.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.