Pierwsi przy cudzoziemcach, którzy w nocy z niedzieli na poniedziałek przepłynęli Bug, byli aktywiści humanitarni z granicy polsko-białoruskiej. Wcześniej biorąca udział w Czarnym Proteście, działająca w Grupie Granica i od niedawna w fundacji "No To Ci Pomogę" Beata Siemaszko emocjonalnie relacjonowała w mediach społecznościowych:
- Jest noc, temperatura poniżej zera, odczuwalna około -10°C, silny wiatr, pada śnieg. Ludzie, którzy przepłynęli rzekę, są wyziębieni, wyczerpani, drżą z zimna. Mija godzina, potem druga, a potem kolejna. Zgłoszenie było jak wiele innych – ratujcie nas. Przepłynęliśmy rzekę, potrzebujemy azylu. Umieramy z zimna. Prosimy o pomoc. Znajdujemy ich przerażonych, nieludzko zmarzniętych. Proszą o pomoc w uzyskaniu ochrony w Polsce – tak aktywistka przedstawiała sytuację. Opisywała, jak jej grupa aktywistów próbowała odizolować migrantów foliami od podmokłego podłoża.
Aktywistka wraca do tragedii:
- Spędzili kilka tygodni w białoruskim, przygranicznym lesie, zaprzyjaźnili się. Dramatyczne sytuacje potrafią zbliżyć ludzi. Białorusini zmusili ich do wejścia do Bugu. Mimo niższego niż zwykle stanu wody, rzeka jest głęboka. Dwóch z nich nie umiało pływać.
- Oni utonęli – szlocha chłopak.
- Widziałem to. Nie mogłem im pomóc. Było tak potwornie zimno, ledwie sami dotarliśmy do brzegu – Beata Siemaszko przytacza wypowiedź uratowanego.
Dodała, że aktywiści na miejsce wezwali Straż Graniczną. Przybyło kilka samochodów SG, wojskowy i policyjny. Funkcjonariusze nie dopuścili jej jako pełnomocniczki do migrantów, nie poinformowali jej o stanie cudzoziemców. Krytykowała, jak stwierdziła, okrutne trzymanie na mrozie ludzi przez kilka godzin.
Straż Graniczna ma dystans...
Kapitan Dariusz Siennicki, rzecznik prasowy Komendanta Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej, potwierdza nam, że strażnicy graniczni otrzymali zgłoszenie od aktywistów.- Rzekomo utopiły się dwie osoby. Większa grupa przepływała przez Bug. Na naszym brzegu zastaliśmy dziewięć osób z Erytrei i Etiopii. Tylko jeden mężczyzna wyraził wolę do ubiegania się o ochronę międzynarodową na terytorium Polski. Ze względu na to, że nielegalnie przekroczył granicę, trafił do strzeżonego ośrodka zamkniętego SG. Ośmiu migrantów odmówiło i zawrócono ich na Białoruś – wyjaśnia rzecznik.
Rzecznik: Albo uciekli, albo ich nie było
Straż Graniczna i strażacy m.in. OSP KSRG Janów Podlaski w poniedziałek i we wtorek organizowali poszukiwania zaginionych na Bugu. Strażacy używali pontonu.- Działania poszukiwawcze zostały zakończone we wtorek około godz. 18. Nie znaleziono śladu osób, które miały utonąć w Bugu. Albo one uratowały się i ruszyły w kierunku krajów, gdzie świadczenia socjalne są płacone w funtach i euro, albo wcale ich nie było w grupie nielegalnie przekraczającej granicę – podkreśla kapitan Dariusz Sienicki.
Dodaje, że niekiedy przez Bug usiłuje przepłynąć do naszego kraju nawet kilkanaście osób, ale najczęściej są to pojedynczy migranci.
"Nikt już nie szuka ludzi uznanych za zmarłych"
Dawny reporter TVN24, Piotr Czaban, obecny członek Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego (prowadzi blog "Czaban robi raban") z oburzeniem skomentował na swoim profilu zaprzestanie po dwóch dniach poszukiwań cudzoziemców w Bugu.- To oznacza, że nikt już nie szuka ludzi uznanych za zmarłych. Podobne sytuacje miały już miejsce na pograniczu polsko-białoruskim – podsumował.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.