Tuttas królem Piszczaca. Z Islandii przyleciała i gola syna widziała! I jeszcze czerwoną kartkę Tomaszka!

Zespół Mateusza Kacika wygrał 3:2 z Podlasiem II Biała Podlaska. Bohaterem spotkania został Tomasz Tuttas.

Niespełna 40-letni napastnik przesądził o zwycięstwie. Gracz rodem ze Starych Juch wykorzystał rzut karny po faulu na Adrianie Hołowni. "Hans" trafił po ziemi w lewy róg bramki Rostystava Dehtiara. Dla niego było to 23. trafienie w sezonie, a 50. w barwach klubu z Piszczaca.

"Człowiek tatuaż" nie wytrwał do końca spotkania. W doliczonym czasie gry otrzymał pierwszą czerwoną kartkę w swojej przygodzie z piłką. Uderzył jednego z graczy gospodarzy. A wszystko to na oczach Krystyny Tuttas, czyli mamy Tomasza, która przyleciała na szlagier Klasy Okręgowej specjalnie z Islandii, gdzie wraz z mężem przebywali od 17 lat. Mecz oglądała również córeczka Tuttasa - Aleksandra.

Goście wygrywali po trafieniach Norberta Ramotowskiego. Za pierwszym razem skończył składną akcję i podanie Hołowni strzałem lewą nogą po krótkim słupku, a następnie "przeczytał" intencje stopera, przebiegł pół boiska i uderzył w sytuacji sam na sam po długim rogu. Podlasie II zdołało wyrównać. Drugi gol padł po samobójczym trafieniu Igora Chalimoniuka.

- Cieszymy się, że udał się rewanż za mecz z jesieni. Dla mnie to była wyjątkowa chwila, bo na boiskach TOP-u 54 wychowałem się trenersko, a do tego grały dwie ekipy, które do końca życia będę miał w sercu - mówi Mateusz Kacik, trener zespołu z miasta Piszczac.

Podlasie II Biała Podlaska - Lutnia Piszczac 2:3 (0:2)
Bramki: Stalewski 70', Chalimoniuk 85' (s) - Ramotowski x2, Tuttas 90' (k).
Podlasie II: Dehtiar - Kozłowski, Sawczuk, P. Chazan, Stalewski, Sikora, Nojszewski, M. Chazan, Hawryluk (75' Lewczuk), Buraczewski, Bartnikowski.
Lutnia: Kaczmarek - Felczak, Chalimoniuk, Stankiewicz, Hołownia, Magier (88' B. Kacik), Giś, Hawryluk (46' Dobosz), Wiraszka (65' Fronczek), Tuttas, Ramotowski.
Czerwona kartka: Tuttas 90+2', za uderzenie przeciwnika.

Wkrótce zdjęcia z tego spotkania autorstwa Gerarda Maksymiuka. Tylko cierpliwości, bo "Gerd" objeżdża okolicę i uwiecznia spotkania swoim sprzętem.