Już od początku spotkania zapowiadał się zacięty pojedynek, czego odzwierciedleniem był wynik 6:6 w 10 min. spotkania. W tej partii meczu dobrze pokazał się Michał Bekisz, który zdobył trzy bramki, a grę nieźle prowadził Jakub Rusin. Był to też nieco słabszy okres gry bramkarzy, którzy nie mogli "odbić" rzutów gospodarzy. Kolejne 10 minut to wymiana "ciosów", w której minimalną przewagę uzyskali zawodnicy Olimpii, osiągając w 20 minucie dwubramkowe prowadzenie. Trzeba dodać, że w tym czasie oba zespoły nie wykorzystały po jednym rzucie karnym. Najbardziej zacięte było ostatnie 10 minut pierwszej połowy, w której oba zespoły bardzo dobrze spisywały się w defensywie i zdobyły po sześć bramek w ataku.
Druga połowa to ambitna postawa AZS-u, który odrobił dwubramkową przewagę i w 46 minucie spotkania doprowadził do wyniku 20:21, wprowadzając mocny niepokój w szeregi lidera z Piekar Śląskich. Bardzo skuteczny fragment w tym okresie gry odnotował w bramce Damian Chmurski, który oprócz kilku bardzo udanych interwencji, powstrzymał również zawodników gospodarzy dwa razy z rzędu w sytuacji sam na sam. Dobrze ten czas gry wykorzystali również: Kandora, Warmijak oraz Kruczkow, który kolejne rzuty karne zamieniał na bramki.
Zawodnicy Olimpii nie zamierzali jednak się poddać i w ostatnim fragmencie udowodnili, że nieprzypadkowo obejmują fotel lidera. W ciągu 10 minut wypracowali 3-4-bramkową przewagę, którą utrzymali do końca spotkania.
Jechaliśmy na bardzo trudny teren, ale nastawieni na walkę o punkty. Nie udało się wprawdzie ich przywieźć, ale zostawiliśmy po sobie bardzo dobre wrażenie. Nie chcę narzekać na sędziów, ale nie ułatwiali nam zadania w tym meczu. Szukając pozytywów, żeby wygrać ten mecz musielibyśmy wznieść się na wyżyny naszych możliwości, a zagraliśmy "jedynie" bardzo dobrze. Na pocieszenie można tylko dodać, że w dwumeczu z liderem byliśmy lepsi. Podsumowując tę konfrontację, jesteśmy z postawy zespołu zadowoleni i czekamy na przeciwników w naszym zasięgu
- mówi Sławomir Bodasiński, asystent Tichona.
Patrząc na miejsce w tabeli można przypuszczać, że wynik meczu był z góry przesądzony. Nie miało to jednak miejsca do 45 minuty i dopiero końcowe minuty przesądziły o losach tego spotkania. Moim zdaniem to był bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu, ale jak to w piłce ręcznej bywa, większa liczba błędów własnych wpłynęła na wynik końcowy
- dodaje Łukasz Kandora, obrotowy AZS-u.
To był dobry mecz. Przez trzy kwadranse walczyliśmy jak równy z równym, nie było widać różnicy między beniaminkiem i liderem. W ostatnich minutach pojawiły się błędy własne, które wykorzystali gospodarze. Szkoda, że nie wywozimy chociaż remisu z trudnego terenu, bo uważam, że należał się nam. Dobrze weszliśmy w drugą rundę. Jestem dobrej myśli, jeżeli chodzi o kolejne spotkania. Jeżeli wyeliminujemy własne błędy, będzie tylko lepiej
- kończy Damian Chmurski, bramkarz bialczan.
Olimpia Piekary Śląskie - AZS AWF Biała Podlaska 32:28 (17:15)
Olimpia: Kot, Zemelka - Czapla, Chromy, Fidyt, Cieślik, Kot, Parzonka 3, Rosół 5, Ludyga 4, Gogola 9, Kotalczy 1, Miłek 4, Kempys, Kowalski 1, Płonka 5, Zięba.
AZS AWF: Adaiuk, Chmurski, Kozłowski - Warmijak 5, Skuciński 4, Ziółkowski 1, Rusin 3, Stefaniec 1, Małecki 1, Kruczkow 7, Jaszczuk, Bekisz 5, Kandora 1, Pezda 1.
Upomnienia: Kempys, Gogola, Rosół - Rusin, Pezda, Warmijak.
Kary: 2 min. (Chromy) - 6 min. (Stefaniec, Kandora, Małecki).
Sędziowali: Jac, Wrona (Tarnów).
Widzów: 270.