ROZMOWA Z Krzysztofem Stężałą, byłym bramkarzem Orląt Radzyń Podlaski
Serce jest rozdarte, ale rozum zostaje na miejscu
Jak trafiłeś do radzyńskich Orląt?
- Pamiętam to doskonale. Pierwszy telefon dostałem od Marka Majki. Ówczesny szkoleniowiec zespołu przedstawił się. Zapytał, czy rozmawia z Krzysztofem Stężałą. Odpowiedziałem twierdząco. "Czy podejmiesz pracę w Spomleku"? Tak. "Chcesz grać w Orlętach"? Tak. "Za kilka dni odezwie się ktoś z zarządu".
Co było dalej?
- Minęły trzy dni i miałem telefon od Włodzimierza Chlebka. Umówiliśmy się na spotkanie, na którym był prezes Skomra, trener i pan Włodek. Zabrali mnie do spółdzielni. Sekretarka wypisała skierowanie na badania do pracy. Zabrano mnie do bloku zarządzanego wtedy przez Spomlek. Weszliśmy do mieszkania. Usłyszałem pytanie, czy mi odpowiada pokój. Zgodziłem się. Było to małe pomieszczenie. Wprowadziłem się po kilku dniach i podjąłem pracę. Tak jest do dzisiaj.
Cały wywiad we Wspólnocie. Zapraszamy do lektury.