ROZMOWA Z Przemysławem Sałańskim, trenerem Podlasia Biała Podlaska
Teraz jest masakra
Jak będzie wyglądał okres przygotowawczy?
- Nie wiem.
Jak to?
- Jest ciężko.
Gdyż?
- Byłem bliski rezygnacji ze stanowiska. Z takim zamiarem nosiłem się po zakończeniu ostatniego meczu. Przewidziałem scenariusz, który właśnie się dzieje w klubie. Zarząd pracuje w obecnym składzie kilka kolejnych dni. Niedługo odbędzie się nadzwyczajne walne. Będzie już po ponad tygodniu zajęć. Nic nie wiadomo, nikt nie rozmawia z zawodnikami. Kadra się uszczupliła. Nie wiadomo, w której klasie rozgrywkowej zagra Podlasie.
Katastrofa...
- Moja umowa z klubem skończyła się z końcem czerwca. Otrzymałem propozycję nowej.
Nie przyjąłeś jej?
- Nie, nie, nie. Warunki, które mi są proponowane, nie są do zaakceptowania. Do momentu wyboru nowych władz, będę pracował społecznie. Nie wezmę ani grosza. Z miłości do Podlasia. Teraz dostałem papier na miesiąc. Chyba byłoby to dziwne, gdybym się zgodził. W dodatku za mniejsze pieniądze i bez asystenta.
Jak to?
- Po prostu. Miałbym pracować bez asystenta, którym był Mirosław Goluch. W trzeciej lidze nie ma mowy o pracy jednego trenera. Potrzebny jest pomocnik, którym był mój starszy kolega. Nieodzowną rolę pełni kierownik czy trener bramkarzy. W Klasie Okręgowej może być inaczej, ale nie tutaj, gdzie w lidze grają najlepsze ekipy z czterech województw. Dziękuję Mirkowi, Sławomirowi Wołczykowi oraz Mateuszowi Strachocie.
Nie poprowadzisz Podlasia?
- Chcę. Chcę dalej pracować w Podlasiu. To klub z mojego miasta i od dziecka chodziłem na mecze tej ekipy. Jeśli nowy zarząd będzie widział mnie w roli szkoleniowca, usiądę do rozmów. Nie unoszę się honorem. Nie akceptuję tego, co się teraz dzieje.
Kto będzie grał w Podlasiu?
- Nie wiem. Nikt nie ma pewności, w jakiej lidze będzie grał i za ile. Już wcześniej wziąłem zespół w bardzo trudnej sytuacji po Tomaszu Złomańczuku. Zrobiłem robotę. Lepszą, gorszą. Teraz jawi się wizja z cyklu niemożliwych do zrealizowania.
Gdy obejmowałeś Podlasie, były gesty zdziwienia?
- Wielu pukało się w czoło i mówiło, że nie zdobędę z zespołem 20 punktów. Przejmowałem zespół po "Złamanym" z trzema "oczkami" na koncie. Udało się. Utrzymaliśmy się, bo zdobyliśmy 38 punktów, w tym trzy za mecz z Sołę. Takie jest moje zdanie.
Jak będzie wyglądała najbliższa przyszłość Podlasia?
- Ciężko powiedzieć. Dostałem propozycję prowadzenia drużyny na miesiąc. Śmieszne. Pomijamy mniejsze zarobki, to nie jest najważniejsze. Najgorsze, że nikt nie rozmawiał z chłopcami. Nie czują się potrzebni. Powinien ktoś przyjść i powiedzieć: jak będzie ta liga to tyle możemy zaproponować, a jak niższa to tyle. Cisza. Każdy szuka sobie nowego miejsca do kontynuowania przygody z piłką. Po dobrej rundzie wiosennej zainteresowanie zawodnikami jest duże.
Ale od pewnego czasu w Podlasiu nie jest różowo...
- Chłopcy nie patrzą na pieniądze tylko walczą na chwałę klubu. Niektórzy mają naprawdę śmieszne pieniądze. Są kluby w Klasie A, nie mówię o Klasie Okręgowej, które proponują większe stawki. Nas trzymała szatnia, charakter. Chcieliśmy grać ułożoną piłkę. Myślę, że było widać wizję i pomysł.
Kto będzie grał w barwach mojego i Twojego klubu?
- Nie wiem. To jest jedna wielka zagadka. Wszystkim skończyły się umowy. Wszystkim. W tym momencie każdy gracz może odejść do innego klubu. Gracz, który skończył 23 lata może odejść za kilkaset złotych. Fajna okazja? Ja bym chętnie takich graczy wziął do siebie. Bialscy chłopcy są łakomym kąskiem: Kuba Syryjczyk, Jarek Kosieradzki, Tomek Nieścieruk, Tomek Andrzejuk. Kamil Dmowski trenuje z Pogonią Siedlce. Zapewne znajdzie się chętny na Artura Renkowskiego. Mieliśmy zawodników wypożyczonych. Mateusz Chyła i Bartek Tkaczuk trenują w Motorze Lublin.
Kto jeszcze?
- Olaf Martynek też był wypożyczony. Mariusz Chmielewski testuje się w Stali Stalowa Wola. Michaił Kaznokha miał kontrakt na pół roku. Nie będzie zabijał się za Podlasie w takiej sytuacji. Spokojnie znajdzie sobie nowy klub. To bardzo przykre. Paweł Komar mieszka w Białej Podlaskiej. Nie wiadomo co z Mateuszem Konaszewskim, Maćkiem Wrzoskiem, Maćkiem Zagórskim. Mateusz Łakomy wrócił do rodzinnych Puław.
Ktoś zostanie?
- Nie wiem. Marcin Kruczyk wyjechał za granicę. Patryk Mitura również. Mało grali: Kacper Dmitruk i Sebastian Całka i chcą znaleźć klub w niższej lidze, by częściej wychodzić na boisko. Damian Leśniak chce kopać, ale w niższej lidze. Jest wiele niewiadomych. Wszystko stoi pod znakiem zapytania. Im dłużej chłopcy nic nie wiedzą, tym więcej będą mieli wątpliwości i znajdą sobie nowe kluby.
Więc z kim będziesz pracował?
- W tym momencie nie ma zespołu. Mam nadzieję, że się mylę. Czekamy na nowy zarząd, który będzie musiał ostro wziąć się do pracy, żeby to wszystko poukładać. Chciałbym podziękować dla prezesa i trenera TOP-u 54 Tomasza Buraczewskiego, który nigdy nie odmówił pomocy klubowi w kwestii organizacji treningów na ich obiektach, jak również pomocy w kwestii dawania zawodników na zajęcia treningowe Podlasia. Tutaj podziękowania również Piotrkowi Ciejakowi. Myślę, że była to obopólna korzyść. Zawodnicy mogli uczyć się od starszych i lepszych od siebie zawodników.