43-latek ostatnio prowadził Podlasie. Z drużyną z Białej Podlaskiej zajął miejsce w strefie spadkowej i spadł z biało-zielonymi do IV ligi. Teraz będzie pracować w AZS-ie PSW Biała Podlaska.
ROZMOWA Z Robertem Różańskim, trenerem AZS-u PSW
Krótko trwała Pana przerwa w pracy trenerskiej. Skąd pomysł na zajęcie się ekipą kobiet?
- Bardzo szybko otrzymałem sygnały od szefostwa klubu. Była to pierwsza i najkonkretniejsza propozycja. Będę to powtarzał, że szkoleniowiec pracuje tam, gdzie go chcą, a nie tam gdzie on chce. Skorzystałem z opcji prowadzenia AZS-u.
Ekstraliga kobiet to łakomy kąsek?
- Nie chciałbym tak o tym mówić. Piłka nożna kobiet jest nieco mniej popularna niż futbol mężczyzn, ale z drugiej strony będę miał możliwość prowadzenia zespołu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Z pewnością trzeba rozpatrywać to w kwestii awansu sportowego i kolejnego doświadczenia.
Dla Pana nie będzie to pierwsza styczność z drużyną kobiecą...
- Dokładnie. Kilka lat temu pracowałem w ośrodku piłkarskim dziewcząt. Miałem pod opieką zawodniczki urodzone w 1994 roku. Trenowały w Białej Podlaskiej w tygodniu, zaś w weekendy rozgrywały mecze w swoich macierzystych klubach. W obecnej kadrze AZS-u są cztery piłkarki, które zaczynały pod moimi skrzydłami. Mam na myśli: Katarzynę Orzepowską, Annę Puk, Krystynę Kusiak oraz Izabelę Jakóbczyk.
Trudno będzie się przestawić się z piłki seniorskiej mężczyzn na pracę z kobietami?
- Nie wydaje mi się, bo to przede wszystkim taka sama dyscyplina sportu i kategoria wiekowa. Zajęcia różnią obciążeniami oraz intensywnością. Z pewnością inaczej mają się sprawy mentalne. Jestem ciekawy, jak to wygląda u dziewcząt.
A jeśli przykładowo Aleksandra Sosnowska nie będzie chciała założyć takiej samej koszulki jak jej starsza siostra Anna?
- To chyba nieco przekoloryzowane pytanie.
Czy podobnie jak Jacek Syryjczyk będzie Pan pracował w studium jako nauczyciel wychowania fizycznego?
- Przejmuję jego obowiązki.