ROZMOWA Z Kamilem Bartoszukiem, asystentem w Podlasiu Biała Podlaska
Spełniają się moje marzenia
Kamil, jak doszło do tego, że trafiłeś do Podlasia?
- W maju dostałem telefon od prezesa Karola Filipka z propozycją pracy jako asystent z drużyną seniorów. Bez większego zastanowienia powiedziałem "tak". Już wcześniej wiedziałem, że po blisko trzech latach nasza współpraca z trenerem Tomaszem Buraczewskim w AP TOP-54 Biała Podlaska dobiegnie końca. Trener chciał, żebym zrobił kolejny krok w przód i dalej się rozwijał. Przez cały okres przerwy od piłki miałem bardzo dobry kontakt z Władimirem Geworkianem. W jednej z wielu rozmów zapytałem trenera, czy chciałby, żebym z nim współpracował. Był jak najbardziej na "tak" i od 15 czerwca zaczęliśmy współpracę.
Co znaczy dla Ciebie praca w Podlasiu?
- Oznacza wielkie wyróżnienie, szansę na rozwój i spełnienie marzeń z dzieciństwa. Przychodząc na pierwsze mecze jako mały dzieciak z podstawówki, marzyłem, żeby kiedyś zagrać w Podlasiu. Ta sztuka mi się nie udała, ale nigdy bym nie pomyślał, że będę współpracował z trenerem, którego podziwiałem, jak do ostatnich kolejek walczył z naszym Podlasiem o awans do drugiej ligi. Mam nadzieję, że zrobimy coś fajnego i te czasy jak najszybciej wrócą.
W zdecydowanej większości klubów trener to osoba, która przychodzi, by zarabiać pieniądze. A jak to wygląda u Ciebie?
- Każdy, kto mnie zna, wie, że od zawsze byłem przy tym klubie i poświęcałem się mu w stu procentach. Na razie jestem na początku swojej przygody z pracą trenera i skupiam się wyłącznie na rozwoju. Praca w Podlasiu to dla mnie wielka szansa i jak wcześniej wspominałem, jedno z marzeń.
Ile zaliczyłeś wyjazdów?
- 23 razy wybierałem się za ukochaną drużyną w delegację. Jest taka strona UltrasDiary, na której można dodawać wyjazdy za swoją ekipą. Podpowiada mi, że za Podlasiem przejechałem 3446 kilometrów.
Jak będzie wyglądała nowa rzeczywistość? Na ławce czy na gnieździe?
- Wiadomo, że na ławce trenerskiej. Jak pracowałem w akademii, a mecze się nie pokrywały ze spotkaniami Podlasia, to zawsze zjawiałem się na sektorze i razem z chłopakami dopingowałem nasz zespół.
A jak będzie możliwość wskoczyć na chwilę i poprowadzić doping?
- Myślę, że nie będzie takiej możliwości, bo ciężko w jednym momencie znaleźć się po dwóch stronach boiska (śmiech - przyp. red.). Prowadziłem doping ponad dwa lata. Teraz jest młody chłopak, który mnie zastąpił i wychodzi mu to naprawdę dobrze.
W Białej Podlaskiej widać małą zależność. Dużo młodzieży chce dopingować Podlasie. To cieszy?
- Naprawdę to jest mega budujące, że młodzież chodzi na mecze, jeździ na wyjazdy i dopinguje nasze Podlasie. Sam jako 16-latek pojechałem na swój pierwszy wyjazd do Radzynia Podlaskiego i bardzo dobrze wspominam ten dzień. W naszym mieście musi być boom na Podlasie. Piłka nożna jest dla kibiców, oni nas głośno dopingują, a my dla nich gramy.
Jak postrzegają Cię zawodnicy? Wcześniej byłeś dla nich kibicem, a teraz trenerem...
- Z większością chłopaków kiedyś grałem w piłkę, z innymi uczyłem się już w czasach gimnazjum czy technikum, z niektórymi aktualnie studiuję, ale są też młodzi zawodnicy, z którymi pracowałem przez prawie trzy lata w TOP-ie. Mamy do siebie ogromny szacunek. W życiu prywatnym jesteśmy dobrymi kumplami, ale jak jesteśmy w pracy, to oni są moimi zawodnikami, a ja ich trenerem.
Wcześniej pracowałeś z Tomaszem Buraczewskim, teraz z Geworkianem. Chyba dobrze trafiłeś, bo przy takich ludziach nauczyłeś się dużo?
- Myślę, że jeśli chodzi o bialską piłkę, to trafiłem zdecydowanie najlepiej. Tak naprawdę, gdyby nie trener Buraczewski, nie byłbym w tym miejscu, w którym aktualnie się znajduję. Dał mi szansę pracy w akademii i od CLJ U-15 do CLJ U-17 razem prowadziliśmy zespół, osiągając naprawdę duże sukcesy. Przy trenerze Buraczewskim nauczyłem się naprawdę bardzo dużo i wiele mu zawdzięczam. Teraz pomagam Geworkianowi. To również wielkie wyróżnienie. Już po trzech tygodniach pracy wiem, że ten czas będzie owocny, a zdobyte doświadczenie z pewnością zaprocentuje w przyszłości.
Jakie będzie uczucie, gdy z trybun kibice rykną: Kamil Bartoszuk!?
- Z pewnością byłaby to piękna chwila. Jeśli taka sytuacja będzie miała miejsce, to na pewno będę mega dumny. Nie każdy może dostąpić takiego zaszczytu.