W prawą stronę
W 75. minucie Kamil Dmowski sfaulował jednego z rywali. Sędzia wskazał na "wapno". Do piłki podszedł Daniel Feruga, który ma na koncie cztery mecze i gola w Ekstraklasie w barwach Ruchu Chorzów. 22-latek znakomicie wyczuł intencje strzelającego i rzucił się w swoją prawą stronę. Gospodarze mieli po bramce kontaktowej ruszyć i powalczyć o pozytywny wynik. Na szczęście się nie udało.
Kluczem obrona
Gospodarze grali "krakowską piłkę", czyli próbowali utrzymywać się przy piłce i konstruować akcje ofensywne. Podlasie zagrało ostrożnie i skupiło się na rozbijaniu ataków. - Kluczem do zwycięstwa była szczelna, czujna i dobrze zorganizowana obrona. Nie popełniliśmy wielu błędów w tym elemencie i zagraliśmy na zero z tyłu. To cieszy - mówi Przemysław Sałański.
"Syryj" i "Tkaczi"
Jego podopieczni po niespełna pół godzinie gry wyszli na prowadzenie. Prawą stroną akcję przeprowadził Artur Renkowski, który dograł do Jakuba Syryjczyka. 22-latek przyjął piłkę i uderzył po długim rogu. Dla "Syrii" to szóste trafienie w sezonie. Wynik ustalił Bartłomiej Tkaczuk. 20-latek skończył kontrę i po dograniu od autora pierwszej bramki przelobował bramkarza. - Mieliśmy "setki" Olafa Martynka i Syryjczyka, a bardzo dobre okazje Olafa i Renkowskiego. Bardzo się cieszymy, że mamy komplet punktów - dodaje.
To jest Podlasie!
Szkoleniowiec nie ukrywa, że klub ma swoje problemy, ale zespół chce grać, wygrywać i utrzymać się w lidze. - Pojechaliśmy w 15-osobowym składzie. Nie mamy swojego boiska. Finanse też nie są różowe, ale punkty smakują wyjątkowo. To jest wschodni charakter. To jest Podlasie - wykrzyczał opiekun bialczan.
Faworytem była Soła
Mało kto spodziewał się triumfu naszej drużyny. Ekipa z Oświęcimia przed pierwszym gwizdkiem legitymowała się pięcioma zwycięstwami i remisem w ostatnich sześciu spotkaniach. - W szatni na odprawie powiedziałem chłopcom, że każda passa się kończy. Musimy zrobić wszystko, żeby ją przerwać. Udało się - kończy.
Soła Oświęcim - Podlasie Biała Podlaska 0:2 (0:1)
Bramki: Syryjczyk 27`, Tkaczuk 62`.
Soła: Szelong - Chowaniec (55` Nowakowski), Szymczak, Rutkowski (46` Kuczak), Kasolik, Wyjadłowski (76` Tebralian), Jaworek (46` Ceglarz), Duda, Feruga, Szela (65` Rogala), Wójcik.
Podlasie: Wrzosek - Renkowski, Chyła, Konaszewski, Komar, Andrzejuk, Martynek (58` Tkaczuk), Kaznokha, Leśniak (60` Nieścieruk), Dmowski (88` Całka), Syryjczyk (87` Dmitruk).
Żółte kartki: Szymczak, Rogala - Dmowski, Komar, Leśniak, Syryjczyk, Całka.
Sędziował: Warzocha (Rzeszów).
Jak przed Hutnikiem
Podlasie na bardzo ważny mecz do Oświęcimia wybrało się już w piątek. Zespół wrócił tuż po godz. 3 z soboty na niedzielę.
- Przerobiliśmy identyczny scenariusz, jak w czasie wizyty na meczu z Hutnikiem Kraków. Spaliśmy w Szycach w Park Hotelu, zaś trenowaliśmy dzień przed spotkaniem w Zabierzowie. Dla każdego z nas to duże wyzwanie. Stawką były trzy punkty, a prawie trzy dni spędziliśmy poza domem. Taki jest futbol. Wolimy w następnym sezonie robić tak samo, czyli jeździć do Grodu Kraka, do Oświęcimia czy Wólki Pełkińskiej, a nie do Końskowoli, Lubartowa czy Łukowa w czwartej lidze - mówi Przemysław Sałański.
Szkoleniowiec w meczu z Sołą nie mógł skorzystać z chorego Jarosława Kosieradzkiego oraz pauzujących za kartki: Mateusza Łakomego, Mariusza Chmielewskiego oraz Patryka Mitury. Do końca sezonu z gry wyłączony jest Marcin Kruczyk. Do tego w autokarze zabrakło Pawła Zabielskiego, który został przy żonie przed rozwiązaniem