ROZMOWA Z Marcinem Kornelukiem, grającym trenerem LZS-u Dobryń, byłym reprezentantem Polski drużyn młodzieżowych
Kiedyś rozpalałem ognisko w domu
Moja przygoda z piłką zaczęła się od...
- Od zawsze kopałem w piłkę. Pierwszymi ważniejszymi zawodami był turniej dzikich drużyn. Najlepszych chłopców zaprosił na zajęcia Sławomir Stańczuk. Trafiłem do Podlasia i od tamtej pory przywdziewałem barwy klubu z mojego miasta.
Pierwszy mecz w seniorach?
- W lidze zagrałem przeciwko Błękitnymi Kielce. Wszedłem na boisko za Rafała Majkowskiego. Skończyło się bezbramkowym remisem. Wcześniej było spotkanie Pucharu Polski. Walczyliśmy z Pogonią Siedlce. W bramce rywali był Artur Boruc. Debiut był niespodziewany, bo graliśmy już po zakończeniu roku akademickiego. Studenci wyjechali na wakacje i zespół był stworzony z zawodników z okolic oraz najzdolniejszych juniorów. Wygraliśmy 2:1. Dla mnie było to dużo przeżycie i wyróżnienie. Miałem 17 lat.
Pierwsze boisko?
- W Białej Podlaskiej na ulicy Narutowicza. Obecnie znajduje się tam wielki parking za centrum handlowym. Kiedyś obijałem budynki sąsiadów. Później rywalizowałem z rówieśnikami przy szkole "Jedynce". Mieliśmy do dyspozycji asfalt. Nie muszę mówić, ile razy z kolan leciała krew.
A później?
- Piaszczysta murawa na Podlasiu. Trudno było znaleźć tam kępkę trawy. Wtedy nikt nie patrzył na warunki. Cieszyliśmy się z możliwości trenowania. Nikt nie narzekał. Po każdym treningu miałem piach w ustach, ale co tam.
Więcej we Wspólnocie oraz na www.eprasa.pl
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.