ROZMOWA Z Michałem Krukowskim, kontuzjowanym bramkarzem, dla którego zostały rozegrane mecze charytatywne
Trzeba sobie pomagać
2 października na długo pozostanie w twojej pamięci?
- Dokładnie. Odbył się mecz Przyjaciół Michała Krukowskiego z Podlasiem oraz bojem bialczan ze swoimi kibicami. W czasie wydarzenia zbierane były środki na moją operację kolana, pobyt w szpitalu oraz rehabilitację. Udało się zebrać bardzo dużo pieniędzy. Jestem mile zaskoczony ilością osób, które przyszły na mecze, a także tym, jak przebiegały licytacje. Chciałbym podziękować wszystkim, dzięki którym będę mógł położyć się na stół operacyjny.
W trzech puszkach było ponad 12 tysięcy złotych...
- Co najważniejsze, puszki nie były ciężkie, a wypchane banknotami. To piękna sprawa. Myślałem, że nie uda się uzbierać takiej sumy. Bardzo mile byłem zaskoczony.
O jakiej kwocie myślałeś?
- Miałem przeczucia. Szczerze? Sądziłem, że będzie może pięć tysięcy.
A jednak udało się zebrać dwa i pół raza więcej!
- To piękne. Jestem bardzo wdzięczny tym, co przyszli, wspomogli. Dziękuję Wspólnocie oraz Podlasiakowi za pomoc w nagłośnieniu imprezy. Firma Niewiadomski zafundowała chleby, wsparł mnie również Łukasz Kredens z Podlasie Oil, a firma z Sokołowa Podlaskiego podarowała kiełbaski.
Właśnie te kiełbaski cieszyły się dużym wzięciem...
- Jeden z panów podszedł i powiedział, że chce dobrze wysmażoną. Wrzucił 200 złotych. Tak śmiechem żartem, to najdroższe jedzenie w jego życiu. To tylko jeden z przykładów, że w trudnych chwilach człowiek może liczyć na drugiego człowieka. Można było podejść i wziąć sobie kiełbaskę za darmo.
A oprócz tego po wielu latach na boisku zagrało wielu twoich przyjaciół...
- Bardzo się cieszę, że tylu kolegów pojawiło się na boisku. Nie każdy mógł dojechać. Jeden z nich powiedział do mnie bardzo ważne zdanie: piłkarzem jest się przez całe życie i trzeba sobie pomagać. Rafał Borysiuk i Krzysztof Stężała przyjechali z Radzynia Podlaskiego, Kamil Kocoł z Chełma czy koledzy z Siemiatycz. Pojawił się prezydent Białej Podlaskiej. Michał Litwiniuk zagrał, strzelił dwie bramki, przyniósł na licytację piłkę, a do tego dał najwyższą kwotę za koszulkę Ariela Borysiuka, będąc na boisku.
Licytacje...
- W ciągu kilkunastu dni udało się zgromadzić bardzo cenne przedmioty, które zostały spieniężone za duże kwoty. Ernest Jaroszek, Maciej Buczyński, Wojciech Chilewicz i Sebastian Paszkowski wylicytowali rzeczy, a następnie oddali je do ponownego sprzedania. To coś pięknego.
Kto pomagał w przygotowaniach?
- Nie sposób wymienić wszystkich życzliwych osób. Kuba Starzyński w poniedziałek, kiedy lało i wiało bardzo mocno, wywiesił sto plakatów. Chciałem pożyczyć busa od Przemka Grajka? Nie było problemu. Potrzebny był grill? Jeden telefon i już go miałem. Każdy mówił "tak".
Po końcowym gwizdku odbyło się liczenie pieniążków...
- Pojawił się uśmiech na twarzy. Wiedziałem, że mam kwotę, która pozwoli mi na operację. Rozmawiałem z zarządem Tytana Wisznice i obiecali, że nie jest to ich ostatnie słowo i wspomogą mnie w walce o powrót do zdrowia. Bardzo przyjemnie było patrzeć, jak osoby wygrywały licytacje, a do puszek wrzucały jeszcze wyższą kwotę. To niesamowite.
Widać było twoje wzruszenie...
- Człowiek stara się być twardy, ale w takich momentach rozkleja się.