ROZMOWA Z Mateuszem Konaszewskim, obrońcą Podlasia Biała Podlaska
Przeklęte stałe fragmenty gry
Jak podsumujesz spotkanie?
- Znowu błędy indywidualne zdecydowały o naszej porażce. To niedopuszczalne, by środkowy obrońca, który jest jednym z najwyższych na boisku, skakał do główki bez żadnego obrońcy. Pogubiliśmy się w kryciu i straciliśmy bramkę.
W pierwszej połowie nie widać było różnicy...
- Dokładnie. Gdyby ktoś nie wiedział, które zajmujemy miejsce, mógł się trochę zdziwić. Walczyliśmy z Wisłą jak równy z równym, gdzie puławianie to dużo bardziej doświadczony zespół i mający w składzie teoretycznie lepszych zawodników. Walczyliśmy i przy lepszych rozwiązaniach pod bramką przeciwników mogliśmy pokusić się o trafienie.
Po przerwie było słabiej...
- W tym sezonie stałe fragmenty gry są naszą słabą stroną. Stają się naszym przekleństwem. Właśnie w taki sposób straciliśmy bramkę, później dośrodkowanie i zostaliśmy dobici.
Nie jest miło schodzić z boiska w roli pokonanych?
- Nikt tego nie lubi. Sytuacja jest bardzo ciężka. Piłkarsko nie jesteśmy najgorszą drużyną w tej lidze. Z gry nie zasługujemy na ostatnią pozycję w tabeli. Było kilka spotkań, gdzie prezentowaliśmy się lepiej, lecz nie wygrywaliśmy.
W sobotę przyjedzie Siarka Tarnobrzeg...
- Wyjdziemy na boisko i będziemy chcieli wygrać. Wiadomo, że to goście będą faworytem.