ROZMOWA Z Mateuszem Konaszewskim, obrońcą Podlasia Biała Podlaska
Czuję się półbialczaninem
Skąd pomysł na wzięcie udziału w turnieju w Hucie Dąbrowie?
- Taka myśl chodziła nam po głowie od dłuższego czasu. Wystawiliśmy zespół Wspólnego Świata Biała Podlaska. Część zespołu stanowili terapeuci pracujący w Stowarzyszeniu Pomocy Młodzieży i Dzieciom Autystycznym oraz pokrewnych zaburzeniach. Moimi kolegami z pracy są: Konrad Więcierzewski, czyli były gracz Podlasia, Michał Grudziński, występujący w przeszłości w Huraganie Międzyrzec Podlaski, a obecnie w Gromie Kąkolewnica czy Dawid Pietrusik z Granicy Terespol. Odpowiadał nam termin. Pojechaliśmy, pobawiliśmy się w hali, a przy okazji wygraliśmy.
Wspólny Świat...
- Dzięki przychylności pani prezes Anny Chwałek mogliśmy zagrać pod nazwą naszego miejsca pracy.
Pracujesz jako nauczyciel, ale dzieci chorych na autyzm i z pokrewnymi zaburzeniami...
- Po skończeniu studiów szukałem zajęcia. Wiadomo, jak w Białej Podlaskiej jest trudno o pracę w szkole. Nie brałem pod uwagę dzieci chorych, ale trafiłem do Wspólnego Świata i nie żałuję swojej decyzji. Początkowo były obawy, gdyż miałem do czynienia z osobami mającymi problemy, ale szybko to minęło. Teraz z uśmiechem na twarzy idę pełnić swoją misję.
Ładnie to brzmi...
- Bo tak właśnie jest. Nie traktuję swojego zajęcia jako przymus, siedzenie przez kilka godzin w pracy.
Czym się zajmujesz we Wspólnym Świecie?
- Pojawiam się o godz. 8, a wychodzę o godz. 16. W klasie, którą się opiekuję mamy trójkę uczniów. Wraz z koleżanką działamy razem. Dzieci mają zajęcia indywidualne z różnymi terapeutami. Jest również czas na lekcje grupowe, podczas których rozwijamy kreatywność dzieci, współpracę z innymi. Obecnie pracuję z osobami, które potrzebują dużej uwagi. Uczymy ich podstawowych czynności, ale cały czas idziemy do przodu. Każda czynność, którą nauczymy, a dziecko potrafi odtworzyć sprawia niesamowitą radość. Nie jestem we Wspólnym Świecie po to, by "odbębnić" swoje, a komuś pomagać. Wiem, że dzieci potrzebują zarówno mnie, jak również moich kolegów i koleżanki.
A po godzinie 16....
- Mam dwie godziny wolnego i pojawiam się na treningu Podlasia. Nie jest tajemnicą, że w klubie nikt nie zarabia kokosów i trzeba podejmować inne zajęcia, ale nie wyobrażam sobie życia bez piłki. Od zawsze w nią grałem i dopóki będę dawał radę, chcę łączyć pracę zawodową z uganianiem się za piłką.
Pochodzisz z Warszawy, ale w Białej Podlaskiej mieszkasz kilka dobrych lat...
- Mogę powiedzieć, że czuję się półbialczaninem. Właśnie mija siódmy rok. Z moją narzeczoną podjęliśmy kroki, by tutaj się osiedlić. Utożsamiam się z Białą Podlaską. Mogę zdradzić, że gdy wracamy z podróży z Warszawy i wjeżdżamy do miasta na wschodzie pojawia się uśmiech na twarzy. Pasuje nam klimat, mentalność ludzi. Nic nie wskazuje na to, byśmy uciekli z Białej.
Aż dziwne, bo większość ucieka do większych miast...
- Dokładnie. My poszliśmy w inną stronę. Jeśli człowiek ma pomysł na życie, funkcjonowanie w mniejszej metropolii jest łatwiejsze. Warszawa to miasto pędu. Nikt nikogo nie zna. Liczą się pieniądze, pęd. Męczyłyby mnie wieczne korki, dalekie odległości od punktu A do punktu B.
Urodziłeś się w Warszawie, a Anastasiia?
- Pochodzi również ze stolicy, ale Ukrainy, czyli Kijowa.
Gdzie się poznaliście?
- W Białej Podlaskiej. Los nas połączył podczas jednej z imprez w akademiku. Od razu wpadła mi w oku i szybko przekonałem się, że to kobieta, z którą chcę spędzić resztę życia. Obecnie czekamy na ślub.
Kiedy się odbędzie?
- W lipcu. Jesteśmy ze sobą niespełna pięć lat i najwyższy czas, by sformalizować związek.
Wesele odbędzie się w Warszawie czy Kijowie?
- (śmiech - przyp. red.) Niepotrzebne są nam stolice. Będziemy bawić się w sali w Rokitnie.
Twoi rodzice znają okolicę?
- Oczywiście. Mama Agnieszka pochodzi z Międzyrzeca Podlaskiego, a tata Sławomir z Kąkolewnicy. Rodzina Nastii w większości będzie na wschodzie Polski po raz pierwszy, ale nie wszyscy. Mama i ciocia mojej narzeczonej już u nas byli. Anastasiia będzie starała się o polskie obywatelstwo.
W jakim języku rozmawiacie w domu?
- Częściej w rosyjskim. Mam opanowany na poziomie mocno komunikatywnym. Nawet jak jedziemy do rodziny mojej kobiety w okolice Moskwy, nie mam problemów z porozumieniem się z najbliższymi.