ROZMOWA Z Michajło Kaznokhą, pomocnikiem Podlasia Biała Podlaska
Daliśmy ciała
Co się stało?
- Wyszliśmy na boisko, by wreszcie zdobyć trzy punkty. Chcieliśmy, ale rywale byli szybsi, bardziej konkretniejsi. Zapewne środowe spotkanie weszło w nasze nogi. Nie dojechaliśmy na ten mecz. Brakowało odpowiedniego czasu na regenerację. To tylko jakieś tłumaczenie. Daliśmy ciała i tyle.
Daliście sobie wbić sześć goli...
- Nikt tego się nie spodziewał. Ostatnio przegraliśmy wysoko z Koroną II Kielce, ale od tamtego czasu były dobre wyniki, strzelaliśmy bramki. Teraz wszyscy zawaliliśmy.
Słyszałem o "jelitówce"...
- Gracze i trener narzekali. Jedni mieli rozwolnieni, kolejni wymiotowali, pojawiła się wysoka temperatura. Na mecz z Wisłą złożył się szereg nieszczęśliwych zdarzeń. Sędziowanie było również dziwne. Złe decyzje młodego arbitra nawarstwiały się. Traciliśmy gole po rykoszetach czy jak przy wybiciu Maćka Wrzoska, piłka spadła wprost pod nogi rywala, który uderzył z prawie połowy boiska. Nikt nie ma do niego pretensji. Wszyscy zawaliliśmy, bo jesteśmy zespołem.
Przed Wami wyjazd na mecz z Jutrzenką Giebułtów...
- Nie ma czasu, żeby płakać. Mamy pięć meczów do końca roku i w każdym postaramy się punktować. Poszukamy zwycięstwa, później następnego. Może gdybyśmy zdobyli kontaktowego gola, którego mógł zdobyć "Zabiel", sytuacja potoczyłaby się nieco inaczej. Może to by nas nakręciło. Może.