KILKADZIESIĄT "SZYBKICH" Z Tomaszem Kaliszukiem, zawodnikiem Lutni Piszczac
Mój brat jest młodszy o pięć minut
Tomasz, kim chciałeś zostać w dzieciństwie?
- Chciałem zostać strażakiem. Miałem możliwość pójścia do szkoły pożarniczej, jednak wybrałem inną drogę, z której też jestem bardzo zadowolony.
Jak to się stało, że zostałeś piłkarzem?
- Piłkarz to za dużo powiedziane. W szkole podstawowej wypatrzył mnie i brata bliźniaka nauczyciel wychowania fizycznego, który polecił nas dalej. Na pierwszy trening do TOP-u 54 Biała Podlaska zaprosił nas trener Przemysław Sałański, u którego trenowaliśmy sześć lat.
Ulubiony piłkarz w dzieciństwie?
- Ronaldinho. Od małego był dla mnie najlepszym piłkarzem.
Ulubiony trener poza Henrykiem Grodeckim?
- Przemysław Sałański. Był moim pierwszym szkoleniowcem, bardzo dużo mu zawdzięczam. Robił dobre i różnorodne treningi. Nie było nudy.
Ulubiony klub?
- AZS Podlasie Biała Podlaska i Legia Warszawa.
Drużyna, w której chciałbyś zagrać?
- Podlasie Biała Podlaska. Moja przygoda trwała tam zbyt krótko, więc chciałbym jeszcze kiedyś zagrać w zielono-białych barwach.
Klub, w którym nigdy byś nie zagrał?
- "Nigdy nie mówi nigdy", więc nie wymienię tutaj żadnego klubu.
Najlepszy piłkarz, przeciw któremu zagrałeś?
– Sebastian Szałachowski, który grał m.in. w Legii Warszawa, Górniku Łęczna czy ŁKS Łódź.
Najlepszy piłkarz w Ekstraklasie?
- Bardzo podziwiam Michała Karbownika z Legii Warszawa. Mimo bardzo młodego wieku świetnie sobie radzi w Ekstraklasie i pokazuje wysoki poziom. Myślę, że zajdzie daleko.
Najlepszy piłkarz Lutni Piszczac?
- Piotr Bołtowicz. "Buła" ma to coś do strzelania bramek. Jest lisem pola karnego. W rundzie jesiennej strzelił 12 goli.
Piłkarz Lutni, który może zrobić największą karierę?
- Dawid Hawryluk. Jest jeszcze młodym zawodnikiem, więc myślę, że może jeszcze rozwinąć skrzydła.
Którzy piłkarze trzymają szatnię Lutni?
- Kapitan drużyny Damian Artymiuk. Gra w Lutni bardzo długo. Ma charakter przywódcy, więc potrafi wszystkich zmotywować.
Największy żartowniś w drużynie?
- Adrian "Żyła" Hołownia i Mateusz "Kacula" Kacik. Potrafią rozbawić szatnie do łez. Przekonał się o tym nawet trener Henryk Grodecki, który też lubi żarty chłopaków.
Największy imprezowicz?
- Może nie powinienem go wydawać, ale każdy wie, że jest to Mateusz Cydejko. Podczas studiów "Cydej" nie opuścił żadnej imprezy, a mimo to zawsze był najlepszy na boisku.
Największy modniś?
- Tutaj stawiałbym na Mateusza Kacika. Nie raz zaskakiwał nas swoją stylizacją.
Największy nerwus?
- Myślę, że wyróżnia się tutaj Mariusz Łukasiewicz. Szybko się denerwuje, gdy coś pójdzie nie tak, a w akcie agresji napina swoje bicepsy.
Największy pantofel?
- Oczywiście jest to mój braciszek Bartek, jednak o krok za nim jest Mateusz Cydejko.
Największy fighter?
– Wszyscy walczą jak brat za brata, gdy jest taka potrzeba, to wiem, że pójdziemy "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego".
Którego z zawodników chciałbyś zobaczyć w "Turbokozaku"?
- Piotra Kurowskiego. Jest lubianym piłkarzem Lutni, więc myślę, że nie tylko ja chciałbym go tam zobaczyć, ale też kibice.
Najbardziej pamiętna impreza z kolegami z drużyny?
- Zakończenie sezonu 2015/2016. Tylko nieliczni znają szczegóły i wiedzą, co tam się działo (śmiech - przyp. red.).
Jesteś zwolennikiem czy przeciwnikiem pirotechniki na stadionach?
- Jestem zwolennikiem pirotechniki. To dodaje blasku na stadionach. Polscy kibice robią najlepsze oprawy na świecie, które powinnyśmy podziwiać.
Co cię denerwuje w działaczach Lutni?
- Jak dla mnie wszystko jest ok. Mogę tylko chwalić prezesa Piotra Dawidziuka i spółkę. Lutnia dba o zawodników i wizerunek klubu.
Wymarzone miejsce na wczasy?
- Od zawsze marzyłem, żeby odwiedzić Australię! Chciałbym zobaczyć kangury w ich naturalnym środowisku.
Najpiękniejsze miejsce, w którym byłeś?
- Odwiedziłem kilka pięknych miejsc, jednak najbardziej cenię sobie nasze wschodnie tereny.
Ulubiona muzyka?
- Słucham wszystkich gatunków muzyki, nie mam swojej ulubionej.
Jak sobie radzisz w kuchni?
– Bardzo dużo gotuje. Staram się przygotowywać różne rodzaje potraw. Nikt nie narzeka, więc myślę, że jest dobrze.
Popisowe danie?
- Popisowego dania nie mam, ale za to mój popisowy deser to ciasto marchewkowe. Zapraszam!
Ostatnio przeczytana książka?
- "Tatuażysta z Aushwitz". Lubię książki, które są oparte na prawdziwych osobach, wspomnieniach i wydarzeniach.
Szczególny prezent pod choinką?
- Pod choinkę dostałem swoje pierwsze korki. Mam do tego sentyment.
Czym zajmujesz się prywatnie?
- Studiuję logistykę w Warszawie i pracuję w centrum dystrybucyjnym.
Gdyby nie piłka nożna?
- Może sprawdziłbym się z innym sporcie. Dobrze radziłem sobie w skoku w dal, a teraz lubię trenować sztuki walki.
Bilet na mecz życia czy bilet w kosmos?
- Oczywiście, że bilet na mecz życia.
Górskie spacery czy morze?
- Spacery nad morzem. Preferuję szum morza i bryzę niż wiatr halny.
Na ryby czy na grzyby?
- Na grzyby. Lubię chodzić po lesie. Zawsze się wtedy relaksuję i mogę się uspokoić.
Wieś czy miasto?
- Wieś. W Ogrodnikach czuje się najlepiej.
Samotnie czy w tłumie?
- W tłumie, ale przyjaciół i znajomych.
Trzy rzeczy, które weźmiesz na bezludną wyspę?
- Nóż, sznurek i namiot. Myślę, że te rzeczy wystarczą, żeby przetrwać.
Filharmonia czy festyn?
- Wybieram festyn, bo w filharmonii jeszcze nie byłem.
Dres czy kołnierzyk?
- Dres, preferuje wygodny styl.
Ulubiona potrawa serwowana przez mamę Urszulę?
- Gołąbki.
Piwo czy whisky?
- Whisky.
Nie potrafię żyć bez...
- Rodziny i przyjaciół.
Wam pierwszym to powiem?
- W całej swojej przygodzie z piłką otrzymałem trzy czerwone kartki. Rekordową obejrzałem już w piątej minucie meczu.
Miejsce urodzenia?
- Biała Podlaska.
Numer buta?
- 43.
Samochód?
- Brak.
Żona/dziewczyna/dzieci?
- Dziewczyna Patrycja.
Ulubiona potrawa?
- Burger.
Czego nie wziąłbyś do ust?
- Oliwki. Nie smakują mi.
Wykształcenie?
- Wyższe.
Hobby?
- Sport i podróże.
Ksywa?
- "Kalosz".
Który z braci Kaliszuków jest młodszy? O ile?
- Bartek. Jest młodszy o pięć minut.
Jak można was rozpoznać?
- Lepiej gram w piłkę, jestem przystojniejszy i mądrzejszy (śmiech - przyp. red.). A tak serio, to ja jestem leworęczny, a Bartek praworęczny i on ma więcej piegów na twarzy.
Jak radzą sobie z tym wasze kobiety?
- Teraz to już nawet nie widzą nas jako bliźniaków. Za długo nas znają.
Czy w przeszłości robiliście jakieś rzeczy związane z podobieństwem?
- Zdarzało się. W szkole zamienialiśmy się sprawdzianami z matematyki. Nauczycielka zapisała w dzienniku, po której stronie siedzę ja i brat, żeby nas rozróżnić, jednak z tym sobie też dawaliśmy radę.
Zagraliście kiedyś nie na swoich danych?
- Ne było takiej potrzeby.