reklama

Jesionek: Nie potrafię się opanować (CAŁY WYWIAD)

Opublikowano:
Autor:

Jesionek: Nie potrafię się opanować (CAŁY WYWIAD) - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportJest wychowankiem TOP-u 54 Biała Podlaska. Przez kilka lat reprezentował barwy Podlasia, z krótką przerwą na występy w LZS-ie Dobryń, Hetmanie Zamość oraz Huraganie Międzyrzec Podlaski. Ponad cztery lata temu doznał fatalnie wyglądającej kontuzji, po której nie zdołał wrócić do pełnej sprawności. Dzisiaj jest asystentem trenera w Podlasiu. Przed państwem Adrian "Fred" Jesionek.

ROZMOWA Z Adrianem Jesionkiem, byłym zawodnikiem Podlasia, a obecnie asystentem Władimira Geworkiana
Nie potrafię się opanować

Pamiętasz, co działo się 15 kwietnia 2015 roku?

- Dokładnie. Graliśmy z Motorem Lublin. Wszedłem na boisko za Kamila Kocoła, jednak nie dotrwałem do końca. W asyście obrońcy wyskoczyłem do górnej piłki zagranej od bramkarza. Rywal lekko mnie popchnął i upadłem na nogę. Poczułem, że coś strzeliło. Wisiała nienaturalnie krzywo. Pamiętam, że mnie cuciłeś. Z opowieści wiem, że wszyscy odeszli, bojąc się widoku mojej nogi. Nie przestraszyłeś się i mi pomogłeś.

To był odruch...

- Ale bardzo ważny. Mam w głowie również głos, jak ktoś woła, by otworzyć bramę stadionu. Obudziłem się w szpitalu już po narkozie. Noga była wyprostowana.

A wcześniej jaka była diagnoza?

- Doznałem zerwania wszystkich więzadeł oraz łąkotki.

Pamiętam, że rzepka była przesunięta o 90 stopni do środka...

- To tak wyglądało. To wystawała kość udowa. Początkowo w szpitalu taka była diagnoza. Po prześwietleniu okazało się, że to głowa kości udowej.

Tamten moment przekreślił twoją przygodę z piłką...

- Niestety. W tym momencie jestem w stanie wyjść na boisko ze znajomymi, pokopać, pobawić się. Nie mogę grać agresywnie, a przede wszystkim moi potencjalni rywale doskonale o tym wiedzą. Mam duży uszczerbek na zdrowiu. Nawet dzisiaj noga nie zgina się jak u zdrowych osób. Nie jest stabilna, mimo czterech operacji. Przyzwyczaiłem się do tego. Nie myślę o tym. Do momentu kontuzji, piłka była bardzo ważna w moim życiu. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że kontuzja może przekreślić to, co kochałem i kocham. Myślałem, że po operacji i rehabilitacji wrócę na boisko.

Nie udało się...

- Sądziłem, że po roku znowu będę w drużynie. Miałem 26 lat. Chciałem grać dalej na trzecioligowym poziomie. Później zaczęło do mnie dochodzić, że po drugiej, trzeciej i czwartej operacji zdrowie nie wraca. Musiałem przyzwyczaić się, że zakończył się pewien etap w moim życiu.

Nie ma co ukrywać, że odciąłeś się od piłki...

- Zdarzało mi się sporadycznie przyjść i popatrzeć na poczynania kolegów. Ciężko było mi fizycznie, a przede wszystkim psychicznie pójść na stadion. Wolałem posiedzieć w domu. Zapewne byłoby tak do dzisiaj. Zmieniło się to za czasów Władimira Geworkiana.

Wcześniej pełniłeś rolę kierownika drużyny...

- To było podczas pracy z zespołem Jacka Syryjczyka. Klub nie był mi w stanie pomóc finansowo, więc zaproponował pracę w Podlasiu. Zgodziłem się.

Jesienią dużo się zmieniło...

- Przemysława Sałańskiego zastąpił Geworkian. Zadzwonił z tą informacją i zaproponował mi pracę asystenta w Podlasiu. Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy. Tonowałem jego zapał w kierunku mojej osoby, bo wcześniej pracowałem tylko z dziećmi. Sam nie wiedziałem, czy sobie poradzę. Nigdy nie myślałem o pracy z seniorami. Będąc zawodnikiem, nie snułem planów na przyszłość. Wówczas było za wcześnie. Nie czułem tego. Po rozmowie zgodziłem się mu pomagać do końca rundy. Przyszedłem i spróbowałem.

Wciągnęło?

- Drużyna mnie zaakceptowała. Przychodzenie na treningi sprawia mi wielką radość. Robię to z uśmiechem na twarzy. Poczułem zapach szatni, wyjazdy na mecze, odprawy, analizy. Zimą będziemy rozmawiać o mojej przyszłości.

Jak pamiętam, byłeś cichym zawodnikiem. Sędziowie nie mieli z tobą problemów...

- A teraz to się zmieniło. Dużo krzyczę, a wręcz się drę. Często nie umiem się opanować. Na boisku biegałem i walczyłem. Emocje uchodziły wraz ze zmęczeniem. Teraz jestem na siebie zły, ale z nastaniem kolejnych zawodów znowu robię to samo. To jest silniejsze ode mnie. Emocje biorą górę.

Z tego, co wiem, jesteś najtańszym asystentem trenera w trzeciej lidze...

- Gdy przychodziłem do klubu, mówiłem, że mam stabilną pracę, a chcę spróbować sił w nowym otoczeniu. Podkreślałem, że porozmawiamy po zakończeniu rundy. Tak też się stało. Chciałem, żeby było chociaż na paliwo. Wiedziałem, że w klubie się nie przelewa, a Podlasie nie jest dla mnie obcym tworem, a częścią mojego życia, w którym spędziłem piękne chwile.

Jak wygląda twoje życie prywatne?

- Od roku pracuję w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego. Jestem kierownikiem sekcji. Wcześniej byłem pracownikiem Straży Granicznej. Po godzinach biegałem, chodziłem na siłownię. Aktywnie spędzałem czas. W trakcie rundy musiałem to rzucić, gdyż ważniejsze były obowiązki w Podlasiu.

Oprócz pracy asystenta jesteś również tłumaczem Geworkiana, bo jak wiadomo, trener lubi łączyć swój język z naszym...

- Dokładnie. Nawet gdy byłem graczem Podlasia, w zespole byli zawodnicy zza wschodu Polski: Dmitrij Ekimov, Wadim Kuczinskij, mógłbym wymieniać dalej. Od każdego "łapałem" trochę języka. Dzięki temu dużo rozumiałem i potrafiłem rozmawiać w tym języku i przez jakiś czas byłem tłumaczem w straży. Przesiąknąłem tym. Czasami zdarza mi się zaciągać po rosyjsku.

Czujesz się spełnionym zawodnikiem?

- Miałem nadzieję na coś więcej. Przeżyłem piękne chwile, ale jestem świadomy, że miałem ograniczenia uwarunkowane umiejętnościami, warunki fizyczne. Liczyłem, że zagram na nieco wyższym poziomie niż trzecia liga. Życie napisało inny scenariusz.

 

KIBIC MA GŁOS
Cezary Hince
W czasie pierwszej przygody trenera Geworkiana z Podlasiem, to właśnie Adrian Jesionek był jednym z liderów drużyny w latach 2011-2013. Sam piłkarz przy tym trenerze osiągnął szczyt swojej formy. Nie bez znaczenia była również dobra znajomość u "Freda" języka rosyjskiego. Bardzo dobre mecze i gole "Jesiona" wiosną 2012 r. przyczyniły się do walki klubu o awans do II ligi. Gdyby nie kontuzja uważam, że Adrian byłby przez kolejne lata jednym z liderów drużyny z Białej. W minionych tygodniach Adrian mógł powrócić do piłki dzięki znajomości i zaufaniu ze strony białoruskiego szkoleniowca. Mogę po nim spodziewać się solidnego przygotowania do treningów i wizji pracy w klubie pod kierunkiem Geworkiana

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE