ROZMOWA Z Władimirem Geworkianem, trenerem Podlasia Biała Podlaska
Potrzebny jest czas i spokój, by ten zespół poszedł do przodu
Remis to dobry wynik?
- Zależy, z której strony będziemy patrzeć. Na początku mieliśmy trochę szczęścia. Niestrzelony karny, poprzeczka. Objęliśmy prowadzenie, a po przerwie kilkukrotnie byliśmy bliscy trafienia. Trzeba oddać, bo gospodarze mogli nas pokarać. Bardzo dobrze spisywał się Maciek Wrzosek. Odbił strzał Damiana Gałązki, Jakuba Syryjczyka, a Mariusz Chmielewski przestrzelił głową z kilku metrów. Po naszej stronie blisko szczęścia był Mychajło Kaznokha czy dwukrotnie Karol Buzun. Zawsze czegoś brakowało.
Ale remis?
- To sprawiedliwy wynik. Oba zespoły mogły wygrać, a skończyło się podziałem punktów. Żadna z ekip nie jest z tego zadowolona, ale taka jest rzeczywistość. Trzeba się z tym pogodzić. Występ w Radzyniu Podlaskim był jednym z lepszych w naszym wykonaniu.
Ja wiem, ale dlaczego Michał Wszołek i Jacek Mielnik zeszli z boiska po kilkunastu minutach?
- Taki był nasz plan.
Co on miał wnieść?
- To było celowe działanie. Każdy zawodnik wie, czego od niego oczekują. Michał i Jacek mieli za zadanie wyjść i dać jak najwięcej z siebie w ataku. Później mieli zmienić ich: Paweł Zabielski i Karol Buzun. Tak zrobiliśmy. Chciałem ich mieć od 20. do 90. minuty. Obaj nie są gotowi na całe spotkanie. Wolałem, by byli na boisko w ostatnich fragmentach spotkania.
Nie boi się pan eksperymentować?
- Jarek Kosieradzki został przestawiony na środkowego obrońcę, a na boku defensywy jest Mateusz Jastrzębski, który przychodził do Podlasia jako napastnik. Cały czas szukam rozwiązań. To nic strasznego. Zimą będziemy próbować kolejnych graczy na różnych pozycjach. Potrzebny jest czas i spokój, by ten zespół poszedł do przodu.