reklama

Gąsiorowski: Chciałbym sędziować Ekstraklasę

Opublikowano:
Autor:

Gąsiorowski: Chciałbym sędziować Ekstraklasę - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportGąsiorowski: Chciałbym sędziować Ekstraklasę

ROZMOWA Z Konradem Gąsiorowskim, sędzią II ligi

Chciałbym sędziować Ekstraklasę

Dlaczego warto spróbować swoich sił?

- Jest to możliwość dla każdego fana piłki nożnej kontynuowania przygody z futbolem. Ci, którzy nie mogą już uprawiać futbolu, mogą związać się z tą dyscypliną w nieco inny sposób.

 

Co daje praca sędziego?

- Kształtowanie charakteru, umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach -  to swoista szkoła życia. Możemy się spełniać jako rozstrzygający na boisku. Jesteś aktywnym uczestnikiem piłkarskiego spotkania.

 

 

Bez jakich cech nie byłoby dobrego sędziego?

- Odporność psychiczna, asertywność i systematyczność. Musimy dbać o swoje zdrowie, przestrzegać diety. Samodyscyplina jest bardzo pożądaną cechą. Trzeba od czasu do czasu wziąć w ręce przepisy i przeanalizować poszczególne artykuły.

 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z gwizdkiem?

- Jak większości sędziów od gry w zespole. Grałem w juniorach Agrosportu Leśna Podlaska i po skończeniu wieku juniora poszedłem do liceum. Nie miałem czasu na regularne treningi, więc zdecydowałem się na pracę arbitra.

 

Ile lat sędziujesz mecze?

- Już 20 lat!

 

Były chwile zawahania?

- Oczywiście. Wielu sędziów na początku kariery zniechęca się i rezygnuje. Ja też miałem chwile zwątpienia. Zastanawiałem się, po co to robię. Często spotykamy się z nieuzasadnioną krytyką, młodzi sędziowie jeszcze nieuodpornieni na atmosferę na najniższych ligach często kończą przygodę z gwizdkiem, nim rozpocznie się ona na dobre. Wynagrodzenie arbitra w niższych ligach nie jest powalające. Zderzenie meczów oglądanych w telewizji z rzeczywistością B klasy przerasta wielu adeptów sędziowania. Aktywnie włączyłem się w akcję #SzacunekDlaArbitra. Film o młodych sędziach daje wiele do myślenia nawet najbardziej zagorzałym "kibicom", pozwala zrozumieć charakter pracy sędziego. Całe środowisko piłkarskie musi pochylić się nad problemem agresji wobec sędziów. Musimy sobie zdać sprawę, że bez sędziów nie będzie tego sportu. Błędy ludzkie są wkalkulowane w piłkę nożną. Sędzia też jest człowiekiem i ma prawo do pomyłek. Żaden arbiter nie jedzie na mecz z przeświadczeniem, że celowo skrzywdzi jakąś drużynę.

 

W poprzednim sezonie jako pierwszy w historii przedstawiciel naszego związku zacząłeś sędziować mecze na zapleczu Ekstraklasy. Na początku przygody z gwizdkiem sądziłeś, że będziesz rozstrzygał spotkania na takim poziomie?

- Początkowo nie myślałem o tym. Przede wszystkim chciałem sędziować. Później apetyt zaczął rosnąć i powiem nieskromnie, że chciałem być pierwszoligowym arbitrem.

 

Jakie masz marzenia?

- Chciałbym poprowadzić mecz w Ekstraklasie. Robię wszystko, by tak się stało. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane wyjść na boisko w roli arbitra najwyższej klasy rozgrywkowej.

 

Ekstraklasy już dotknąłeś...

- Dokładnie. Oprócz sędziowania pierwszej ligi, jeżdżę na Ekstraklasę jako sędzia techniczny. Ekstraklasa to coś wyjątkowego. Mogę uczestniczyć i być świadkiem meczu, który przeradza się w widowisko. Bywam na pięknych stadionach, wypełnionych tysiącami kibiców. Spotykam się ze znakomitymi trenerami czy zawodnikami reprezentacji narodowej. Zdarzyły mi się też zawody międzynarodowe. Ostatnio prowadziłem zawody reprezentacji Polski i Kolumbii (U-16).

 

Która ławka w Ekstraklasie jest najtrudniejsza do opanowania?

- Wszyscy sędziowie wiedzą, że najgorzej było z ekipami z Michałem Probierzem na czele. Sprawiał dużo problemów, ale z drugiej strony to część jego fachu, gry.

 

Jeden weekend, a Ty potrafisz w sobotę być w Chorzowie i sędziować mecz Ruchu, by następnego dnia rozstrzygać losy w Klasie Okręgowej...

- Dokładnie. Jeśli o Klasie Okręgowej mowa, to miałem fajną historię. Wezwałem do siebie kapitana jednej z drużyn, żeby mu podziękować za uspokojenie kibiców. Sięgnąłem do kieszonki, gdzie zawsze miałem czerwoną kartkę. Przestraszył się, że zejdzie z boiska. Wyciągnąłem zielony kartonik Fair Play. Spotkało się to z brawami. Kilka dni później siedziałem w jacuzzi. Dosiadł się do mnie jeden z piłkarzy. Okazało się, że grał w tym meczu. Wiedział, że jestem sędzią, ale nie pamiętał jak się nazywam. Rozmawialiśmy o piłce. Zaczął temat sędziowania. Powiedział, że najbardziej lubi Gąsiorowskiego. Nie wiedziałem, czy żartuje. Odparłem, że też lubię patrzeć, gdy on sędziuje. Opowiadał o meczu z zieloną kartką. Przytakiwałem. Tak się rozstaliśmy z przeświadczeniem, że obaj lubimy Gąsiorowskiego. Opowiadał o mnie nie wiedząc, że siedzi ze mną w jednym basenie.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE