ROZMOWA Z Karolem Filipkiem, nowym prezesem Podlasia Biała Podlaska
Podlasie to ja! Podlasie to ty!
Podczas wcześniejszego Nadzwyczajnego Walnego Zebrania Członków Podlasia poprosiliście o kontrolę finansów w klubie. Jak wypadła?
- Kontrola przeprowadzona była przez Urząd Miasta i miała na celu sprawdzenie wydatkowania dotacji miejskich na Klub. Nie otrzymaliśmy żadnych informacji, że coś jest nie tak więc ufamy, że te środki są rozliczone prawidłowo.
Chcieliśmy audytu środków miejskich. Dlaczego?
- Wziąłbyś się za pracę w nowym miejscu, jeśli byłoby coś nie tak? Co by się stało i kto odpowiadałby za to, jeśli po miesiącu czy dwóch zaczęłyby wypadać trupy z szaf. Nikt nie chciałby takich niemiłych zaskoczeń.
Dlaczego zdecydowałeś się wziąć na siebie funkcję prezesa?
- Kilka tygodni temu rozmawiałem z Kamilem Twarowskim i Tomaszem Buraczewskim, który działają w TOP-ie 54 Biała Podlaska. Namówili mnie, byśmy razem mogli działać. Początkowo podchodziłem do tematu niechętnie z powodu braku czasu.Gdyby oni w tym nie uczestniczyli, nie byłoby mnie w tym momencie w klubie.
Tomek i Kamil to osoby, które są mocno związane z klubem?
- Grali kiedyś tutaj ze sporymi sukcesami. Kamil jest świetny w sprawach organizacyjnych i motywacyjnych. Tomek odpowiada za sprawy sportowe, w których jest specjalistą! Okazało się, że oni z racji pełnienia funkcji w młodzieżowym klubie nie mogą być równocześnie członkami zarządu Podlasia. Będą pomagać radą i doświadczeniem. W niedługim czasie zamierzamy połączyć się i stworzyć jeden wielki klub. Do zarządu weszli również Ernest Jaroszek oraz Marcin Jakóbiuk. Każdy z członków ma "na sobie" zadania do wykonania, które regularnie będziemy raportować, odhaczać i ustalać kolejne.
Klub, który w tym momencie znalazł się na zakręcie...
- Wszyscy dookoła wiedzą, że w Podlasiu jest źle. Uwierz mi, że brak stadionu w tym momencie nie jest największym problemem Podlasia. Nie pomogły przepychanki z władzami związku odnośnie ligi, w której zagramy. Niektórzy zawodnicy nie chcieli czekać i znaleźli sobie nowe kluby. Rozumiem ich i życzę wszystkim powodzenia. Jedną z naszych motywacji jest to, aby to oni wkrótce pytali czy mogą wrócić do Podlasia.
Przed Tobą duże wyzwanie?
- Jestem mocno związany w klubem, gdyż w przeszłości występowałem w Podlasiu. To klub z mojego miasta. Mamy pomysły i zasoby ludzkie w zarządzie. Wraz z kolegami widzimy spory potencjał. Wierzę, że uda się nam zrealizować plan. Będziemy chcieli przywrócić blask klubowi. Życzyłbym sobie, byśmy stworzyli klimat jaki panował wokół drużyny kilkanaście lat temu.
Zespół zagra w czwartej lidze. To dobra wiadomość?
- Wszyscy spodziewali się innej decyzji Polskiego Związku Piłki Nożnej. Rzeczywistość okazała się inna i trzeba się z tym pogodzić. Mamy niższą klasę rozgrywkową, a co za tym idzie potrzebne są nam mniejsze środki, by funkcjonować w najbliższej przyszłości. Swojej pracy na rzecz Podlasia nie warunkowaliśmy czwartą czy trzecią ligą. Gdyby była szósta, też byśmy weszli w klub. Najważniejsze były zadłużenia, stan obecny, możliwości i plany na przyszłość.
Powalczymy o awans?
- Chcielibyśmy grać w jak najwyższej klasie rozgrywkowej, ale w momencie, kiedy będzie nas na to stać. Musimy przestać robić awans za wszelką cenę, "na aferę" czyli jakoś się uda, później zobaczymy. Na teraz nie mamy dopiętego budżetu do końca 2019 roku...
Dobre podejście...
- Dla mnie ważniejsze jest to, by na meczach Podlasia było po kilka tysięcy osób w czwartej lidze, a nie pół tysiąca w drugiej. W piłce nożnej ważniejsza jest perspektywa grania dla kibiców. Chciałbym, by spotkania o punkty przyciągały ludzi. To ma być miejsce rozrywki.
Pomarzymy trochę?
- Dawaj.
Za trzy czy cztery lata jedziesz na mecz Podlasia...
- Przy bramie chciałbym zobaczyć kolejkę ludzi przy kasach. Liczę, że w niedalekiej przyszłości o sile zespołu będzie decydować młodzież z Białej Podlaskiej i najbliższej okolicy, dla których gra w seniorach byłaby czymś wielkim. Mieliby być to chłopcy, którzy przeszli wszystkie szczeble w grupach młodzieżowych w naszym klubie. Chcemy właśnie im płacić pieniądze. Piłka będzie dla nich dodatkiem do studiów, życia w Białej Podlaskiej. Marzę, by na trybunach były ich żony, dzieci, rodzice, dziadkowie, znajomi. Chciałbym, by mecz piłki nożnej był raz na dwa tygodnie wielkim świętem w mieście.
Niedawno wspominałeś o atrakcjach dla dzieci?
- Oczywiście. W tym momencie ciężko spekulować. Wiadomo, że dwulatek nie wysiedzi półtorej godziny wpatrzony w murawę. Trzeba zapewnić mu zajęcie. Animatorów lub jakieś inne atrakcje. Chciałbym widzieć też tych brzdąców w meczowych t-shirtach Podlasia tych samych, w których właśnie po murawie biegają zawodnicy. Jest mnóstwo pomysłów i trochę mało czasu na ich wdrożenie. Tutaj musimy zadziałać szybko. Chciałbym, by stadion był miejscem spotkań mieszkańców miasta. To jest miejsce nas wszystkich - samorządowców, ludzi biznesu, ultrasów, rodzin z dziećmi. Wszyscy w szalikach i koszulkach w barwach klubu.
Kiedy po raz pierwszy pojawiłeś się na meczu Podlasia?
- Miałem kilka lat. Nie wiedziałem, że mam możliwość wejścia za darmo. Czaiłem się przy ogrodzeniu i musiałem je przeskoczyć, by pójść na trybuny. W dodatku siatka ogradzająca stadion była co jakiś czas znaczona smarami, by odstraszyć potencjalnych widzów "na gapę". Dla mnie nie były przeszkodą wymazane ręce czy koszulka. Chciałem zobaczyć piłkarzy w akcji. W obecnych czasach trudno uwierzyć, aby dziesięciolatek tak mocno chciał zobaczyć mecz. Wierzę, że to się zmieni.
Jak widać byłeś mocno zdeterminowany...
- Mecz Podlasia był świętem w moim dzieciństwie. To były czasy kiedy Maciek Biegajło, mój ówczesny nauczyciel w szkole podstawowej był jedną z gwiazd Podlasia. Wtedy imponowali mi również, wspomniany wcześniej Kamil i mój obecny dobry znajomy – Wojtek Kopytiuk. Chciałem przeskoczyć bramę i usiąść na murku pod trybuną główną, by być jak najbliżej moich idoli.
Po kilku latach miałeś możliwość grać w Podlasiu...
- Trochę występów zaliczyłem i strzeliłem kilka goli na poziomie czwartej ligi. Opowiem ci pewną historię.
Dawaj...
- Pamiętasz Patrika Magiera. To był zawodnik! Ale tym razem to nie jest historia z boiska! Byliśmy nad jeziorem w Okunince. Wieczorem śpiewaliśmy piosenki sławiące klub. Spotkała nas grupa kibiców Motoru Lublin i Chełmianki Chełm. Mieli problem. Zadali pytanie czy jesteśmy "za Podlasiem". Patrik bez zastanowienia wypalił: "Podlasie to ja!". Grupa kibiców z Motoru popatrzyła po sobie i poszli dalej. Dodam, że była to "silna" grupa. Ta sytuacja bardzo utkwiła mi w pamięci. Chłopak przyjechał ze Szwecji do miasta swojego ojca i nie powiedział, że gra w Podlasiu lub kibicuje temu klubowi, ale że ten klub to właśnie on! To była dla mnie mega lekcja! Od tamtego momentu to jest moje hasło! Chciałbym, by wszyscy tak postępowali. Drogi kibicu, mieszkańcu Białej Podlaskiej - Podlasie to Ty. Podlasie to klub, który tworzą właśnie mieszkańcy miasta, sympatycy piłki nożnej. Podoba mi się to, jak rozmawiam z tobą Mateusz, to ty mówisz: "nasz Klub", "nasze Podlasie". Chciałbym, by każdy myślał w ten sposób: co mogę zrobić dobrego dla mojej drużyny, a nie co klub ma mi dać.
Jest szansa, by prezes założył jeszcze buty na nogi i pomógł zespołowi?
– Gdyby dowiedziała się o tym moja żona Agnieszka, miałbym dużo nieprzyjemności (śmiech - przyp. red.). Tak poważnie to mimo, że aktualnie mamy mało zawodników to wiem, że to silna ekipa, która będzie walczyć o punkty. Gdyby zdarzyła się sytuacja, że będzie brakować jedenastego, to mogę pomóc na boisku, ale tylko w ataku (śmiech - przy. red.).
Słyszałem opinię, że będziecie rządzić Podlasiem dla korzyści majątkowych...
- Dobre (śmiech - przyp. red.). Każdą złotówkę otrzymaną od sponsorów czy Urzędu Miasta trzeba rozliczyć. Praca w zarządzie jest na zasadzie wolontariatu. Powiem dosadnie, na Podlasiu nikt z nas się nie dorobi, a może tylko stracić.
Kariera?
- Przestań. Każdy z nas ma swoje życie prywatne. Mam swój biznes, Ernest ma pracę, podobnie jak Marcin. Kamil i Tomek również nie nudzą się na co dzień. Zresztą, jeśli ktoś ma jakieś żale i zapytania, zapraszam do rozmowy. Również chciałbym, by kibice Podlasia zaczepiali nas i pomagali radą, dobrym słowem, a jak ktoś ma trochę więcej złotówek to może pomóc klubowi. Nie nam. My nie oczekujemy pochwał, klaskania ani pieniędzy za pracę na rzecz Podlasia. Jeszcze raz: Podlasie to ja. Podlasie to ty.