ROZMOWA Z Sebastianem Całką, zwycięzcą turnieju
Chciałem wygrać
Spodziewałeś się wygranej?
- Oczywiście, że nie. Dla mnie najważniejsza była zabawa. Był to pierwszy taki turniej, więc nie wiedziałem, czego się spodziewać. Ostatecznie, przy wielkim szczęściu, udało się zdobyć mistrzostwo.
Jak to się stało, że znalazłeś się w gronie uczestników?
- Zadzwonił do mnie prezes Podlasia Karol Filipek. Zapytał, czy wystąpię. Wiedział, że dużo gram w FIFĘ. Czułem się mocny w grę, więc zgodziłem się od razu. Powiem szczerze, że miało mnie nie być w tym turnieju. W ostatniej chwili zastąpiłem kolegę z drużyny - Olafa Martynka.
W spotkaniach grupowych odniosłeś dwa zwycięstwa, remis i porażkę...
- Gdy udało mi się wyjść z grupy, bardzo chciałem wygrać ten turniej.
Grałeś zespołem reprezentacji Niemiec...
- Ale to w półfinałach, gdyż odbyło się losowanie. Trafiłem na naszych zachodnich sąsiadów. Pozostali koledzy wczuli się w graczy kadr: Hiszpanii, Włoch i Polski. W grupie wszyscy uczestnicy grali reprezentacją Francji.
Jaką otrzymałeś nagrodę?
- Puchar, pendrive, gadżety promujące sponsorów oraz Lublin, voucher na badania i podobno mam jeszcze otrzymać koszulkę reprezentanta kraju - Damiana Szymańskiego.
Jak sobie radzisz w czasach koronawirusa?
- Wiadomo, że sytuacja jest poważna. Staram się rzadziej wychodzić z domu, oczywiście nie zapominając o maseczce i rękawiczkach.
Na co dzień normalnie trenujecie w Podlasiu?
- Dokładnie. Gdy rozpoczęliśmy treningi w grupach, przyjechałem do Białej Podlaskiej. Uczelnia odbywa się systemem on-line, ale chciałem normalnie ćwiczyć z zespołem. Wsiadłem w auto w Bartoszycach, niewielkim mieście w województwie warmińsko-mazurskim i przejechałem 350 kilometrów, by być z drużyną.