ROZMOWA Z Rafałem Borysiukiem, trenerem Orląt Radzyń Podlaski
Brakuje nam grama szczęścia, farta
Punkt cieszy?
- A skąd. Straciliśmy dwa punkty. Takie mecze u siebie powinniśmy wygrywać. Mogliśmy rozpocząć spotkanie idealnie, ale nie wykorzystaliśmy karnego. Później Podlasie po raz drugi uratowała poprzeczka. Nie udało się. Trzeba żyć dalej.
Po raz kolejny udowodniliście, że siła rażenia Orląt jest bardzo kiepska...
- Nic na to nie poradzę. Przecież nie przebiorę się i nie wejdę na boisko. Cierpimy w tej rundzie, jeśli chodzi o ofensywę. Czekamy na przełamanie. Sytuacji stworzymy sobie bardzo dużo, ale brakuje postawienia kropki nad "i". W meczu z Podlasiem Maciej Wrzosek zagrał mecz życia i mamy tylko punkt. Brakuje nam grama szczęścia, farta.
W końcówce uśmiechałeś się pod nosem, chociaż był remis...
- Nie potrafię tego zmienić, wpłynąć na zawodników. Może potrzebny jest psycholog w drużynie, chociaż nie mają wielkiego ciśnienia. Nasze wyniki siedzą w głowach zawodników. Uśmiechałem się, bo inaczej nie umiałem. Nie strzeliliśmy goli w sytuacjach, w których nie można było się pomylić. A jednak! Nie wiem, co mogę jeszcze zrobić. Na treningach wykonujemy bardzo dobrą pracę, ale brakuje przełamania w postaci zwycięstwa. Każdy mecz to ciśnienie. Siedzi w głowach chęć triumfu. Pojawia się niecierpliwość.
Derby, a na trybunach garstka widzów...
- Termin środowy nie jest najlepszym dla widowisk piłkarskich. Do tego zabrakło naszych najwierniejszych fanów, którzy wspierają nas również na wyjazdach. Potrzebujemy naszych kibiców. Oczywiście, pojawili się ci, którzy nas dopingują, ale też tacy, którym wyniki są obojętne, a porażki jeszcze bardziej napędzają do komentowania.