reklama

Bialczanka zagrała w Orlen Lidze

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: FOT. WOJCIECH FIGURSKI / 058sport.pl

Bialczanka zagrała w Orlen Lidze - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportRocznik 1998. Młoda siatkarka pochodzi z Białej Podlaskiej. Od sierpnia jest zawodniczką Atomu Trefl Sopot. 15 października przeszła do historii.

Klan Ań

By dobrze zrozumieć artykuł należy rozpocząć od wytłumaczenia. Ania Bodasińska ma 18 lat i jest córką Anny i Sławomira Bodasińskich. Babcia ze strony mamy ma na imię ... Anna i jest żoną Roberta Wej. - Nie wiem dlaczego mam takie imię - mówi Anna Bodasińska. Z kolei nasza córka jest dociekliwa i często o to się pyta. Sławek tłumaczy to tym, że jestem dla niego bardzo ważna, urodziłam mu zdrową i piękną dziewczynkę i dlatego chciał dać jej imię po mnie i swojej teściowej - dodaje.

Utalentowana

Ania Bodasińska jest córką doktorów nauk o kulturze fizycznej Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie Filii w Białej Podlaskiej. - Sport to nie jedyny kierunek, w którym nasza córka umiała się odnaleźć. Gra na pianinie, skończyła szkołę muzyczną, pięknie śpiewa. Jako mała dziewczyna wygrywała konkursy, miała epizod w zespole "Chwilka". Zawsze plątała się przy nas - rodzicach trenerach - mówi jej mama.

Bez nacisków

Bohaterka artykułu bardzo wcześnie zaczęła chodzić. - Miała osiem miesięcy, a już biegała. Zabieraliśmy ją na treningi siatkarskie i z piłki ręcznej. Ania dobrze czuła się w hali sportowej, więc była z nami na treningach. Kariera mojego męża, a Ani taty trwała dłużej, dlatego częściej była ze mną na moich zajęciach sportowych. Pracowałam z dziewczętami, więc było jej bliżej do bawienia się ze starszymi koleżankami. Piłka w jej rękach była nieodzownym atrybutem w życiu codziennym. Nie pamiętam liczby piłek w naszym domu, ale było ich naprawdę dużo. Wybrała siatkówkę, chociaż Sławek widział ją jako skrzydłową - dodaje.

Jak to się zaczęło?

Jako przedszkolak zaczęła przychodzić ze swoją mamą na zajęcia w Jagiellończyku Biała Podlaska. Wszystkie dziewczynki były o trzy-cztery lata starsze. - Była najmłodsza, najniższa. Nie umiała wykonywać wszystkich ćwiczeń, ale nauka techniki szła jej bardzo szybko. Pamiętam jak zabrałam ją rok później na specjalizację instruktorską z piłki siatkowej dla studentów. Już wtedy znakomicie potrafiła wykonać egzamin rekrutujący kandydatów - mówi Anna.

Od czwartej klasy rodzice posłali ją do klasy sportowej do Szkoły Podstawowej nr 6 i automatycznie stała się zawodniczką Szóstki Biała Podlaska. Tam zaczęły się regularne treningi i sukcesy. Przez pięć lat trenowała pod okiem Bożeny i Grzegorza Gajewskich. W czwartej klasie uczestniczyła w Mistrzostwach Polski w minisiatkówce KINDER+Sport (w dwójkach siatkarskich). Zdobyła złoty medal i w nagrodę pojechała do włoskiej Maceraty. Rok wcześniej wywalczyła brąz. Z Szóstką dwukrotnie uczestniczyła w finałach mistrzostw kraju w kategorii młodziczek. Co ciekawe, Gajewski był również trenerem jej mamy. 

Ciągle mało...

W 2011 roku trafiła do ŁKS-u Łódź. - Ani cały czas było mało. Zgłosiłam ją do seniorek trzecioligowego AZS-u. Jest przeambitna, głodna sukcesu. A ona cały czas chciała iść dalej i wyżej. Mówiła mi, że nie ma na kim się wzorować, że chce grac z lepszymi od siebie...  W naszym mieście nie było silnej drużyny seniorskiej, a ona szukała wzorców. Któregoś dnia zadzwonił do nas Krzysztof Świta, który zaczął budować siatkówkę w Łodzi. Ania była przeszczęśliwa. W trzeciej klasie gimnazjum przeniosła się do ŁKS-u. Uczyła się w Szkole Mistrzostwa Sportowego Marcina Gortata - wspomina jej rodzicielka.

Niewyjaśnione przyczyny

Przygoda trwała dwa lata. Kolejne kroki skierowała w stronę Budowlanych Łódź. Występowała w juniorkach, Młodej Lidze oraz trenowała z seniorkami z ORLEN Ligi. Jak przyznaje jej mama, przełomowym momentem w karierze jej córki był prawdopodobnie mecz Budowlanych z Atomem Trefl w Sopocie (Młoda Liga). Łodzianki wygrały 3:2 z ówczesnymi mistrzyniami kraju. Zauważył ją tam trener Piotr Matela. Zobaczył w niej spory potencjał i zaproponował występy w Młodej Lidze w Atomie. Po zawirowaniach finansowych, wycofaniu się głównego sponsora, Ania Bodasińska została pełnoprawną zawodniczką drużyny seniorek. 

Została libero

Ania próbowała swoich sił jako przyjmująca, rozgrywająca. - Zawsze lubiła przynosić punkty drużynie. Mimo niskiego wzrostu, jak na siatkarkę zawsze była silna, szybka i bardzo skoczna. Stroniła od pozycji libero. Podejrzewam, że nie do końca wiedziała, na czym polega ta pozycja. To trener Piotr Matela obiecał nam, że w Sopocie przekwalifikuje ją na libero i dotrzymał słowa. Pokazał jej także, jak ważną funkcję pełni ta pozycja w zespole siatkarskim. Od sierpnia poczyniła niesamowite postępy, jednak cały czas zdaje sobie sprawę, że do perfekcji brakuje jej jeszcze bardzo wiele - przyznaje mama.

Uparta

W maju Ania Bodasińska została zaproszona na testy do Sopotu. Trener zasugerował jej, że ma nieco za dużo kilogramów. Ania miała takie parcie, że przez cały lipiec przygotowywała się z trenerem personalnym Martą Baranowską - studentką WWFiS w Białej Podlaskiej. - Wstawała rano i biegała. Sama przygotowywała sobie posiłki, uczestniczyła w treningach. Udało się jej. Spełniła wymagania szkoleniowca. Zrzuciła ok. 10 kilogramów - mówi mama.

Sportowa rozłąka

Ania od czterech lat jest poza domem rodzinnym. - Ubolewamy, że nasza jedyna córka jest daleko od nas. Brakuje jej w domu. Z drugiej strony wiemy, że tak musiało się stać. Chciała i chce realizować swoje marzenia. Jeśli ona jest szczęśliwa, my czujemy to samo. Są bardzo trudne momenty. Mamy ustalone zasady. Codziennie wieczorem Ania melduje nam, że bezpiecznie wróciła z zajęć do domu. Niedawno zrobiła prawo jazdy, chciała się usamodzielnić w tym zakresie i tym samym spełniła kolejne swoje postanowienie. Dopiero po telefonie czy sms-ie możemy położyć się spać - wyznaje jej mama.

Jej córka wpadła na fajny pomysł, trochę archaiczny. - Piszemy do siebie listy. Ania jest bardzo uczuciowa, podobnie jak ja. Radość z przesyłki jest ogromna. Często robimy sobie również prezenty, nie zawsze związane z pieniędzmi. Mam na myśli wysłanie utworu muzycznego. Wtedy jest od razu cieplej - dodaje.

Ruskie babci Ani, doktorski tatar

Wraz z przyjazdem córki do domu, poruszenie w kuchni wzrasta. Obowiązkowo muszą być ruskie pierogi przyrządzone przez babcię Ani - Anię Wej. - Ania jest wegetarianką. Lubi szpinak, pomidorową, dyniową, brokułową. Gdy przyjeżdża z chłopakiem, muszę się wykazać. Robię tatara. Przygotowuję na dwa sposoby: wegetariańskiego z łososia i wołowiny - ujawnia mama.

Przedłużone tradycje

Rodzina Ani Bodasińskiej w grodzie nad Krzną jest znana ze sportu. Dziadek Robert Wej występował w Podlasiu, RAKS-ie Biała Podlaska. W latach 60-tych i 70-tych był jednym z najlepszych zawodników w regionie. Wujek Ani - Rafał Wej to wieloletni gracz Podlasia, AZS-u, AZS-u AWF. W swoim CV ma występy w Orlętach Łuków, Granicy Terespol, MKS-ie Mielnik, LZS-ie Dobryń, Polonii Przemyśl Galicji Cisna, Polonii Mielec Chicago SC, AAC Eagles Chicago, Huraganu Międzyrzec Podlaski i Orląt Radzyń Podlaski. "Wejek" zapisał się w historii bialskiego futbolu jako zdobywca ostatniego gola dla klubu AZS AWF Biała Podlaska. 

To nie wszystko. Mama 18-latki - Anna grała w drugoligowym siatkarskim AZS-ie. Do czynienia z tą samą dyscypliną miała jej rodzona siostra - Monika Wej, a obecnie Skóra. Mąż Moniki jest kierownikiem drużyny Podlasia. Gdy dodamy jeszcze osiągnięcia taty Ani - Sławomira Bodasińskiego, byłego gracza Końskich, Iskry Kielce, Wisły Puławy, AZS-u. Występował w reprezentacji Polski juniorów. Był dwukrotnym królem strzelców najwyższej klasy rozgrywkowej piłki ręcznej. Trenerem młodzieżowej reprezentacji Polski,Trenerem piłkarzy ręcznych AZS AWF-u, a obecnie jest asystentem Dmitrija Tichona, to nie mogło być inaczej, niż wyszło, z życiem młodej Bialczanki.

Ania znalazła swoją miłość. Jest nią Artur Kuciapski. Czym się zajmuje? Oczywiście sportem. Biega na 800 metrów. Jest młodzieżowym mistrzem Europy z Tallina z 2015 roku oraz wicemistrzem Europy seniorów z Zurychu z 2014 roku.

Paulina przetarła szlak

Paulina Gajewska, a obecnie Biranowska była pierwszą bialczanka, która zagrała w najwyższej siatkarskiej klasie rozgrywkowej w kraju. W sezonie 2011/2012 występowała jako libero w Banku BPS Muszynianka Fakro Muszyna. Obecnie występuje w pierwszoligowej Wiśle Warszawa.
Z kolei wśród siatkarzy nie było rodowitego zawodnika z Białej Podlaskiej, który dostąpił podobnego zaszczytu. Jako "swojego" możemy traktować Łukasza Wiśniewskiego. 27-latek pochodzi z Włodawy, ale jego pierwszym klubem był Serbinów Biała Podlaska. Szkolił go Maciej Sobieraj. Przez cztery lata występował w AZS-ie Częstochowa, a od 2012 roku gra w ZAKS-ie Kędzierzyn-Koźle. Rozegrał 49 spotkań w reprezentacji Polski, z którą wywalczył srebrny medal Pucharu Świata w 2011 roku oraz złoto Ligi Światowej rok później

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE