reklama
reklama

Bialczanin u bram raju

Opublikowano:
Autor:

Bialczanin u bram raju - Zdjęcie główne
reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportTo były niezwykle udane miesiące dla Sebastiana Szymańskiego. 19-latek coraz śmielej poczyna sobie w zespole mistrzów Polski. O jego początkach oraz obecnej sytuacji opowiada pierwszy trener Miłosz Storto oraz asystent Jacka Magiery w Legii Warszawa - Aleksandar Vuković.
reklama

Liga, Liga Mistrzów

Wychowanek TOP-u 54 Biała Podlaska po raz pierwszy szerszej publiczności zaprezentował się 7 lipca. Wszedł w końcówce w Superpucharze Polski z Lechem Poznań. 20 sierpnia doczekał się debiutu w Ekstraklasie. Przeciwko Arce Gdynia (1:3) pojawił się na boisku na ostatni kwadrans. Drugi występ w najwyższej klasie rozgrywkowej przypadł na ostatnią serię gier tegorocznej ligi. W starciu z Górnikiem Łęczna (5:0) zmienił żegnającego się z Legią - Nemanję Nikolicia. W międzyczasie rozegrał dziewięć meczów w rezerwach, strzelając dwie bramki Widzewowi Łódź (3:1). Szymański należał do podstawowych zawodników Legii w Młodzieżowej Lidze Mistrzów. W spotkaniu z Borussią Dortmund (2:2) dwukrotnie pokonał bramkarza z Niemiec. Występował i strzelał gole dla reprezentacji Polski do lat 18 i 19.



ROZMOWA Z Aleksandarem Vukoviciem, asystentem Jacka Magiery

To bardzo poukładane dziecko, no chłopak

Czy podobnie jak w przypadku Ariela Borysiuka, "Vuko" ma pieczę nad Sebastianem Szymańskim?

- Widzę, że jesteś dobrze poinformowany (śmiech - przyp. red.). Tak się składa, że znowu opiekuję się zawodnikiem z Białej Podlaskiej. O sytuacji z Arielem już chyba wszyscy wiedzą. Rozpisywały się o tym ogólnopolskie media. Teraz skupiam się nad prowadzeniem Sebastiana. To właśnie ja go poleciłem do pierwszej drużyny. Jest na to gotowy. Pracuje bez zarzutu. Są szanse, że Biała Podlaska doczeka się kolejnego dobrego piłkarza. Do tego jeszcze daleka droga.

To zbieg okoliczności, czy może fakt, że w naszym mieście są dobrzy kandydaci na piłkarzy przez duże "P"?

- Trzeba pamiętać, że jest jeszcze Mateusz Hołownia. Szkolenie w TOP-ie jest na wysokim poziomie. W Białej Podlaskiej jest dobra wylęgarnia talentów. Ariel udowodnił swoją wartość, ale pozostała dwójka to kandydaci na piłkarzy. Dobre stwierdzenie.

Sebastian ma szansę zaistnieć w Legii podobnie jak Borysiuk?

- Pamiętajmy, że to bardzo młody zawodnik. Dostał minuty w Ekstraklasie w zespole mistrza Polski. To chyba bardzo dużo. Niejeden chciałby chociaż usiąść na ławce w Legii, a on ma już debiut. Jeszcze raz powtórzę, że jest kandydatem na piłkarza. Dużo zależy od jego pracy, poświęcenia, zaangażowania. Na ten moment można go tylko chwalić. To bardzo poukładane dziecko, no chłopak. Oby to się nie zmieniło. Teraz mamy wolne. Mam nadzieję, że w Białej Podlaskiej się nie zmieni (śmiech - przyp. red.).

Czyli mam rozumieć, że przygotowania do wiosny Sebastian rozpocznie z pierwszym zespołem?

- Oczywiście. Od 9 stycznia będzie trenował z nami. Z pewnością wszyscy jesteśmy mu przychylni. Teraz od niego zależy, ile będzie dostawał szans.

A może dla jego rozwoju lepszym rozwiązaniem byłoby wypożyczenie do nieco słabszego zespołu, by grał dużo więcej?

- Jest w idealnym miejscu. Codziennie trenuje z najlepszymi zawodnikami w kraju. Występował w Lidze Mistrzów oraz drugim zespole seniorów w trzeciej lidze.

Jesteś w kontakcie z Arielem?

- Dokładnie. Może nie rozmawiamy codziennie, ale często piszemy do siebie. Po mistrzostwie Polski zdecydował się na transfer do Anglii. Grał, ale przyplątała się kontuzja i stracił trochę czasu. Teraz powinno być tylko lepiej. Nasza przyjaźń trwa wiele lat i zapewne będzie tak do końca naszych dni.



ROZMOWA Z Miłoszem Storto, pierwszym trenerem Szymańskiego w TOP-ie 54 Biała Podlaska

Dziecko boiska

Pamiętasz jak zaczęła się przygoda Sebastiana z piłką nożną?

- Doskonale. Pojawił się na pierwszym treningu, mimo że był młodszy od większości kolegów. Wyróżniał się charakterem, podejściem do piłki. Widać było, że będzie grał na dobrym poziomie. Był na każdych zajęciach. Zapewne miał stuprocentową obecność. Był dzieckiem boiska. Mieszkał w bloku tuż przy obiekcie TOP-u. Nawet poza treningami przebywał na stadionie. Wyróżniał się nieprzeciętną wydolnością, wytrzymałością. Miał to, czego brakowało innym - nie miał respektu dla nikogo. Niektórzy przestrzegali, że jego warunki fizyczne mogą być przeszkodą w graniu na dobrym poziomie, ale ja wiedziałem, że braki zatuszuje umiejętnościami, a poza tym to zawodnik wybitnie późno dojrzewający.

Jak długo wspólnie pracowaliście?

- Siedem i pół roku. Miał trafić do Legii wcześniej, ale przytrafiła się tragedia rodzinna. Wspólnie stwierdziliśmy, że zostanie w Białej kilka miesięcy dłużej i wśród najbliższych otrząśnie się po śmierci taty.

Jak to się stało, że "Seba" trafił do Legii?

- Wydaje mi się, że został wypatrzony podczas meczów reprezentacji województwa lubelskiego. Prowadził ją Marek Sadowski. Przekonywałem trenera, by zaufał o rok młodszemu zawodnikowi. Byłem przekonany, że mimo słabszych warunków fizycznych pokaże swoje umiejętności. Miałem rację. W dwóch meczach został wybrany na najlepszego piłkarza. skauci zrobili swoją robotę. Dużą rolę odegrał Radosław Kucharski - człowiek rodem z Łukowa.

Z ręką na sercu - sądziłeś, że "Seba" zajdzie tak daleko?

- Pamiętam jedną rozmowę z chłopakami, którą przeprowadziłem po słabszym meczu w naszym wykonaniu. Zacząłem mówić, że w gronie zawodników jest kilku, którzy w przyszłości mogą zagrać w Ekstraklasie. Później pomyślałem, że chyba za mocno ich "podpompowałem", ale moje słowa się sprawdziły. Sebastian i Mateusz Hołownia mają debiut w dorosłej piłce w Legii za sobą. Kamil Pajnowski jest w szerokiej kadrze Jagiellonii Białystok, a Mateusz Jarzynka w Cracovii Kraków.

Czujesz, że robotę w TOP-ie wykonałeś dobrze?

- Wymienienie powyższych nazwisk jest potwierdzeniem, że praca w klubie szła w dobrą stronę. Hołownia pierwsze kroki stawiał w Niwie Łomazy, więc powody do radości ma również Irek Korszeń. W tym momencie czuję się spełniony, bo nie najważniejsza jest wygrana, triumf w lidze, ale praca trenera w grupach młodzieżowych jest kształtowanie charakterów młodych chłopców.

Jakaś ciekawa sytuacja z "Sebą"?

- Było ich wiele. Zapamiętałem moment przed meczem z Górnikiem Łęczna, który był mistrzem województwa z rocznika 1997. On był dwa lata młodszy. To mu nie przeszkadzało. Był lekko ponad mój pas. Podszedł i klepnął mnie w nogę i zapytał się: trenerze, lejemy ich? Nie umiałem powstrzymać śmiechu.

Oglądałeś mecz z Górnikiem Łęczna?

- Obowiązkowo. Wiedziałem, że Sebastian jest w kadrze meczowej i miałem nadzieję, że przy dobrym wyniku dla mistrzów Polski pojawi się na boisku. Gratulowałem mu występu. Serce aż się cieszyło, że mój wychowanek wchodzi na boisko w Ekstraklasie. Mamy ze sobą kontakt, odzywamy się przez portal społecznościowy, piszemy sms-y.

Często wracasz do czasów, gdy Szymański zaczynał przygodę z piłką?

- Ostatnio robiłem porządki i wpadły mi w ręce wycinki Wspólnoty. Na jednym zdjęciu: Szymański, Hołownia, Pajnowski, Jarzynka. To był turniej pod patronatem Cezarego Kucharskiego. Symboliczne zdjęcie, bo kilka lat później dwóch pierwszych podpisało umowy menadżerskie z Kucharskim. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama