24-latek ponownie założy koszulkę z "elką" na piersi. W latach 2007-2011 rozegrał w warszawskim zespole 90 spotkań, w których zdobył cztery bramki. "Wizir" wyjeżdżał do stolicy jako 16-latek. Zaadoptował się znakomicie. Bardzo szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie. Był ważnym ogniwem drużyny, z którą trzykrotnie zdobył Puchar Polski.
Szybko został dostrzeżony przez zagraniczne ekipy. Po namyśle związał się z 1.FC Kaiserslautern. Rozegrał 12 spotkań w Bundeslidze, następnie 28 meczów na jej zapleczu. Gdy jesienią w sezonie 2013/2014 trener nie widział go w składzie, przeniósł się do Wołgi Niżni Nowogród. Wyprawa do Rosji również nie była zbyt udana. Po pół roku wrócił do kraju. Pomocną dłoń wyciągnęła Lechia Gdańsk. Borysiuk bardzo szybko odnalazł się w północnej części Polski. Był podstawowym pomocnikiem zespołu. Od początku stycznia mówiło się, że Ariel ponownie trafi do Legii. Tak też się stało.
Rozmowa z Rafałem Borysiukiem, pomocnikiem Orląt Radzyń i bratem Ariela
Nie chciał przeszkadzać mi w "M jak Miłość"
Dziennikarz sportowy Krzysztof Stanowski jako pierwszy poinformował o tym, że Twój młodszy brat trafi do Legii. Wiedziałeś o tym wcześniej?
- Oczywiście, że tak. Informacje miałem z pierwszej ręki, czyli od Ariela. Wiedziałem co się dzieje. Informuje mnie o swoim każdym kroku. Jestem jedną z pierwszych osób, do której dzwoni z wiadomościami. Sprawa z Legią była na rzeczy, lecz nie był to pewny temat. Wszystko rozegrało się w ciągu dwóch dni. Bardzo się cieszę, że ponownie wylądował w klubie z Warszawy.
Dla Ciebie to również ułatwienie. Zapewne będziesz częstym gościem na meczach brata?
- Dokładnie. Nie było problemu z pojawieniem się w Gdańsku, a co mam powiedzieć o Warszawie. Chwila w samochodzie, rzut beretem i jestem (śmiech - przyp. red.). Nie mogę zapomnieć o mamie - najwierniejszym kibicu Ariela.
Początkowo wydawało się, że kontrakt podpisze we wtorek?
- Tak było ustalone i wyczekiwałem poranka. Telefon zadzwonił w poniedziałkowy wieczór. To Ariel. Aż się przestraszyłem, że coś poszło nie tak na badaniach. Na szczęście szybko wyprowadził mnie z błędu. Mówił, że nie chciał mi przeszkadzać w oglądaniu mojego serialu - "M jak Miłość". Ariel też jest fanem Lucka Mostowiaka i spółki.
Brat będzie występował z "siódemką" na koszulce. Czyżby to ukłon w Twoją stronę?
- O to trzeba jego pytać. Dla mnie to taki bialski Cristiano Ronaldo. Pisałem do niego, że po "dziesiątce" to jeden z cięższych numerów, z którymi występują zawodnicy. Czy ukłon w moją stronę? Z "siódemką" zaczynałem swoją przygodę z piłką nożną. Tak było w Podlasiu, później w Orlętach. Zmieniłem na "szesnastkę" ze względu na Ariela. Teraz nie mógł jej wziąć, bo jest zajęta.
Więc zapewne chciał być jak jego starszy brat?
- Aż się zapytam.
Oby nie przejął klątwy ostatnich piłkarzy, którzy grali z "siódemką". To takie asy jak: Hubnik, Dyego czy Ojamaa...
- Aż serce mi mocniej zabiło. Myślę, że to niemożliwe z jego charakterem. Bardziej doszukiwałbym się pozytywnych historii. Pierwsza jaka mi wpada do głowy to Leszek Pisz. Oby tak się stało.
Jak przejście najmłodszego dziecka odebrała mama?
- Mama jak to mama. Tworzą nierozłączną parę. Zawsze pójdzie za swoim synem. Z pewnością się cieszy, bo będzie miała znacznie bliżej do syna.
Bus z Białej Podlaskiej do Warszawy kosztuje około 20 złotych. Przesyłka zapewne połowę tej kwoty. Czyżby mama wysyłała synkowi jego ukochaną pomidorówkę?
- Myślę, że to nie będzie konieczne. Zapewne wsiądzie w samochód w wolnej chwili i zje zupę w rodzinnym domu.