reklama

Alfabet Miłosza Storto

Opublikowano:
Autor:

Alfabet Miłosza Storto - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportJak odreagowuje i odreagowywał porażki? Gdzie poznał żonę? Kogo wychował na boisku i wychowuje w domu? Kiedy cierpi najbardziej? Trener Podlasia o sobie i o klubie.

Atmosfera. Najważniejsza rzecz w każdym zespole. Dobra atmosfera poparta tytaniczną pracą daje efekty. Staramy się, by w Podlasiu tak było. Nie jest tajemnicą, że u nas zawodnicy nie zarabiają kokosów, ale przede wszystkim chcą grać właśnie dla magii naszego miejsca. Stawiamy na chłopców z Białej Podlaskiej i najbliższej okolicy.

Bramkarze. Na czele Adam Wasiluk, który rozegrał doskonałą rundę i pomógł w wielu momentach drużynie. Nie możemy zapomnieć o Michale Krukowskim, który pomógł w dwóch meczach i po paru latach ponownie pojawił się między słupkami w trzeciej lidze. Przypomnę, że kilka miesięcy temu mieliśmy czterech golkiperów, ale Marek Pachulec został wypożyczony do Lutnii Piszczac, a Jakub Wiśniewski na własną prośbę przeniósł się do Kujawiaka Stanin.

Czas wolny. Bardzo z nim słabo. Mam żonę oraz dwójkę kochanych dzieci: Milana i Antosia. Jestem nauczycielem w szkole. Nie mam dla nich wiele czasu. Mam taki charakter, że gdy poświęcam się pracy, poświęcam się jej bezgranicznie. Cierpi na tym rodzina. Cieszę się, że właśnie teraz będę mógł się dla nich poświęcić bezgranicznie. Zero piłki.

Debiut. Podlasie to moja pierwsza styczność z seniorami jako pierwszy trener. Wcześniej pomagałem Darkowi Banaszukowi oraz Wołodimirowi Geworkianowi. Debiut wypadł okazale. Wygraliśmy z Wisłą II Kraków, ale po trzech tygodniach zabrano nam te punkty. Może ten fakt okazał się zmorą, bo nie mogliśmy zacząć seryjnie punktować przed własną publicznością.

Edukacja. Przyszedłem na studia do Białej Podlaskiej. W tym mieście był jedyny klub piłkarski przy AWF-ie. Przez dwa lata byłem zawodnikiem Podlasia. Piłkę nożną wiązałem ze studiami. Od małego myślałem o tym, by skończyć uczelnię sportową. Później na dwa lata wyemigrowałem. Kopałem w Grajewie, Mielniku. Wróciłem do Białej, podjąłem pracę w szkole, w TOP-ie. Przez pierwszy rok myślałem o zmianach, mieszkałem w hotelu. Sprawy się unormowały i jestem tutaj do dzisiaj. Synowie mają w papierach Białą Podlaską jako miejsce urodzenia.

Finanse. Nie ukrywam, że to nasz duży problem. Prezes Zbigniew Barszcz robi co może, ale chyba jest strasznie osamotniony w swoich poczynaniach. Nie ma się czym chwalić na tle naszych rywali. Wydaje mi się, że tylko Avia była w gorszej sytuacji, ale tam rysuje się świetlana przyszłość. Gdyby atmosferę poprzeć finansami, moglibyśmy myśleć o czymś więcej niż trzecia liga. Cieszy to, że może są niewysokie stawki, ale płacone regularnie, a premie chłopcy dostawali niemal tego samego dnia.

Hołownia Mateusz. Mój pierwszy wychowanek, który znalazł się w kadrze zespołu z Ekstraklasy. Ba, zadebiutował w Superpucharze Polski. Przeszedł do historii, bo został najmłodszym zawodnikiem, który zagrał w dorosłym zespole Legii. Nie mogę zapomnieć o Sebastianie Szymańskim, który ma już za sobą minuty w Ekstraklasie. Obaj grają w młodzieżowych reprezentacjach Polski oraz reprezentowali warszawski klub w Młodzieżowej Lidze Mistrzów. W kolejce czekają: Rafał Pajnowski z Jagiellonii Białystok, Mateusz Jarzynka z Cracovii Kraków. Serce się raduje, gdy o tym myślę. Kształtowałem ich od najmłodszych lat. Trzymam kciuki za ich kariery.

Infrastruktura. Czyli marzenie. Mam nadzieję, że doczekam jako trener. W tym momencie mamy bodaj najsłabszy obiekt. Jest najgorszy w całej lidze. Z tego co słyszałem, lepiej wyglądał kilkadziesiąt lat temu. Może nasza zła passa u siebie jest jedną składową, by ten stadion zburzyć i postawić zupełnie inny, nowoczesny, teraźniejszy. Czekamy na sztuczne boisko. Nie będziemy musieli się tułać po innych miejscowościach.

Johnson. Tej ksywy używasz wobec mojego asystenta Przemka Sałańskiego. Nie jest tajemnicą, że dobrze dobrany współpracownik jest dużym sukcesem. Przemek ma niezłego hopla na punkcie piłki, podobnie jak ja. To daje dobre rezultaty. Fajnie byłoby, gdyby wiosną były jeszcze lepsze. 

Kibice. Są mega ważni. Fajnie to wygląda. Serce się raduje, gdy dopingują nas poza naszym miastem, zdzierają gardło. Nie raz narzekałem na kibiców-obserwatorów. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Jak się wygrywa, wszyscy klapią cię po plecach. Porażka oznacza gorsze momenty. Bolało, gdy straciliśmy gola z Sołą Oświęcim i połowa publiczności była już na parkingu. Nie czekali na końcowy gwizdek. Myślę, że tym młodym zawodnik należą się brawa, nawet w przypadku niepowodzenia. Mądry kibic to rozumie. Wiosną mamy kilka niezwykle ważnych spotkań u siebie. Liczymy na dużą publikę oraz naszych fanatyków.

Liga. Bardzo wyrównana, niezwykle wymagająca. Gramy w towarzystwie uznanych firm. Młodzi zawodnicy mają świetną naukę. Gramy na nowoczesnych stadionach. Wiosną pojedziemy do Motoru do Lublina, do Stali Rzeszów, KSZO. Zapewne pojawi się zapach przeszłości z Ekstraklasy. 

Młodość. Wielokrotnie powtarzałem, że wzoruję się na Stali Mielec, która w oparciu o Szkołę Mistrzostwa Sportowego, mozolną i cierpliwą pracą doszła do oczekiwanego miejsca, odbudowali swoją hierarchię w Polskiej piłce. Przypomnę, że kilka lat temu wracaliśmy do trzeciej ligi i graliśmy ze Stalą. Wygraliśmy. Teraz mielczanie są w pierwszej lidze i da się odnaleźć w kadrze zawodników, którzy rywalizowali z Podlasiem. Mamy najmłodszy zespół w stawce. Moim marzeniem jest stworzenie zespołu bez żadnych hamulców. Rywale mają mieć w tyle głowy, że przeciwnikiem będzie Podlasie, grające bez kompleksów. Może mam lekkie skrzywienie zawodowe, bo wiele lat pracowałem w grupach młodzieżowych, ale wydaje mi się, że to pozytyw.

Niespodzianka. Nasza postawa jesienią. Sparingi przed startem rozgrywek nie napawały optymizmem. Gdzie nie pojechaliśmy, przegrywaliśmy i to wysoko. Fachowcy nie dawali nam szans na utrzymanie. A jednak. Walczymy. Chyba nikt nie stawiał, że zdobędziemy tyle punktów. Myślę, że jeszcze 14-15 punktów i będziemy mieli zachowany byt. Zapewne kibice za niespodziankę uznają bezbramkowy remis z Motorem, Garbarnią Kraków, Orlętami Radzyń. Każde zwycięstwa wyjazdowe, triumf w Krośnie na koniec roku. 

Obrona. Grałem w defensywie i moim zdaniem od tej formacji należy budować zespół. Atakiem można wygrać pojedynczy mecz, a obroną ligę. Stawiamy duży nacisk na defensywę. Nikt nie jest zwolniony z obrony. Na ten moment mamy najmniej straconych goli. Oby tak dalej.

Porażka. Strasznie boli. Osobiście strasznie mi ciężko dojść do normalności po przegranej. Taki mam charakter. Nawet na drugi dzień to we mnie siedzi, chociaż trzeba się skupiać na kolejnym rywalu. W domu jestem raczej nieznośny, gdy mój zespół ulegnie. Do spokojnych nie należę, chociaż teraz podchodzę do tematu nieco inaczej. Mam nadzieję, że nie zastanie mnie śmierć trenerska, czyli problemy sercowe. Kiedyś, jak jeszcze grałem, po porażkach brałem wózek i małego Milana, i chodziłem po mieście. Potrafiłem tak dwie czy trzy godziny.

Rodzina. Żonę Małgorzatę poznałem w momencie, gdy byłem zawodnikiem MKS-u Mielnik. Stworzyliśmy rodzinę. Mamy Milana i małego Antosia.

Stal Stalowa Wola. Pochodzę z tego miasta i w Stali stawiałem pierwsze kroki w piłce nożnej. Marzę, by zagrać przeciwko mojej "Stalówce" w lidze. Na ten moment pozostaje nam tylko sparing w okresie zimowym. W Stalowej mam rodzinę, rodziców. Chętnie tam wracam.

TOP-54. Pracowałem w TOP-ie przez wiele lat. Osiągałem wiele sukcesów: awansowaliśmy do ligi makroregionalnej, Centralnej Ligi Juniorów. Utrzymaliśmy się w CLJ-otce. Zawsze będę miał TOP w sercu. Wprawdzie nie pracuję już w tym klubie, ale mam lekcje w klasach sportowych z tymi chłopcami.

Utrzymanie. Cel na wiosnę. Taki cel przyświecał nam przed pierwszym meczem. To się nie zmienia. Końcowa tabela zweryfikuje nasze klasy. Jestem wręcz pewny, że to nam się uda.

Wyjazdy. Jest czym się pochwalić. W tabeli meczów na obcych boiskach jesteśmy liderem. Odnieśliśmy pięć zwycięstw, dwa remisy oraz raz przegraliśmy. Zdobyliśmy 12 goli, cztery straciliśmy. Niektórzy pytają się o ten fenomen. Graliśmy z drugą "połówką", a resztę mieliśmy u siebie. Ciężko jest zdobyć komplet z Garbarnią, Motorem, Stalą czy KSZO. Z każdym zespołem walczyliśmy. Nie położyliśmy się, ale zabrakło detali. Już podkreślałem we Wspólnocie, że wyjazd dzień wcześniej i wspólne przebywanie daje dużo. Wtedy jest czas na rozmowę z każdym zawodnikiem, analizę przeciwnika. Na miejscu, w Białej zawsze jest coś do załatwienia. Na wyjazdach jest czas na wszystko.

Zawodnicy. Są najważniejsi. Mam słabość do nich. Ciężko mi podawać skład na mecz i kogoś wysyłać na trybuny. To boli. Wczuwam się w zawodników. Wiem jak cierpią.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE