ROZMOWA Z Aleksandrą Sosnowską, byłą piłkarką AZS-u PSW
Nie można tego zepsuć
W jakich okolicznościach poznałaś Józefa Bergiera?
- Byłam zawodniczką Delfinka. Do Łukowa przyjechała drużyna AZS-u PSW. Wraz z siostrą Anną dostałyśmy propozycję przejścia do klubu z Białej Podlaskiej. Zdecydowałyśmy się na ten krok. Siostra jest do dzisiaj w grodzie nad Krzną, zaś ja skończyłam już z futbolem, ale bardzo emocjonalnie jestem zżyta z klubem, drużyną.
Jakim był człowiekiem?
- Władczym, miał plany. Patrzył bardzo mocno w przód. Był wizjonerem.
Pamiętne momenty...
- Był moim promotorem pracy magisterskiej. Bardzo wiele mi pomógł. Dawał się poznać podczas uroczystości drużynowych. Siadał wokół nas i rozmawiał, żartował.
No i był kierownikiem drużyny...
- Dokładnie. Angażował się w życie drużyny. Siadał z nami na ławce rezerwowych. Piłka nożna kobiet w Białej Podlaskiej poniosła ogromną stratę. Zespół czuje się niepewnie. Teraz wszystko może się wydarzać.
Czyli?
- Następcy Bergiera mogą powiedzieć futbolowi "nie" i skończy się piłka nożna. Myślę, że byłoby to wbrew woli Józefa Bergiera. Nie wybaczyłby, że ktoś zepsuł coś, co on z wielką pasją budował przez tyle lat.