Były one bardzo bogate i sporo kosztowały, bo my jako wolontariusze staraliśmy się współpracować z darczyńcami, żeby to się udało. I był to prawdziwy weekend cudów
- mówiła koordynatorka regionu Magdalena Sawczuk.
Dlaczego?
Bywały różne przypadki np. niektóre osoby miały nie wziąć udziału w finale akcji, bo trafiły do szpitala, ale w piątek okazywało się, że z niego wyszły i można było przejechać do nich, by wręczyć przygotowaną paczkę.
Prezenty nie były tanie
Odwiedzających wolontariuszy było ponad 30, ale były też osoby, które pomagały w magazynie z prezentami czy kierowcy bezinteresownie je rozwożąc. W sumie zaangażowanych było pięćdziesiąt osób.
Prezenty nie były tanie, niektórzy dostali kuchenki gazowe, pralki czy łóżka, albo meble. Jednak najwięcej w paczkach było rzeczy codziennego użytku, czyli żywności, produktów chemicznych np. przydatnych w sprzątaniu, kupowano też ubrania, a także różne przedmioty potrzebne w gospodarstwie domowym.
W jaki sposób znajdowane są rodziny potrzebujące pomocy? W tym roku starała się o ich wytypowanie liderka Szlachetnej Paczki, Marta Kalinowska. Odwiedzała szkoły i kościoły, gdzie pytała o tych, którym niezbędne jest wsparcie. Była też w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Część rodzin została do Szlachetnej Paczki zgłoszona przez indywidualne osoby. Następnie powstała lista rodzin, które odwiedzali wolontariusze i z jakimi przeprowadzali wywiad, jednak znacząco różniący się od rozmów przeprowadzanych przez MOPS.
Rodziny muszą walczyć o siebie
Chodziło bardziej o poznanie sytuacji danej rodziny i wczucie się w ich zmagania z często bardzo trudną rzeczywistością. Familie muszą spełniać ideę Szlachetnej Paczki, czyli walczyć o siebie, a problemy z jakimi się borykają, muszą być niezależne od nich. - Szukaliśmy ludzi, którzy nie tkwią w ciężkiej sytuacji, bo nie chce im się nic robić, tylko ze względu na różne wypadki losowe źle im się powodzi - zaznacza Magdalena Sawczuk. Komu w tym roku pomagano? Osobom pokrzywdzonym w nieszczęśliwym wypadku, np. takim, które ucierpiały w wyniku pożaru czy poprzez śmierć małżonka, która spowodowała, że został tylko jeden żywiciel rodziny z kilkorgiem dzieci, ale też kobietom z dziećmi pozostawionymi przez partnerów oraz starszym i samotnym, żyjącym za niewielką emeryturę.
Magdalena Sawczuk dodaje, że wolontariusze odwiedzili 150 rodzin, z czego 69 zostało wybranych do projektu. Kolejno ich historie zostały opisane i umieszczone na stronie internetowej www.szlachetnapaczka.pl, przez którą zgłaszali się darczyńcy.
Każdy wie, komu pomaga
Program polega na tym, iż jest to indywidualna praca, zarówno wolontariusza z rodziną, a następnie darczyńcy z wolontariuszem.
Darczyńca sam wybiera rodzinę, której chce pomóc na podstawie krótkiej historii zawierającej informacje, dlaczego rodzina jest w takiej złej sytuacji oraz jakie ma potrzeby. To się przyczynia do tego, że sponsor paczki wie komu pomaga
- zauważa Magdalena Sawczuk.
Jeżeli rodzina wyrazi zgodę, darczyńca dostarcza paczkę do jej domu. Jednak, w tym roku większość paczek była przekazywana przez samych wolontariuszy, gdyż albo darczyńca chciał pozostać anonimowy lub rodzina nie chciała się w jakiś sposób ujawniać.
Kim są wolontariusze? W magazynie pakować paczki i segregować prezenty pomagały nawet osoby nieletnie, nie mogące być jeszcze samodzielnymi wolontariuszami, ale wspólnie z dorosłym odwiedzały potrzebującą rodzinę, w akcję włącza się też wielu studentów, a także młode osoby już pracujące, nie zabrakło też ludzi po czterdziestce, które kolejno zaangażowały się w inicjatywę.
Radość pomagania
Jedną z najdroższych paczek, bo wartą 10 tys. zł, przekazała Żanetta Kowalczuk, która wraz ze znajomymi wzięła kolejny raz udział w akcji. Mówi:
Za każdym razem staram się zaangażować jak najwięcej osób, przyjaciół i rodzinę.
Prezent to panele i płytki do domu, jaki zbudowali Marek i Beata. Jednak nie mają funduszy, by go szybko ukończyć. Ich córka Dominika, jeździ na wózku inwalidzkim, a nowy dom jest przystosowany tak, by mogła się w nim swobodnie poruszać. Marek stracił niedawno pracę, ale kiedy pani Żanetta się o tym dowiedziała, przygotowując paczkę, uruchomiła kontakty i teraz mężczyzna został zatrudniony, a dzięki temu będzie mógł utrzymać rodzinę, a ma kogo, bo żona na co dzień poświęca swój czas chorej córce oraz dwójce rodzeństwa Dominiki.
Radość przekazywania poznałam w poprzednich latach, kiedy byłam współdarczyńcą Szlachetnej Paczki. Do udziału w projekcie skłoniło mnie to, iż pomoc jest konkretna i docelowa, wiem, że trafi ona do właściwej rodziny. Chciałam, żeby podarunek był impulsem do wyjścia z ciężkiej sytuacji
- mówi Żanetta Kowalczuk. Zachęca też wszystkich, by także skrzyknęli znajomych i w przyszłym roku zaangażowali się w Szlachetną Paczkę.