Ważne, żeby czerpać radość z tego co się robi - rozmowa z Jadwigą Kuzaką

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Marta Gadomska

Ważne, żeby czerpać radość z tego co się robi - rozmowa z Jadwigą Kuzaką - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura Jadwiga Kuzaka to utalentowana bialczanka, którą mieliśmy okazję oglądać w szóstej edycji programu Must Be The Music. Młodziutka wokalistka z „Brevisu” zachwyciła wówczas jury i widzów przepięknym wykonaniem utworu „Stop” z repertuaru Sam Brown, co zapewniło jej awans do półfinału. Jak potoczyły się losy sympatycznej nastolatki po programie, o tym czy warto próbować sił w talent show, a także o planach związanych oczywiście z muzyką, Jadzia opowiedziała naszym czytelnikom.

Monika Pawluk: Jak z perspektywy czasu oceniasz swój udział w Must Be The Music? Jeżeli miałabyś po raz drugi podjąć decyzję o zgłoszeniu się do programu, byłaby ona taka sama?

Jadwiga Kuzaka: Myślę, że tak. Oczywiście zawsze będę miała wahania, że nie jestem wystarczająco dobra, żeby iść do takich talent show. Uważam jednak, że to jest najlepszy sposób na sprawdzenie swoich umiejętności.

M.P.: Czy przed programem przypuszczałaś, że usłyszysz tak wiele dobrych komentarzy na swój temat, zarówno ze strony jury jak i widzów?

J.K.: Nie spodziewałam się tego. Słyszałam wszystkich uczestników szóstej edycji "Must be the music" i moim zdaniem nie byłam jakaś wyjątkowa lub bardziej zdolna. Ale cieszę się, że inni twierdzili, że jednak jest we mnie to coś, a przede wszystkim, że usłyszałam to od jury. 

M.P.: Faktu, że nie udało Ci się przejść do finału, nie rozpatrywałaś raczej jako porażki. Nigdy też nie podkreślałaś, że musisz wygrać. Jesteś zadowolona z rezultatu, jaki udało Ci się osiągnąć w programie?

J.K.: Jestem naprawdę zadowolona z tego, że udało mi się przejść chociaż do półfinałów. Jak dla mnie to jest już wystarczające wyróżnienie w programie.

M.P.: Na scenie MBTM musiałaś poradzić sobie z tremą i świadomością, że ogląda Cię tak ogromna widownia, zwłaszcza w odcinku na żywo.  Co zyskałaś jako młoda wokalistka dzięki tym występom, czego się nauczyłaś?

J.K.: Nauczyłam się przede wszystkim kontrolować moje straszne nerwy przed występami, zaczęłam czerpać radość ze swoich występów i czuje się pewniejsza na scenie. Myślę, że to jest jedna z ważniejszych rzeczy, jakich amatorski artysta powinien się nauczyć.

M.P.: Krąży wiele opinii, że programy typu talent show w znikomym stopniu pomagają uczestnikowi w rozwoju muzycznej kariery. Zgadzasz się z takimi stwierdzeniami?

J.K.: Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Udział w takim programie daje możliwość pokazania się ludziom, którzy mają pasję i chcą się nią dzielić. Jeżeli występ spodoba się mediom to daje rozgłos i różne propozycje do dalszych sukcesów i rozwoju.

M.P: Jak było w Twoim przypadku, czy po Must Be The Music otworzyły się przed Tobą jakieś nowe szanse?

J.K.: Tak, dostaje zaproszenia do różnych wywiadów, jak i również goszczę na różnych rozdaniach nagród, czy występuję w jakichś akcjach charytatywnych. Ale chyba jak na razie największą szansą, jaką mogłam dostać, to była możliwość występu na gali "Viva najpiękniejsi" razem z panem Stanisławem Soyką.

M.P.: Możliwość zaśpiewania w duecie ze Stanisławem Soyką to chyba ogromny zaszczyt?

J.K.: Tak jest naprawdę. Pan Soyka jest bardzo, ale to bardzo sympatycznym człowiekiem i nie bez powodu nazywają go mistrzem. To była wspaniała współpraca i mam nadzieję, że wyszło też nam to wspaniale.

M.P.: Jak to się właściwie stało, że zaproponowano Ci występ podczas tej uroczystości?

J.K.: Producent gali zadzwonił do mojego taty i zapytał, czy mielibyśmy czas i chęć wystąpienia na gali. Oczywiście to wszystko dzięki programowi Must Be The Music. Gala "Viva najpiękniejsi” powiązana była z akcją charytatywną prowadzoną na rzecz rozwoju utalentowanych dzieci z domu dziecka, które nie mają funduszy ani warunków, aby rozwijać swoje talenty. Na gali wystąpiło jeszcze paru młodych uczestników z różnych talent show, żeby pokazać tym dzieciom, że jednak marzenia mogą się spełnić, nawet w tak młodym wieku.

M.P.: Ciężko pracujesz, udoskonalając swoje wokalne zdolności. Już od kilku lat szkolisz wokal pod okiem pana Krzysztofa Olesiejuka. Jak opiszesz zajęcia i atmosferę panującą w Studiu Wokalnym Brevis?

J.K.: Atmosfera jest bardzo luźna i przyjazna. Wszyscy się ze wszystkimi dogadują, nie ma żadnej konkurencji, tylko jest rozwijanie pasji i radość z wykonywania utworów. Oczywiście pan Olesiejuk dba o nasz rozwój i daje nam niezbędne wskazówki, ale ważne jest, żeby czerpać radość z tego, co się robi. Myślę, że to dlatego wszyscy z chęcią przychodzą na zajęcia.

M.P.: Przy okazji różnych wywiadów wielokrotnie podkreślałaś, że na scenie starasz się nie wzorować na żadnym artyście. W każde wykonanie wkładasz własną interpretację. Dlaczego Twoim zdaniem jest to tak ważne?

J.K.: Moim zdaniem artystą można nazwać osobę, która się w jakiś sposób wyróżnia. Jaki byłby sens w tym wszystkim, gdyby każdy śpiewał tak samo lub wyglądał tak samo? Chodzi właśnie o to, żeby wypracować własny walor głosu, taki, jakiego nikt jeszcze nie słyszał, być innym.  Wtedy to jest bardziej interesujące.

M.P.: Jak wyglądają Twoje dalsze plany związane z muzyką?

J.K.: Planuję ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. Będę próbowała starać się o stypendium za rok i jeszcze czekają na mnie różne festiwale. Na razie daję sobie spokój z różnymi programami muzycznymi, bo chciałabym dopracować głos i może dojrzeć bardziej do takich rzeczy.

M.P.: A w dalszej perspektywie rozpatrujesz możliwość udziału w jakimś programie?

J.K.: Myślę, że tak. Chciałabym spróbować jeszcze raz swoich sił w X Factor, ale myślę, że to jeszcze nie teraz. Poza tym chyba trzeba mieć ukończone 16 lat, żeby móc brać udział w tym programie. Może akurat w ciągu tych lat dopracuję to, co się da i zobaczymy, jak to będzie.

M.P.: Dziękuję za wywiad.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE