Sukces jest zawsze, gdy dojedziemy do mety ze świadomością, że daliśmy z siebie wszystko – wywiad z Kolarską Grupą Bialską

Opublikowano:
Autor:

Sukces jest zawsze, gdy dojedziemy do mety ze świadomością, że daliśmy z siebie wszystko – wywiad z Kolarską Grupą Bialską - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura Dwadzieścia osób w wieku 16 – 66 lat. Ludzie w różnym wieku i różnych profesji. Od księdza przez spedytora, funkcjonariusza straży granicznej, celnika, mechanika, prawnika, urzędnika, bezrobotnych do nauczycieli. Łączy ich jedno – pasja do kolarstwa. Mowa o członkach Kolarskiej Grupy Bialskiej.  

Maciej Warmijak (w konsultacji z Lukrecją Siennicką, Agnieszką Majewską oraz Radosławem Laskowskim) w specjalnym wywiadzie dla portalu Podlasie Się Dzieje, odpowiedział na pytania dotyczące treningów, liczby przejechanych kilometrów oraz wspomnień z minionego sezonu.

Podobno spotkaliście się “na szosie”?

Tak to w życiu bywa, że ludzi łączy pasja i wspólne zainteresowania. Podobnie było z naszą grupą. Na samym początku to było zaledwie kilka osób. Często bywało tak, że mijaliśmy się na samotnych treningach, jadąc w przeciwne strony i problem chyba polegał na tym, żeby jechać w tym samym kierunku. Kiedy się zaczęło, dokładnie nie pamiętam, najprawdopodobniej było to w 2012 roku, a wspólne treningi były tylko w niedzielę. Wiązało się to oczywiście z wolnym czasem i miało charakter spontaniczny. Pamiętam, że od samego początku było rowerowe małżeństwo Joli i Bartka Myć, Artur Słowikowski, Marek Ciok, Radek Laskowski i Robert Sierociuk, nikt nie myślał o zakładaniu grupy. Okazało się jednak, że jazda w grupie ma same plusy. Wymiana doświadczeń, wzajemna motywacja i rywalizacja sprawiły, że zaczęliśmy się rozwijać sportowo, bijąc własne rekordy w przejechanych kilometrach i osiąganych prędkościach. Samą nazwę wymyślił Marek Ciok, który zawsze dba o dobrą atmosferę w grupie. Skrót KGB przy zachowaniu poczucia humoru idealnie pasuje do pierwszych liter Kolarskiej Grupy Bialskiej.

Dla większości ludzi, rower to po prostu środek transportu, a dla Was to dużo więcej.

Chyba każdy z nas zaczynał jeździć na rowerze jako dziecko i pamięta pierwszą adrenalinę z tym związaną, wiatr we włosach, jazdę bez trzymanki czy ściganie się z kolegami i koleżankami na podwórku. W większości nas drzemie taki dzieciak, który ciągle chce się ścigać i być najlepszy. Każdy jest również kierowcą i wiele spraw jesteśmy zmuszani załatwiać na mieście autem. Wtedy z zazdrością patrzymy na rowery, przemykające obok naszych samochodów stojących w korku. Na pewno to wiemy, że rower jest idealnym środkiem transportu, ale dla nas to coś więcej. To styl życia. Ciągle myślimy o ulepszaniu swoich rowerów, startach, nowych ciuchach, okularach, butach, rękawkach, rękawiczkach, bidonach, czy innych rzeczach związanych z rowerem, bo to nasze hobby. A skąd to się bierze? Z pewnością widzimy, że mamy z tego korzyści płynące dla zdrowia. Lepsze samopoczucie, większą wytrzymałość, siłę i odpoczynek psychiczny. Proszę mi uwierzyć, ale po kilku godzinach jazdy na rowerze można odreagować wszelkie stresy i niepowodzenia, a skumulowane negatywne emocje zostają za nami, wraz z przejechanymi kilometrami.

Jeździcie rekreacyjnie, czy raczej wyczynowo?

To ciągle rekreacja. Zdajemy sobie sprawę, że mistrzem świata nikt z nas raczej nie zostanie, jednak naszego amatorstwa nie można porównać do turystyki krajoznawczej na rowerze. Gdybyśmy dzisiaj na treningu zaproponowali, że jedziemy 25 km/h to każdy by się uśmiechnął, bo wiedziałby, że to jakiś żart. Oczywiście wszystko zależy od warunków pogodowych, okresu treningowego i dystansu, jaki sobie założymy przed treningiem. Jadąc na 100 km, minimalna średnia to około 30 km /h. Oczywiście nie codziennie jeździmy po 100 km, są treningi gdy pokonujemy 30 km spokojnym tempem. Czasami jedziemy robić interwały na nadbużańskich górkach, ale bywa też tak, że przychodzi nam do głowy pomysł na wyprawę do Białowieży i z powrotem. W zależności od miejsca, jakie sobie wybierzemy, może to być i 200 - 300 km jednego dnia. Trochę szalone, ale duma z pokonanego dystansu jest ogromna, a ilość spalonych kalorii dochodzi do 13000.

Jesteście amatorską grupą, ale czy ktoś spośród Was był w przeszłości profesjonalnym kolarzem?

Większość z nas to amatorzy. Są jednak rodzynki, które mają na koncie sukcesy na arenie krajowej. Jest to Jola Myć, która trenować zaczęła w wieku 15 lat i może poszczycić się Mistrzostwem Polski. Artur Słowikowski, nasz guru, który w latach świetności był mistrzem województwa lubelskiego i zawsze był w czołówce podczas wyścigów ogólnopolskich. Jarosław Kapszukiewicz, który był bardzo dobrym kolarzem. Miał możliwość trenowania z najlepszymi amatorami w Polsce i z nimi rywalizował. O sukcesach trudno pisać, bo było ich bardzo dużo. Jarosław wygrywał wyścigi na arenie ogólnopolskiej i z całą pewnością jego doświadczenie nam pomaga.

Jak wyglądają Wasze treningi?

Kiedyś na wspólne treningi spotykaliśmy się tylko w niedzielę, zazwyczaj miało to charakter spontaniczny i formę mini wyścigu. Teraz, w zależności od pory roku, spotykamy się kilka razy w tygodniu. Zazwyczaj po południu, gdyż każdy wraca z pracy i dopiero wtedy może sobie pozwolić na jazdę. Niedziela jednak pozostała i jest to nasz najważniejszy trening w tygodniu. Spotykamy się na Placu Wolności o godz. 10.00. Treningi w tygodniu ustalane są spontanicznie. Jeżeli są chętni, to zapraszamy. Na początku luźna jazda, pogawędki, zmiany na przodzie peletonu, ale zawsze jest miejsce na ściganie się i sprawdzenie nogi kolegi czy koleżanki. Najsmutniejszym okresem dla nas są deszczowa jesień i śnieżna zima. Wtedy szybko robi się ciemno i nie ma możliwości pojeździć. Latem natomiast jest kilometrowe szaleństwo, bo przy ciepłych wieczorach można „odjechać”. Do tej pory nie planowaliśmy treningu i nie układaliśmy cyklów dla całej grupy, każdy raczej planował swój trening indywidualnie, w zależności od potrzeb. Służymy dobrą radą, wsparciem czy doświadczeniem i chętnie dzielimy się nimi z nowo przybyłymi osobami, które zaczynają z nami trenować.

To ile kilometrów pokonujecie tygodniowo?

Nie można określić, że każdy z nas pokonuje ten sam dystans. Wiąże się to z ograniczeniami czasowymi. Łatwo to jednak sprawdzić, gdyż większość z nas korzysta z mobilnych aplikacji, które śledzą nasze treningi i zapisują je w sieci. Taki Radek na przykład w tym roku przejechał już 12000 km, a tygodniowo potrafił przejechać ponad 600 km. Standard to 250 - 350 km. Dla porównania dodam, że nasz mistrz świata Michał Kwiatkowski rocznie przejeżdża 30 tysięcy kilometrów, czyli do wyczynu nam troszeczkę brakuje.

Czy trenujecie tylko w okolicach Białej, czy może wyjeżdżacie w góry na treningi wysokogórskie?

Marzeniem byłaby organizacja obozu kolarskiego w górach, ale nikt z nas nie podchodził do tej sprawy na poważnie. Kto wie, może w przyszłości postawimy sobie taki cel, aby zorganizować obóz treningowy w naszych górach. To wymaga jednak czasu i odpowiednich nakładów finansowych. Do tej pory wszystkie wyjazdy treningowe czy starty, pokrywaliśmy z własnej kieszeni, a jeżeli ktoś mógł sobie pozwolić na wyjazd w góry z rowerem to cieszyliśmy się jego szczęściem. Zazwyczaj trenujemy i startujemy w wyścigach do 200 km od Białej Podlaskiej. Wszystko opiera się o koszty i czas.

Kto może dołączyć do Was?

Każdy kto lubi sport i rywalizację. Kobiety i mężczyźni. Kto chce budować silną wolę i pokonywać swoje słabości. Komu nie wystarcza już spokojna powolna jazda rowerem, a prędkość jaka osiąga pochodzi z jego mięśni - nie z pedału gazu wciśniętego do dechy. Osoby, które potrzebują odskoczni od dnia codziennego. Osoby, które chcą zrzucić kilka kilogramów, zwiększyć wydolność, zbudować kondycję. Także młodzież, która w przyszłości może reprezentować nasze miasto nie tylko na poziomie regionalnym, ale krajowym, a w przyszłości może międzynarodowym.

Nasz czytelnik pyta o waszą średnią prędkość podczas jednego treningu. Podejrzewam, że chciałby się do Was przyłączyć.

Po treningu, gdy sprawdzamy średnią prędkość, to jest to zazwyczaj minimalnie powyżej 30 km/h. Bywa wolniej, ale bywa i szybciej. Pamiętam jeden trening, gdy jechaliśmy do Międzyrzeca Podlaskiego i z powrotem, średnią prędkość mieliśmy 37,5 km/h, a z samego Międzyrzeca do Białej - 40 km/h. Spowodowane to było prawdopodobnie tym, że do domu wraca się szybciej, niż się z niego wyjeżdża. Zapraszamy wszystkich, którzy chcą się sprawdzić na szosie. Nie ma obawy, że kogoś zostawimy 100 km od domu. Jeżeli widać, że ktoś ma słabszy dzień zawsze może podczepić się na koło i dojechać mniejszym nakładem sił. Nie wszyscy wiedzą, ale najtrudniej mają Ci, którzy jadą na początku peletonu. Wtedy taka osoba cały opór powietrza bierze na siebie, osłaniając jadących za nim, którzy w komfortowych warunkach jadą praktycznie się nie męcząc. Oczywiście, wszystko zależy od umiejętności czucia wiatru i techniki jazdy. Jadąc w grupie należy pamiętać, że nie można wykonywać niespodziewanych ruchów, nagle hamować, a wręcz informować o sytuacji na trasie. Mamy swoje znaki, których używamy, aby poinformować kolegów z tyłu o wyrwie w drodze czy aucie stojącym na poboczu. Ciągle należy mieć na uwadze, że za tobą jedzie grupa osób i nie zatrzyma się ona w miejscu przy prędkości 40 km/h, bo nagle pomyślałem, że mi się nie chce. Bierzemy odpowiedzialność za cała grupę, a jeżeli ktoś nie czuje się na siłach, ma słabszy dzień lub zaczyna przygodę z jazdą na kole, to po prostu jedzie z tyłu, delektuje się jazdą, ucząc się zachowania na szosie.

W półmaratonie podczas Maratonu Kresowego w Serpelicach zajęliście 6 miejsce, to spory sukces.

Ten sezon był otoczony pasmem sukcesów, jakie osiągali członkowie naszej grupy w różnego rodzaju imprezach kolarskich czy MTB. Chyba najwięcej miejsc na podium zdobyliśmy w Wyścigu po Pomoc w Janowie Podlaskim, gdzie w poszczególnych kategoriach wypadaliśmy wzorowo. Na każdym dystansie mieliśmy podium. Co na tle osób, jakie przyjechały do Janowa z całej Polski, wypadło wyśmienicie. Sam Czesław Lang gratulował nam profesjonalizmu i zacięcia.

Zaraziliśmy się Maratonami Kresowymi. Jest to cykl piętnastu imprez MTB organizowanych na ścianie wschodniej od Sejn do Chełma. Są to wyścigi amatorskie, ale czy tak do końca? Ekipy przyjeżdżają całymi autokarami, ze swoimi serwismenami i masażystami. Niektórzy mają nawet testerów, którzy dobierają opony do nawierzchni i warunków panujących na trasie. Nie wspomnę o suplementach i sponsorach. Przyznam, że ładnie to wygląda i z zazdrością patrzymy na ekipy z Białegostoku, Augustowa, Chełma czy Lublina. Na ich rowery, a zwłaszcza na to, że nie przejmują się takimi przyziemnymi sprawami, jak opłacenie wpisowego w wyścigu czy dojazd do miejsca zawodów. Dlatego taki sukces jak zajęcie 6 miejsca drużynowo, przy takiej rywalizacji i konkurencji to spory sukces.

Oprócz takich startów, niektórzy z nas decydują się na indywidualne starty w różnego rodzaju imprezach. Między innymi wystawiliśmy zawodnika na Mistrzostwa Europy Służb Mundurowych w Brukseli.

Sukces jest zawsze, gdy dojedziemy do mety ze świadomością, ze daliśmy z siebie wszystko.

Część osób z Waszej ekipy brała udział podczas Ulicznego Retro - Wyścigu w Radomiu. Jak wspominacie ten wyścig i co myślicie o jego nietypowym retro charakterze?

W naszym gronie mamy pasjonatów, którzy nie tylko jeżdżą na rowerze, ale też kolekcjonują rowery produkowane w Polsce do 1939 roku i mają już znaczącą kolekcję. Kiedy usłyszeliśmy o Retro Wyścigu, odbywającym się w ramach Radomskiej Uliczki Tradycji wiedzieliśmy, że naszych przedstawicieli tam nie zabraknie. Cudownie było poczuć atmosferę przedwojennego wyścigu. Mogliśmy podziwiać, jak miasto Radom dba o pamięć swojej tradycji i historii. Mamy nadzieję, że uda nam się w przyszłym roku zorganizować taki rajd w Białej Podlaskiej. Oczami wyobraźni już widzimy, jak członkowie naszej ekipy, przebrani w stroje z poprzedniej epoki, na retro rowerach przejeżdżają ulicami naszego miasta do miejsca wystawy w bialskim muzeum, którą to wystawę otwiera Czesław Lang. Pięknie.

A co z pomysłem, aby spędzić na rowerze 24 godziny, ma szansę na realizację?

Gdy zobaczyliśmy, że w Białej jest organizowany Maraton 24 godzin na rowerze, to wiedzieliśmy, ze weźmiemy w tym udział. Dzisiaj wiemy, że będzie to „tylko” 12 godzin, a czy ktoś zdecyduje się jechać przez cały czas trwania tej imprezy - jeszcze nie wiem, ale sztafetę wystawiamy. Zrobimy wszystko, aby rowery jechały non stop, przez całą imprezę. Do tematu powrócimy po uprawomocnieniu Stowarzyszenia i w przyszłości sami zorganizujemy taką imprezę.

Jeszcze w tym roku zamierzacie oficjalnie zarejestrować grupę jako stowarzyszenie, jakie korzyści przyniosą takie zmiany?

Właśnie jesteśmy po pierwszych spotkaniach, a nawet zebraliśmy już wszystkie potrzebne dokumenty potrzebne do rejestracji stowarzyszenia. W przeciągu kilku miesięcy (związane to jest z procedurami sądowymi) będziemy już legalnie działającym stowarzyszeniem. A co korzystnego przyniosą takie zmiany, to przyszłość pokaże. Każdy z nas ma inne marzenia. Jednemu wystarczą treningi raz w tygodniu a dla drugiego sukcesem byłaby jazda całej grupy w takich samych strojach. Na pewno w zwartej grupie łatwiej będzie realizować pewne pomysły. Niektórzy marzą o profesjonalnym klubie kolarskim w Białej Podlaskiej, o badaniach wydolnościowych dla całej ekipy, które chcielibyśmy przeprowadzić na naszym AWF-ie, a jeszcze ktoś o tym, aby po prostu było z kim pojeździć. Zaczynając od małych rzeczy, można stworzyć coś wielkiego. Zalegalizowanie naszej działalności ma mieć też wymiar propagandowy, mający na celu popularyzację kolarstwa i zdrowego stylu życia. Chcemy, wzorem Klubu Biała Biega, organizować imprezy sportowe i sprawić, aby w Białej zaczęto ścigać się na rowerach, czy to szosowych, czy MTB. W naszym gronie są też triatloniści, więc może imprezy tego typu też zawitają do Białej. To bardzo ambitne i w tej chwili wydające się jako mało realne plany, ale trzeba mieć marzenia. Marzenia się spełniają, a współpracując z innymi, czyli z klubami sportowymi, stowarzyszeniami, z AWF, PSW - można stworzyć coś naprawdę wielkiego.

Powoli zamykacie już ten sezon?

Na razie nie chcemy wspominać o zamknięciu sezonu, ponieważ pogoda w tym roku jest dla nas bardzo łaskawa. Za nami długi i wyczerpujący sezon, który uznajemy za bardzo udany. Gdzie byliśmy? Lublin, Jeruzal, Okuninka, Parczew. Zdarza się, że dopiero na trasie decydujemy, gdzie jedziemy i takim oto sposobem zawitaliśmy do Białowieży. Chcielibyśmy w przyszłym roku, dzięki wspólnym treningom, wciąż robić tak ogromne postępy, jakie poczyniliśmy w obecnym. Oczekujemy, że w przyszłym sezonie grupa rozrośnie się, a na niedzielnych treningach zobaczymy nowe twarze. Do tej pory spontaniczne podejście nam sprzyjało i nie chcemy zbyt dużo zmieniać. Mamy świadomość, że to ciągle rekreacja i nie zawsze chcemy się ścigać.

Zatem, jakie macie plany na kolejny sezon?

Chcielibyśmy zbudować silny team, wypromować Kolarską Grupę Bialską, wspierać się nawzajem i promować miasto. Liczymy na dalszy rozwój sił, ale chcemy też rozbudzać je w innych. Myślimy o organizacji imprez rowerowych na terenie miasta Biała Podlaska, wystawie zabytkowych rowerów. Planujemy w przyszłym sezonie start w kilku cyklach maratonów, zarówno szosowych jak i MTB. Obecnie priorytetem będzie znalezienie sponsorów, bo bez nich ciężko będzie realizować nasze założenia.

Dziękuję za rozmowę.

 

Więcej informacji o Kolarskiej Grupie Bialskiej na facebook'owym profilu oraz na oficjalnej stronie internetowej.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE