Eugeniusz Usik pochodzi z Doniecka, miasta wchodzącego w skład obszaru przemysłowego zwanego Donbasem (Donieckie Zagłębie Węglowe), leżącego na wschodzie Ukrainy. W czasie bombardowania, dokładnie 19 stycznia ubiegłego roku, jego dom został doszczętnie zniszczony.
Dom wyleciał w powietrze
Z bólem wspomina piekło tamtego dnia. Wyszedł z żoną na spacer, kiedy zaczęły tuż obok nich przelatywać ze świstem rakiety. Sparaliżowani strachem stali w miejscu, bojąc się wykonać nawet najmniejszy ruch. Uderzyła ona zaledwie 30 metrów od nich, po czym rozległ się potworny huk. Gdy wszystko już umilkło, przełamując strach, udali się zobaczyć, w co trafiła. W tym miejscu, gdzie pojawił się rozbłysk, znajdowała się szkoła. Ta sama, do której chodziły ich dzieci. Kilka dni wcześniej spadły już na nią bomby. Żona powiedziała mu:
Jest takie powiedzenie, że bomba nie trafia dwa razy w to samo miejsce.
Małżonkowie przekonali się jednak, że nie jest to regułą. Rakieta uderzyła po raz kolejny w budynek szkoły. Szczęście, że nie było w niej w tym czasie uczniów. W ten sam dzień państwo Usikowie stracili dach nad głową, w ich dom trafiła rakieta i zniszczyła go zupełnie.
Kilka miesięcy wcześniej przechodząc ulicą zauważył dziecko bawiące się znalezioną bombą samoróbką, chcąc uratować malucha wyrwał mu ją i chciał odrzucić jak najdalej lecz nie zdążył, wybuchła mu w ręku.
Prawdziwa wojna wygląda inaczej niż w filmie. Towarzyszy jej trudny do opisania strach, o życie własne, najbliższych, znajomych. Głód, brak wszelkich środków do życia, wody, prądu. Świst kul dokoła i świadomość, że w każdej chwili można zginąć
- mówi Eugeniusz.
Po bombardowaniu, w którym małżeństwo straciło mieszkanie, mężczyzna trafił do niewoli. Dzieci na szczęście w tym czasie nie było w domu, gdyż wcześniej udało się je ewakuować z Doniecka. Pomimo że Eugeniusz był inwalidą, kazano mu kopać okopy. Trwało to trzy doby, potem udało mu się zbiec. Mężczyzna uważa, że pozwolono mu na to, bo nie było z niego pożytku.
(…)
Najnowszy numer Wspólnoty już w Twoim punkcie sprzedaży.