- Tu jest bardzo wąsko i niebezpiecznie. Jeżdżę codziennie z Białej Podlaskiej do Krasówki i z powrotem, 14 kilometrów w jedną stronę. Samochody wyprzedzają mnie na grubość lakieru, a niech zaczepi za pedał, to już człowiek będzie w rowie! Nie dość, że wąsko, to jeszcze na trzeciego kierowcy się wciskają. Raz jechaliśmy całą rodziną i żona z córką musiały uciekać do rowu - mówi Kazimierz Mikołajuk, rowerzysta, którego spotykamy na drodze z Białej Podlaskiej w stronę Wólki Plebańskiej.
Ścieżka urywa się na granicy
To fragment bardzo ruchliwej drogi wojewódzkiej do Chełma. Niedawno powstała na obrzeżach Białej Podlaskiej ścieżka rowerowa, która urywa się na granicy miasta. Aby kontynuować jazdę, trzeba przekroczyć skrzyżowanie, a dalej już jest igranie ze śmiercią. Wielu woli w tym miejscu wjechać w las i przedzierać się tamtędy, niż zmierzać dalej asfaltówką, z tirami za plecami.
O wydłużenie ścieżki do do Wólki Plebańskiej od dawna walczy wspólnie z sołtysami Stefan Śledź, radny gminy Biała Podlaska. W 2015 roku z jego inicjatywy zebrano 386 podpisów pod petycją do władz. Podpisywali się nie tylko mieszkańcy Wólki Plebańskiej, ale też Janówki, Młyńca, Michałówki i Lisów. I nic. Tymczasem...
To dyskryminacja!
- Gardłowałem u marszałka na różnych uroczystościach: na opłatkach, na podsumowaniu plebiscytu na sołtysa, atakowałem... I co? Ścieżka będzie, ale z drugiej strony gminy, od Białej Podlaskiej do Hruda i dalej, a kiedyś ma być aż do Stadniny Koni w Janowie Podlaskim. Gmina daje na to pieniądze. Nie mam nic przeciwko temu, żeby i tam była ta ścieżka, i można było bezpiecznie jeździć, to także i moja zasługa. Ale my, z południowej strony gminy, nie jesteśmy gorsi. Tymczasem nie dość, że nie ma tej ścieżki, to i internetu nie mamy, i wodociągu nie mamy. Jesteśmy odcięci od świata, to jest dyskryminacja! - grzmi radny.
Uważa, że wójt za słabo się o ścieżkę stara:
- Sam przewodniczący sejmiku województwa Przemysław Litwiniuk dał mi do zrozumienia, że gdyby wójtowi bardziej zależało, to ścieżka by była, ale że to ja za tym stoję, a wójt mnie uważa za przeciwnika, to jest jak jest. A do Hruda buduje, bo stamtąd pochodzi - podkreśla.
Chodzi o solidarność
Na sesji 16 sierpnia, kiedy zatwierdzano pomoc rzeczową dla województwa (tak się nazywa przekazanie pieniędzy na dokumentację ścieżki przy drodze wojewódzkiej) na odcinek od granic miasta do Hruda, radny zapytał: czy konie arabskie są ważniejsze niż ludzie?
Jak wyjaśniał Adam Olesiejuk, zastępca wójta, projekt budowy ścieżki wzdłuż drogi wojewódzkiej był już dużo wcześniej opracowywany z władzami Białej Podlaskiej:
- Jeszcze kiedy prezydentem był Andrzej Czapski, a ja jego zastępcą, to z gminą były rozmowy, żeby połączyć siły.
A Dariusz Plażuk, przewodniczący rady gminy, zauważył, że to marszałek zdecydował, które ścieżki będą budowane.
- My daliśmy propozycje: do Wólki Plebańskiej, do Hruda, do Czosnówki i w stronę Styrzyńca. Przeszła do Hruda tylko dlatego, że gmina Janów Podlaski zdecydowała się dołożyć do ścieżki do stadniny, oraz kawałek ścieżki od ul. Warszawskiej w stronę Międzyrzeca - mówił przewodniczący.
Radnego Śledzia do żywego dotknęło, kiedy wójt Wiesław Panasiuk wytknął mu, że przemawia przez niego prywata.
- Mnie chodzi o solidarność! Zawsze służyłem Bogu, ojczyźnie i ludziom. Ja nie ciągnę swoich na stołki - odparł.
A mieszkańcy Wólki Plebańskiej są rozgoryczeni.