Od kilku miesięcy, dzień w dzień, pan Krzysztof przychodzi pod bramę małego kościółka, aby wraz z innymi o godz. 15 odmówić Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Proboszcz go nie wpuszcza. Wywiesił tabliczkę z zakazem wstępu. Wejść można tylko za zgodą władz kościelnych. Konspiracja
Wygląda to tak: przed godziną 15 podjeżdża samochód, z którego wysiada Krzysztof i staje pod bramą kościoła. Po chwili przychodzi kobieta, zdejmuje z drzwi kłódkę i sztabę, wchodzi na plac przed świątynią, zamykając za sobą wrota. Schodzą się wierni na Koronkę - około 10 osób. Drzwi świątyni po wejściu kolejnej osoby zamykane są od środka - ma się wrażenie, że wszystko odbywa się w wielkiej konspiracji. Krzysztof, czekając, zagaduje do przychodzących, wita się, otwiera przed nimi bramę, a kiedy zjawia się proboszcz w towarzystwie gospodyni lub wikarego, pyta, czy może wejść i się pomodlić. Proboszcz odmawia, więc zostaje przed bramą. Czasem następuje wymiana złośliwych uwag, czasem wzywana jest policja. Dochodziło też do przepychanek. Gospodyni księdza wystawiała przed bramę kwiaty przynoszone przez Krzysztofa i przepędzała go. Raz proboszcz w nerwach zaczął okładać mężczyznę zostawionymi przez niego mieczykami. Bronił ciałem wstępu na plac. Przytrzymywał drzwi i wpuszczał innych przychodzących. Krzysztof zarejestrował to telefonem...
(…)
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).
