21 maja, w artykule "Były milicjant odzyskał rentę" opisaliśmy historię Wojciecha Raczuka, bialczanina, który omal nie stracił życia podczas ścigania groźnego bandyty Józefa Koryckiego. 8 lutego 1982 r. po informacji, że Korycki jest u rolnika w Olszewnicy Kolonia (gm. Kąkolewnica) ruszył tam z kolegą. Kiedy gospodarz otworzył drzwi i zapalił światło, szybko uskoczył w bok. Wówczas bandyta z pepeszy wystrzelił serię z 18 pociskami, z tego sześć trafiło w pana Wojciecha. Gdy jeden z pocisków uderzył w kręgosłup, milicjant stracił przytomność.
Bialczanin opowiedział nam, że miał uszkodzoną krtań, złamany wyrostek kręgosłupa, rozbitą szczękę. Życie uratowali mu niemal cudem profesorowie w lubelskim szpitalu. Otrzymał drugą grupę inwalidzką. Został rencistą. Kiedy przebywał na półtorarocznym leczeniu, przełożeni chcąc podwyższyć rentę, awansowali go na zastępcę kierownika ds. polityczno-wychowawczych komisariatu milicji w Łosicach. Po wielu latach IPN uznał tę "papierową" nominację jako dowód służby ustrojowi totalitarnemu... Wraz z wprowadzeniem w życie ustawy dezubekizacyjnej objęto nią też bialskiego inwalidę.
Premier Morawiecki zaskoczył bialczanina- Niespodziewanie przed kilkoma dniami, gdy z działki wróciłem do domu, żona mi ogłasza "Masz rentę!" - Jaką? - spytałem. - "Specjalną!" - odpowiedziała - Wojciech Raczuk relacjonuje nam radosną rozmowę. Przyznaje, że zapomniał, iż pół roku wcześniej Stowarzyszenie Emerytów i Rencistów Policyjnych wraz ze Związkiem Zawodowym Policjantów wystąpiły z wnioskiem do premiera o przyznanie mu renty specjalnej.
Premier 23 maja podpisał decyzję o przyznaniu bialczaninowi specjalnej renty w wysokości 2,5 tys. zł (brutto).
Więcej w elektronicznym (CZYTAJ TUTAJ) i papierowym wydaniu Wspólnoty (dostępnym w punktach sprzedaży).