Biała Podlaska, jako jedno z pierwszych kilku miast w kraju, zaczęła pobierać opłaty za odprowadzanie wód opadowych i roztopowych do kanalizacji. Były one już wtedy rekordowe w kraju (aż 31 razy większe niż w bogatym Poznaniu!). Zostały wprowadzone 1 kwietnia 2008, mimo negatywnej opinii większości radnych. Właśnie z powodu tych podatków bialskie Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej S.A. musiało podnieść ceny biletów i przegrało z konkurencją, a w konsekwencji zbankrutowało.
Przelewanie pieniędzy jak wody
Kiedy przedsiębiorcy obliczyli, że ta opłata za deszcz i śnieg jest paradoksalnie wyższa niż za ścieki, jeden z nich zastanawiał się nad zasypaniem kanalizacji i zrobieniem studni chłonnych, aby nie płacić tak dużego "haraczu".
Bogusław Broniewicz, bialski przedsiębiorca, były radny, przyznaje, iż ceni sobie, że jego firma nie jest podłączona do kanalizacji burzowej, lecz korzysta ze studzienek osadowych.
Kiedy wchodziły w życie podatki od deszczówki krytykowałem to i nadal krytycznie oceniam. Zwłaszcza, że głównym płatnikiem jest Urząd Miasta, który teraz płaci prawie 1,4 mln zł. W tym układzie wszyscy podatnicy pośrednio dokładamy się na rzecz tych opłat. Trwa przelewanie pieniędzy z budżetu miasta do spółki miejskiej Wod-Kan
- mówi z oburzeniem Bogusław Broniewicz. Zauważa także, iż przed laty przeciwnikiem tego podatku był radny Dariusz Stefaniuk.
Startował w wyborach na prezydenta, obiecując, że zlikwiduje tę opłatę
- przypomina przedsiębiorca.
Jerzy Adamski, prezes Bialskiej Spółdzielni Mieszkaniowej "Zgoda" przyznaje, w sumie spółdzielcy z BSM muszą rocznie zapłacić 100 tys. za odprowadzenie wód opadowych i roztopowych z osiedli.
Stacja pomiarowa wykorzystywana do obliczeń opłat jest w Ciciborze. Bywa, że kiedy tam leje, w mieście nie ma kropli deszczu. W dodatku aż 8% wpływów od tego podatku odbiera budżet państwa. Absurdem jest ta opłata, na którą zdecydowały się tylko niektóre miasta
- mówi prezes.
Dodaje, że jeszcze z dawnych lat pozostały w Białej Podlaskiej kanały burzowe, które nie są drożne. Wiele wody z miasta spływa do Krzny rowami melioracyjnymi z 12 wylotami...
Obietnice bez pokrycia
Przed rokiem na sesji Rady Miasta prezydent Dariusz Stefaniuk musiał złamać przedwyborczą obietnicę, że nie będzie podwyżek opłat (w 2016 r. podniesiono stawki za wodę i ścieki). Z zażenowaniem też przyznał, że w tymże roku nie udało mu się spełnić przedwyborczej obietnicy likwidacji podatku od deszczówki. Zapowiedział jednak, że ma nadzieję, iż ta opłata zostanie skasowana w 2017 r.
Okazało się, że także to zapewnienie łączone z marzeniem nie zostało spełnione. Spółka Bialskie Wodociągi i Kanalizacja Wod-Kan zaproponowała bowiem prezydentowi zachowanie ubiegłorocznych stawek na wodę i ścieki pod warunkiem, że nie zlikwiduje się opłaty za odprowadzenie deszczówki i wód roztopowych.
Na konferencji prasowej prezydent Dariusz Stefaniuk został zapytany o tę swoją niekonsekwencję w kasowaniu podatku od deszczówki. Odparł, że jemu też zależy, aby zniknęła wspomniana opłata.
Za deszczówkę nie wzrosła cena wody
- Wybór był prosty. Jeśli chcemy zachować obecny poziom taryf za wodę i ścieki, byłoby to niemożliwe po likwidacji "deszczówki". Wod-Kan nie byłby w stanie utrzymać tych stawek. Moim celem było, abyśmy nie podnosili cen za wodę i ścieki - odpowiedział prezydent. Ponadto wyjaśnił, iż gros podatków od deszczu wpływa z kasy miasta, za obiekty grodzkie.
My to odbieramy sobie w postaci dywidendy, czy inwestycji, które wykonuje Wod-Kan. Buduje on kanały deszczowe przy naszych inwestycjach drogowych, robi to z własnych pieniędzy i utrzymuje kanalizację burzową
- tłumaczył Stefaniuk.
Przyznał, iż ta spółka miejska musi mieć fundusze na amortyzację, wynagrodzenie pracowników i nakłady inwestycyjne. Wod-Kan potrzebuje kilkadziesiąt milionów złotych na projekt modernizacji oczyszczalni ścieków. Za poprzedni rok zysk tej spółki wyniósł ok. 663 tys. zł.
Miasto płaci 1,3 mln zł za deszcz
Na zakończenie tego wystąpienia prezydent zapewnił, że za rok będzie zlikwidowany podatek od deszczu. Zapytaliśmy zatem włodarza, ile miasto płaci za odprowadzenie wód deszczowych ze swoich placów, ulic i obiektów.
Nie pamiętam, ale to jest kilkaset tysięcy złotych
- mówił. Wtedy nachylił się nad nim wiceprezydent Adam Chodziński i szepnął szefowi do ucha. Dariusz Stefaniuk dorzucił:
Adam mówi, że około 1 mln zł, a ja, że kilkaset tys. zł. Informacje dostaniecie.
Na ostatniej sesji, przy rozpatrywaniu projektu uchwały w sprawie przedłużenia czasu obowiązywania dotychczasowej taryfy dla zbiorowego zaopatrzenia w wodę i zbiorowego odprowadzania ścieków nikt z radnych nie dyskutował ani nie stawiał pytań. Błyskawicznie głosowano: 21 radnych opowiedziało się za tym projektem, a tylko jedna osoba wstrzymała się od głosu.
W Biuletynie Informacji Publicznej znaleźliśmy informację, że w bialskim budżecie na 2017 r. zaplanowano wydatki 1,3 mln zł związane z odprowadzeniem z ulic wód opadowych i roztopowych do kanalizacji deszczowej. Prezydenci nie pamiętali, że jest to aż tak dużo?...
110 odwadnianych ulic
W Białej Podlaskiej odprowadzane są wody opadowe ze 110 ulic. Łączna odwadnialna powierzchnia ulic wynosi ponad 300 tys. mkw. Długość przekazanej do eksploatacji sieci: 34,4 km. Jest to sieć deszczowa w ciągach głównych utwardzonych ulic miasta. Na system kanalizacji deszczowej miasta składają się również kanalizacje deszczowe: lokalne, osiedlowe i zakładowe. Orientacyjna długość tych przewodów to ok. 100 km. Do podczyszczania ścieków opadowych i roztopowych Wod-Kan stosuje separatory zawiesin i substancji ropopochodnych na wylotach ciągu ulic: Północnej, Kąpielowej, i al. 1000-lecia. Kanalizacja deszczowa jest systemem z reguły grawitacyjnym. Wyjątek przepompownia przy ul. Torowej, która pompuje wody opadowe rurociągiem tłocznym pod ul. Sidorską do kanału w al. Jana Pawła II (ze strony internetowej Wod-Kan).
Wpływy do Wod-Kan z deszczówki:
1.651,4 tys. zł - za 2014 r.
1.348,0 tys. zł -za 2015 r.
1.702,7 tys. zł - za 2016 r.
1.596,3 tys. zł – plan za 2017 r.