Festiwal Sztuki i Zabawy. Art Of Fun 2014

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: archiwum Art Of Fun

Festiwal Sztuki i Zabawy. Art Of Fun 2014 - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura Niespełna dwa miesiące dzielą nas od największego letniego festiwalu w tym regionie Polski. Art Of Fun Festival już w sierpniu w Białej Podlaskiej.

Karolina Siejka oraz Adrian Brzeziński, współorganizatorzy Art Of Fun Festival, w specjalnej rozmowie opowiedzieli czytelnikom Biała Się Dzieje o kulisach powstawania trzeciej edycji festiwalu, o tym, czy bialski festiwal nawiązuje do Heineken Open’er Festival oraz zdradzili, do czego spróbują przekonać mieszkańców Białej Podlaskiej.

Marta Gadomska – Przed nami trzecia edycja Festiwalu Art Of Fun. Powiedzcie, jak to się zaczęło?

Adrian Brzeziński - Wszystko zaczęło się w mieszkaniu u Grudy (Macieja Grodeckiego). Tam zebraliśmy się ekipą, która chciała spróbować czegoś nowego – każdemu chodziło po głowie zorganizowanie imprezy w swoim klimacie. Postanowiliśmy to połączyć i tak wyszedł nam festiwal pod nazwą Art Of Fun. Twórcami festiwalu są młodzi ludzie, którzy na co dzień zajmują się totalnie innymi rzeczami, jednak łączy ich miłość do muzyki i szukanie możliwości do tego, żeby nasz świat był bardziej kolorowy. Co do nazwy, powstała podczas burzy mózgów u Grudy. Z tego, co pamiętam, Domek (Dominik Masalski) rzucił hasło: Festiwal Sztuki i Zabawy. Przerobiliśmy to na angielski, połączyliśmy w całość i od 2012 mamy – Art Of Fun Festival – Festival Sztuki i Zabawy. Nazwa mówi sama za siebie i znaczenia nie trzeba wyjaśniać. Chodzi o zabawę w otoczeniu sztuki, jaką serwują nam młodzi, ambitni, szeroko pojęci artyści. Wrażenia z dwóch edycji, które zrobiliśmy, są póki co (i niech tak zostanie) pozytywne. Mimo debiutu w 2012 roku, poradziliśmy sobie z organizacją. Wszystko poszło po naszej myśli. Wiadomo, że były i minusy, ale nie wpłynęły na ogół imprezy. W 2013 było jeszcze lepiej. Żadnych bójek i aktów wandalizmu. Na festiwal po prostu przychodzą odpowiedni ludzie.

M.G. - Takie imprezy to towar deficytowy w tym rejonie Polski. Jak myślicie, czym to jest spowodowane?

A.B. - Takie imprezy odbywają się przy ogromnym wsparciu miasta. To jest podstawa. Później dochodzą sponsorzy. Jeśli sponsorzy zobaczą, co organizatorzy imprezy oferują, to podejmują temat. Władze miejskie niestety często nie rozumieją, że jest to potężna promocja miasta i wtedy trzeba działać na mniejszą skalę. Po drugiej stronie Polski wygląda to inaczej, co widać gołym okiem.

M.G. - Od samego początku podnosicie sobie poprzeczkę bardzo wysoko. To budzi w odbiorcach coraz większe oczekiwania. Czy możemy spodziewać się więcej dobrej zabawy podczas kolejnych edycji Art Of Fun?

A.B. - Cały czas myślimy nad nowymi "zajawkami", które możemy dołączyć do tego, co już udało nam się zrobić. Lubimy próbować nowych rzeczy i uważamy, że trzeba się rozwijać, bo w pewnym momencie wkradnie się nuda, a na to nie chcemy pozwolić. Nie chcemy za wiele obiecywać, bo wszystko rozbija się o to, jaki będziemy mieli budżet na przyszły festiwal, a ten co roku jest inny. Niestety nie mamy jeszcze stałego sponsora, który przeznaczy co roku pewną sumę pieniędzy i da nam komfort psychiczny, żebyśmy nie musieli się martwić, czy kolejna edycja dojdzie do skutku.  

M.G. - W tym roku przesunęliście datę festiwalu z lipca na sierpień, skąd taka zmiana?

A.B. - Pogody nie da się przewidzieć, ale stwierdziliśmy, że jednak sierpień jest stabilniejszym okresem. Jest to też końcówka wakacji, wszyscy zjeżdżają do miasta, dzięki czemu możemy przyciągnąć większą publiczność na festiwal.

M.G. - W jaki sposób dobieracie program wydarzenia? Czy są to atrakcje, z których sami chętnie korzystacie, czy raczej zupełnie odległe od waszych zainteresowań?

A. B. - Program z roku na rok tworzymy wspólnie, spotykając się w grupie i szukając nowych pomysłów na każdą kolejną edycję. Pytamy ludzi, czego chcieliby spróbować i staramy się wdrożyć to w życie. Wszystko, co wymyślamy, to przeważnie „zajawki”, z którymi mamy do czynienia. Jeśli decydujemy się na coś spoza naszej działalności, to staramy się dobrać ludzi, którzy pomogą nam w przygotowaniu danego zagadnienia.

M.G. - Jakich artystów możemy spodziewać się w tym roku na scenie AOF?

A.B. - Sugerujemy się tym, co podpowiedzą nam internauci. Pytamy, kogo chcieliby zobaczyć. Obserwujemy rynek muzyczny i piszemy do zespołów, które wpisują się w klimat imprezy. Na spotkaniach organizacyjnych wymieniamy się propozycjami. Przeważnie jest tak, że każdy wybiera „gwiazdę” ze swojego klimatu i dzięki temu AOF jest tak zróżnicowany pod względem muzyki. Ujawnilismy już pierwszego artystę tegorocznej imprezy. Jest nim SZTIGAR BONKO. Niebawem dogadamy się z kolejnym artystą, ale kto to będzie, zdradzimy niebawem.  

M.G. - Czy możecie zdradzić nam kilka atrakcji, które, oprócz koncertów, zaplanowaliście na Art Of Fun 2014?

A.B. - W tym roku planujemy dorzucić do puli minirampę, offgolf, kręgle i boule. Lista jest długa. Jeśli budżet na to pozwoli, to dorzucimy jeszcze kilka atrakcji.

M.G. - Każda edycja Festiwalu zawiera w sobie wiele autorskich projektów. Skąd w Was tyle pomysłów?

Karolina Siejka - Po prostu rodzą się w naszych głowach. Każdy z nas ma jakieś zainteresowania i chce je przemycić podczas organizacji festiwalu. Pomysły biorą się z doświadczenia, obserwacji, naszych wewnętrznych przemyśleń. Potem wspólna burza mózgów i voilà! Jeśli jest zarys planu, to czas na realizację.

M.G. - Specjalnie tworzone projekty na ten festiwal wymagają sporo pracy. Ile osób zaangażowało się w tworzenie Art of Fun?

A.B. - Na początku była nas czwórka. Już przed pierwszą edycją dołączyli kolejni, m.in. Piotrek Bajbak, który wyjechał do stolicy, ale ciągle chce rozwijać kulturę w Białej. Wszystkie grafiki AOF to jego dzieło. Podczas drugiej edycji postanowiliśmy zebrać wolontariuszy. Była ich dosłownie garstka (same kobiety), które spisały się na medal. Mnóstwo znajomych - ci w wolnej chwili przybywali na teren festiwalu pomagać, przy czym się dało. Myślę, że ponad dwadzieścia osób wpisało się w organizację AOF 2013. Z pracami nad kolejną edycją startujemy przeważnie na początku kolejnego roku. Wtedy firmy mają już ustalone budżety na takie imprezy i można wysyłać do nich oferty. W miarę regularnie spotykamy się i planujemy line up imprezy – jakich muzyków zaprosić, co chcemy nowego zrobić, podsumowujemy wydatki i powoli działamy. Przygotowujemy teren, dzielimy się obowiązkami. Kilka dni przed festiwalem zwozimy i rozstawiamy wszystko, co musi stanąć na terenie w odpowiednim momencie i tak to wygląda co roku.

M.G. - Bierzecie pod uwagę, że kiedyś obie wersje festiwalu naprawdę się rozrosną? Gwiazdy światowej muzyki, tysiące uczestników z całej Polski, a nawet zza granicy. A co by było, gdyby? - Zastanawiacie się nad tym czasami?

A.B. - Oczywiście, że mamy swoje przemyślenia i byłoby miło mieć takiego „Heinekena” (Heineken Open’er Festival) w swoim mieście. Na razie jednak skupiamy się na tym, żeby przekonać ludzi z naszego miasta i okolic do alternatywy i sportów ekstremalnych, które uwielbiamy. Jesteśmy otwarci na wszelką współpracę i jeśli znajdą się ludzie, z którymi będzie możliwość stworzyć coś naprawdę wielkiego, to wejdziemy z nimi w dyskusję.

M.G. - Wspomniałeś o Heineken Open’er Festival. Czy wzorcujecie się na jakichś wydarzeniach z Polski lub zza zagranicy? Swoje pomysły wspieracie konkretnym doświadczeniem, czy działacie zupełnie spontanicznie?

K.S. - Możliwe, że są takie same festiwale, ale nie wzorujemy się na nich. Na pewno każdy z nas uczestniczył w wielu podobnych wydarzeniach i co nieco z tego wyniósł. Staramy się tworzyć autorski event, jeśli chodzi o program, natomiast cała forma organizacyjna i przebieg są podobne do tych, które odbywają się w innych miastach.

M.G. - Festiwal zdobył już rzesze sponsorów i patronów medialnych. Jak ich przekonaliście, że warto zainwestować w Art Of Fun?

K.S. - Staraliśmy się dobierać takich sponsorów, którym festiwal rzeczywiście mógł coś zaoferować. Nie było łatwo, ale znaleźli się ludzie, którzy nam zaufali i dostrzegli w nas potencjał.Tym sposobem organizujemy już trzeci event. Liczymy na to, że z każdą edycją będzie łatwiej i więcej firm będzie chciało z nami współpracować.

M.G. - Zimą tego roku zamierzaliście zorganizować Art Of Fun Winter. Niestety pogoda pokrzyżowała Wam plany. Skąd jednak pomysł na dodanie jeszcze jednego wydarzenia – edycji zimowej tego samego Festiwalu?

A.B. - Dlaczego nie? Nie lubimy się ograniczać. Wiemy, że zimą też można aktywnie spędzić czas - jeździmy od lat na nartach i snowboardach. Spróbujemy przekonać do tego mieszkańców naszego miasta.

M.G. - Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na imprezie.

Termin: 22-23 sierpnia 2014 r.
Miejsce: tereny przy Jazzanova Pub, ul. Artyrelyjska 14

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE