reklama

Dzieci tęsknią za spalonym domem

Opublikowano:
Autor:

Dzieci tęsknią za spalonym domem - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura5-letnia Gloria, 3-letni Samuel, 4-letnia Emilia i zaledwie 2-miesięczny Gabryś oraz ich rodzice 12 listopada stracili w pożarze dach nad głową. Z lękiem czekają na zimę w drewnianym domu bez ciepłej wody i z dziurawą podłogą. Pomóżmy!

Pożar domu w Wiskach (gm. Tuczna, pow. bialski) wybuchł w sobotę, 12 listopada. Rodzina wprowadziła się tam zaledwie parę miesięcy wcześniej. Jak mówią strażacy, którzy zostali wezwani na miejsce pożaru, zawiniła instalacja kominka, która prawdopodobnie została źle zrobiona.

Julia Pawlak opisuje dzień, w którym doszło do tragedii:

Byliśmy w odwiedzinach u moich rodziców, kiedy przyjechaliśmy do domu było zimno, więc mąż rozpalił w kominku, raptem zaczęło śmierdzieć, mąż poszedł na górę i zobaczył, że coś się tli, zaczął lać wodę, ze stresu zapomniał, że mamy gaśnicę, trzeba było zadzwonić po straż pożarną, przyjechały cztery wozy, ale dach spalił się całkowicie, a ściany zostały zalane. Jak się ewakuowaliśmy, nie zdążyłam nawet założyć czapek dzieciom. Dzieci cały czas płaczą, że chcą do naszego domu i pytają, kiedy już tam pojedziemy

- opowiada kobieta.

Stracili wszystko

Chociaż państwo Pawlakowie byli ubezpieczeni, agent ich poinformował, iż nie spełnili wymogów, by dostać odszkodowanie. Dokładniej, nie prowadzili książeczki, w jakiej powinny być odnotowywane wizyty kominiarza. Jak przyznają, nie wiedzieli, że taki dokument muszą posiadać. Dom jest murowany, więc można go wyremontować, jednak do tego potrzebne są pieniądze, zwłaszcza na nowy dach, gdyż ten spalił się zupełnie. Niektóre rzeczy udało się uratować np. lodówkę czy drewniane łóżka, ale ubrania i materace oraz pościel są zupełnie zniszczone, gdyż zostały zalane wodą podczas gaszenia pożaru.

Julia Pawlak wspomina:

Nie braliśmy pożyczki na remont budynku gospodarczego, staraliśmy się opłacić wszystkie wydatki z własnych oszczędności. Pomieszkaliśmy w nowym miejscu około pół roku, a teraz wszystko straciliśmy. Nie mamy nic. Zaznacza, że stało się nieszczęście, na które w żaden sposób nie byli przygotowani.

Rodzina pełna miłości

Pawlakowie mają czwórkę małych dzieci, Glorię (5 lat), Samuela (3 lata), Emilię (4 lata ) i Gabriela (2 miesiące ), związku z tym ich mama nie pracuje na stałe, choć - jak przyznaje - od czasu do czasu robi tłumaczenia z rosyjskiego, a ich tata ima się każdej pracy. Jak wyjaśnia Małgorzata Zińczuk, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tucznej, która po pożarze odwiedziła tę rodzinę:

Widać ich wzajemną miłość, dzieci są zadbane, a w samym domu, w którym obecnie mieszkają, jest czysto i schludnie, mimo skromnych warunków.

Julia Pawlak mówi:

Teraz mieszkamy w starym, drewnianym domku, do którego nie ma podłączonej wody, a podłoga jest nieszczelna, nie wiem jak tu przetrwamy zimę.

I opowiada od czego się zaczęło:

W spadku otrzymaliśmy gospodarstwo rolne, na jego terenie stała ta drewniana chatka, w której teraz mieszkamy po pożarze, prócz tego był też murowany budynek gospodarczy, jaki mąż postanowił wyremontować byśmy mieli godne warunki do życia.

Odnawiał dom na kolanach

Przez kilka lat pan Pawlak sam odnawiał budynek, mimo iż ma chory kręgosłup. Jest nawet zapisany na operację, ale przez długie kolejki odbędzie się ona dopiero w 2018 r.  Julia Pawlak dodaje:

Często widziałam jak pracował na kolanach, bo na nogach nie mógł ustać z powodu bólu pleców. Chciał, by nasze czwarte dziecko urodziło się już w nowym domu.

I podkreśla:

Mąż jest uczciwym człowiekiem, nie pije, bierze się za każdą pracę, ma złote serce, nigdy nikogo nie oszukał. Wyjaśnia, że pomaga jej też przy dzieciach, nawet kiedy wraca po ciężkiej pracy, wtedy znajduje czas by się z nimi pobawić, nauczyć literek lub poukładać z nimi puzzle. Wstawał też w nocy, kiedy najmłodszy Gabriel miewał kolki, by odciążyć żonę.

Ani ja, ani mąż nie możemy jeszcze dojść do siebie, nie możemy zrozumieć, że to wszystko nam się przytrafiło

- mówi Julia Pawlak.

Mąż już nie ma zdrowia i sił, żeby robić wszystko sam. Nie mamy ani grosza na materiały. Firma ubezpieczeniowa nie wypłaci nam nic, ponieważ nie mieliśmy przeglądu kominiarza

- martwi się kobieta.

Pomóżcie naszej rodzinie...

Wójt gminy Tuczna zaproponował rodzinie Pawlaków, by na czas remontu ich domu zajęli jednopokojowe mieszkanie w Tucznej, jednak bez mebli, co dla rodziny stanowi problem. Gminny Ośrodek Pomocy w Tucznej, jak informuje jego kierowniczka Małgorzata Zińczuk, przeznaczył zasiłek na odnowienie domu, a także comiesięczne wsparcie finansowe do lutego 2017 r., z możliwością przedłużenia w razie potrzeby. Jednak, jak podkreśla kierownik ośrodka, nie są to duże kwoty, bo na takie nie stać GOPS, gdyż to nie jedyni potrzebujący w gminie. I zaznacza, że będą pilotować sprawę i pomagać w miarę możliwości.

Julia Pawlak postanowiła więc zwrócić się do mediów z apelem do ludzi, by pomogli wesprzeć rodzinę finansowo.

Błagam z całego serca, pomóżcie naszej rodzinie, jeśli do domu dostanie się śnieg czy deszcz już nie będzie czego ratować. Pomodlimy się za każdą osobę, która nam pomoże. Będziemy wdzięczni za każdą złotówę

- prosi kobieta.

Nr konta Julii Pawlak, na który można robić wpłaty: BGŻ BNP Paribas 63203000451130000014334280

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE