reklama
reklama

Kucharski: Musiałem uciekać z treningów. Nic nie przebije parowańców z jagodami mojej mamy

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Kucharski: Musiałem uciekać z treningów. Nic nie przebije parowańców z jagodami mojej mamy - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Informacje łukowskieW tym roku Orlęta Łuków będą świętują 100-lecie klubu. Zapraszamy na rozmowę z wychowankiem klubu, który zrobił największą karierę - Cezarym Kucharskim.
reklama

ROZMOWA Z Cezarym Kucharskim, byłym managerem Roberta Lewandowskiego
Musiałem uciekać z treningów. Nic nie przebije parowańców z jagodami mojej mamy

Moja przygoda z piłką zaczęła się od...
- Od momentu, kiedy zacząłem chodzić. Piłkę kopałem z tatą Ryszardem oraz bratem. Było to w Sarnowie, gdzie mieszkaliśmy przez kilka lat. Nasz dom był przy szkole, a tam było mnóstwo wolnego terenu. Mama Maria była nauczycielką.

Pierwsze boisko...
- Było umiejscowione w dole, obok sadu z jabłkami. Nawet, gdy wyprowadziliśmy się do Łukowa, cotygodniowym obowiązkiem był wyjazd do Sarnowa, gdzie od rana do wieczora grałem z kolegami z tej miejscowości.

Dlaczego piłka nożna...
- Była najbardziej popularna. Graliśmy z każdym i wszędzie. Walczyliśmy ulica na ulicę, blok na blok, osiedle na osiedle, szkoła na szkołę. Walczyliśmy również na łąkach przy ulicy Stodolnej w Łukowie.

reklama

Inne sporty...
- Uprawiałem prawie wszystko. Z kolegami organizowaliśmy wyścigi na rowerach w czasach, gdy odbywał się Wyścig Pokoju. Wymyśliliśmy również konkurs skoku wzwyż na polu, gdzie rosły słoneczniki i właśnie dwa z nich były podpórką dla poprzeczki. Piękne czasy. Zimą jeździłem na łyżwach, grałem w hokeja. W szkole podstawowej reprezentowałem placówkę w piłkę ręczną, siatkówkę, czwórboju. Próbowałem wszystkiego. Pojawiłem się na kilku treningach zapasów. Nie dotarłem tylko na zajęcia z podnoszenia ciężarów.

Sukcesy...
- Uczyłem się w "Czwórce" i wraz z drużyną zdobyliśmy mistrzostwo województwa w siatkówkę. Ponadto w ręczną wywalczyliśmy trzecie miejsce. Były to duże osiągnięcia.

reklama

Pierwsze ważne zawody...
- Turniej dzikich drużyn organizowany przez TKKF i "Tygodnik Siedlecki". W zawodach uczestniczyli chłopcy, którzy nie grali w rozgrywkach klubowych. Wygraliśmy. Nasz zespół nazywał się Juve Łuków. Dlaczego? Były to czasy Juventusu Turyn, kiedy biało-czarni byli najlepszą ekipą w Europie.

Orlęta Łuków...
- Mój pierwszy klub. Ktoś podsunął mi pomysł, by zapisać się do drużyny.

Pierwszy trener...
- W trampkarzach szkoliłem się pod okiem Waldemara Bącika oraz braci Grulów: Wiesława i Tadeusza. W seniorach trafiłem pod skrzydła Przemysława Trybonia. Współpracowaliśmy przez trzy lata. Wywalczyliśmy awans do trzeciej ligi, obecnie drugiej. Wówczas przeniosłem się do Siarki Tarnobrzeg.

reklama

Przemysław Tryboń...
- Do dzisiaj mamy kontakt. Od czasu do czasu rozmawiamy. Widzimy się na turniejach lub pogrzebach naszych wspólnych znajomych. Nie są to miłe momenty, ale prawdziwe. Dla mnie najważniejsze było to, że Przemysław Tryboń dał mi szansę, zaufał. Nie byłem łatwym charakterem, a on mnie chronił przed starszymi kolegami. Niektórzy nie byli w stanie wytrzymać mojej osoby. Prawie dochodziło do bójek. Czasami musiałem uciekać z treningów.

Dlaczego...
- Podobnie jak w wojsku była tzw. "fala". W drużynie panowała hierarchia, której nie chciałem się podporządkować. Nigdy nie schodziłem z ostrzału. Stawiałem się, co nie wszystkim się podobało. Żeby uspokoić sytuację, trener wyganiał mnie z zajęć.

Pierwsze buty piłkarskie...
- Takie pierwsze, prawdziwe kupiłem od śp. Tomka Trybonia. Były firmy Hummel. Nie wiem nawet skąd i jak je dostał.

reklama

Pierwsze zarobione pieniądze...
- Gdy podpisałem kontrakt z Siarką Tarnobrzeg. Dostałem stypendium. W Orlętach graliśmy za darmo. Zmieniło się to po przenosinach. Miałem 18 lat i zacząłem dostawać dosyć duże pieniądze. Jakie? Zarabiałem więcej niż moi rodzice razem wzięci. To były znaczne kwoty jak na młodego chłopca, który do tej pory nie miał żadnych przychodów.

Pierwszy samochód...
- Biały Fiat 126 p. Pamiętam nawet rejestrację - SDB. Tata miał możliwość kupienia auta. W tamtych czasach były problemy, by zakupić samochód. Miałem odłożone pieniądze, więc zdecydowałem się na inwestycję. Mogłem o wiele łatwiej przemieszczać się na trasie Łuków - Tarnobrzeg.

Pierwsza bójka...
- Generalnie jestem spokojnym człowiekiem. Pierwszy raz zmierzyłem się z rywalem w siódmej klasie szkoły podstawowej. Przeciwnik był starszy i był określany jako jeden z silniejszych w szkole. Razem graliśmy w piłkę i wywiązała się sprzeczka. Wystartowałem do niego. Długo się okładaliśmy. Nie odpuszczałem, chociaż byłem młodszy i słabszy fizycznie.

Idol z dzieciństwa...
- Dariusz Dziekanowski oraz Diego Maradona. Uwielbiałem na nich patrzeć.

Gdybym nie był piłkarzem...
- Często zadaję sobie to pytanie. Nigdy niczym się więcej nie interesowałem. Sport i piłka nożna były pasją, spełnieniem marzeń i jak się okazało, to utorowało moją życiową drogę. Gdybym nie był piłkarzem? Może poszedłbym w edukację i został nauczycielem wychowania fizycznego. Wielu moich kolegów szło na uczelnię sportową do Białej Podlaskiej.

Rodzice "za" czy "przeciw" piłce nożnej...
- Szczególnie mama na pierwszym miejscu stawiała naukę. Ja kochałem sport. Największą karą był zakaz chodzenia na treningi. Radziłem sobie. Uciekałem po balkonie i poręczy. Stawiałem się na zajęciach w Orlętach. Wracając do domu wiedziałem, że dostanę jeszcze większą burę, lecz piłka była silniejsza i zawsze zwyciężała.

Ulubiona kreskówka...
- Oglądałem Bolka i Lolka, Myszkę Miki, Kaczora Donalda.

Ulubiony przedmiot w szkole...
- Pomijając wychowanie fizyczne to matematyka. Nigdy nie miałem z nią problemów.

Przykładny uczeń...
- Nie byłem taką osobą. Nauczyciele często mówili, że jestem zdolny, ale leniwy. Uprawiałem sport, który zabierał dużo energii, więc nie miałem sił, by poświęcić się nauce.

Ksywa...
- Nie miałem przezwiska. W dzieciństwie koledzy mówili do mnie po imieniu. W Legii zostałem "Kucharzem".

Najlepszy kumpel...
- Zawsze miałem sporo grono, gdyż jestem towarzyską osobą. Utrzymuję kontakt z kolegami z "podstawówki" czy liceum. Nie chcę wymieniać jednej osoby.

Grzeczny chłopiec...
- Od małego byłem urwisem. Słyszałem wiele opowieści z ust mamy. Zawsze psociłem.

Najgłupsza rzecz zrobiona w dzieciństwie...
- Jak miałem sześć lub siedem lat to w Sarnowie wszedłem na budę psa i spadłem. Złamałem rękę. Skończyło się szpitalem i gipsem.

Matura...
- Ogromny stres. Egzamin dojrzałości zdawałem grając w Siarce Tarnobrzeg. Nie miałem czasu ani siły, by poświęcić się nauce. Nadrabiałem korepetycjami. Nie byłem dobrze przygotowany do matury. Z pomocą przyszli nauczyciele. Prześlizgnąłem się.

Najlepsza drużyna w kraju i na świecie...
- W Polsce oczywiście Legia Warszawa, zaś na naszej planecie Manchester City. Lubię oglądać ich występy, jak również obserwować FC Barcelonę. Dzisiejszy futbol jest taki, że ciężko będzie komuś zdominować świat na lata.

Pierwsza miłość...
- W szkole podstawowej na koloniach. Nie pamiętam imienia tej dziewczyny, ale wiem, że większość się w niej podkochiwała.

Żonę poznałem...
- W Tarnobrzegu. Trafiłem do jednej klasy z Dorotą. Od 30 lat jesteśmy małżeństwem. Ślub wzięliśmy w Łukowie, zaś wesele obyło się w Szkole Podstawowej nr 5. Było na nim ponad sto osób.

Ulubiona drużyna...
- Legia. To klub, któremu kibicowałem w dzieciństwie. Pamiętam, że wtedy były czasy Widzewa Łódź, który występował w europejskich pucharach. Większość moich kolegów właśnie tej ekipie kibicowała. Ja, jak to mam w naturze, idę pod prąd, zacząłem się interesować drużyną z Warszawy.

Najlepszy rywal na boisku...
- Luiz Nazario de Lima, czyli Ronaldo. Miałem okazję zagrać przeciwko niemu podczas meczu reprezentacji. Przegraliśmy 2:4 z Brazylią, a mi udało się strzelić gola potędze światowej piłki.

Pamiętny mecz...
- Powiem o dwóch. Pierwszy to starcie z Panathinaikosem Ateny. Było to w 1996 roku. Pierwszy bój skończył się porażką 2:4. Żeby przejść rywali musieliśmy wygrać różnicą dwóch goli. W Warszawie strzeliłem gola na 2:0 w 93. minucie i wyeliminowaliśmy Greków z Pucharu UEFA. Do dzisiaj pamiętam radość całego stadionu. Drugim ważnym meczem był występ na Mistrzostwach Świata. Wygraliśmy 3:1 ze Stanami Zjednoczonymi.

 Wymarzone miejsce na wczasy...
- Uwielbiam spędzać czas w Hiszpanii.

Najpiękniejsze miejsce, w którym byłem...
- Polskie Mazury. Byłem w wielu pięknych miejscach na kilku kontynentach, ale uwielbiam klimat Mazur.

Zwolennik czy przeciwnik pirotechniki...
- Jestem przeciwnikiem łamania zasad i prawa. Nie godzę się z tym, by stwarzać zagrożenie, a przede wszystkim bezsensem jest narażać swój ukochany klub na dotkliwe kary pieniężne.

Jak radzę sobie w kuchni...
- Radzę sobie bardzo dobrze. Powtarzam to mamie, żonie i córkom, że mogę pomagać nie przeszkadzając.

Popisowe danie...
- Dzieci lubią jak czasami robię naleśniki.

Bilet na mecz życia czy w kosmos?
- Na mecz życia. Nigdy nie lubiłem ekstremalnych emocji, a tym kojarzy mi się lot w kosmos.

Górskie spacery czy morze?
- Wolę wodę.

Grzyby czy ryby?
- Dzisiaj wolałbym na ryby, zaś kiedyś z rodzicami lubiłem jeździć do lasu.

Wieś czy miasto?
- Wieś pod dużym miastem.

Filharmonia czy festyn?
- Festyn. Nie byłem w filharmonii. Brakuje mi festynów, mieszkając w Warszawie. Kiedyś była to fajna rozrywka.

Dres czy kołnierzyk?
- Bardziej oficjalnie.

Ulubiona potrawa serwowana przez mamę?
- Lubię niemal wszystko, ale nic nie przebije parowańców z jagodami.

Piwo czy whisky?
- Bąbelki.

 

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu lukow24.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama