Tak samorząd sprzyja nie tylko rzutkim, ale i sprytnym przedsiębiorcom, że mnoży się fermowe budownictwo mieszkaniowe. Jak w kurnikach przemysłowych, tak i w betonowej gęstwinie chodzi o upchniecie jak najwięcej mieszkańców na niewielkich działkach.
Nikt nie stawia żądań do wpuszczenia trochę tlenu pomiędzy gąszcz bloków. Ot, biznesmen wybuduje kawałek chodniczka lub 100 m uliczki i władza może wygłosić pochwałę współpracy i nawet niekiedy przeciąć wstęgę. Zmiany w planach zagospodarowania dokonywane są ekspresem.
Nie ma mowy o zieleni, o przestrzeni rekreacyjnej, o możliwości odpoczynku na ławeczce. Mieszkańcy zagęszczonego blokowiska muszą okno w okno patrzeć co dzieje się w sąsiednim bloku oddalonym o kilka metrów. Wiedzą, że znów tym z naprzeciwka przywieziono tanią pizzę.
Teoretycznie nad przestrzenią ludzką do życia i przeżycia powinni czuwać urbaniści, urzędnicy i radni, ale wygrywa interes. Giętka władza deweloperom nie przeszkadza...
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.