Detektywistyczne Biuro Rutkowski i Telewizja.Patriot24.net zorganizowały w czwartek pod bialską Komendą Miejską Policji briefing prasowy, dotyczący – jak określiły – "licznych wyłudzeń dokonanych przez firmę Mark-Bud, w wyniku których wiele osób poniosło wielomilionowe straty".
Na słynnego detektywa czekała grupka poszkodowanych klientów tej firmy.
Firma Mark-Bud rozpoczęła działalność w 2005 r. i przez lata wykonywała roboty budowlane z wznoszeniem budynków mieszkalnych i niemieszkalnych. Zyskała nawet klientów w innych regionach, którzy byli zadowoleni z bialskiego dewelopera budującego domy kanadyjskie, domy szkieletowe, domy letniskowe i domy całoroczne oraz garaże.
Ofiary dobrego wrażenia
Ewa Kuczyńska, mieszkanka Gdańska, straciła 310 tys. zł. Przyznaje, że padała ofiarą dobrego wrażenia.
– Firmę poznałam od mojego wujka , któremu postawiła dom w Białymstoku. Urzekła mnie, bo się podobała robota. Wujek nie miał problemów. Firma miała mi wybudować dom dla rodziców 20 km za Gdańskiem. Przekazałam jej 310 tys. zł – wspomina pani Ewa.
Stratę poniósł też Adrian Sójka spod Międzyrzeca Podlaskiego.
– Bialska firma miała dobre opinie, więc ją wybraliśmy. Chcieliśmy mieć budynek wykończony pod klucz. Rok temu, we wrześniu, nasz dom miał być skończony. Wyszła z tego strata 248 tys. zł z hakiem... – wspomina poszkodowany.
– Byliśmy nawet w już zbudowanym domu w Białej Podlaskiej. Nieźle on wyglądał – dodaje żona pana Adriana.
Już jednak w 2022 r. na wielu rozgrzebanych placach budów zaczęły się poślizgi. Właściciele firmy naciskali na przedpłaty klientów, a ekipy robotników tylko markowały prace przez kilka dni w miesiącu.
Kombinacje zgłoszone na policję
– Właściciel firmy pan Marek brał od nas pieniądze na budowę. Żądał przedpłat na kolejne etapy, choć roboty się przeciągały. Wpłacaliśmy, bo pan Marek obiecywał, że szybciej będą spływać materiały budowlane. Okazało się, że tych materiałów nawet nie zamówił – z żalem wspomina Adrian Sójka.
Dodaje, że w pewnym momencie bardzo chory Marek M. życzył sobie, aby klienci podpisali aneks do umowy o tym, że firma już jest tylko jego, a nie wspólna z żoną. Pan Sójka tego aneksu nie podpisał.
Przybyły na tę konferencję poszkodowany przez firmę deweloperską Wojciech Czelej powiedział nam, że właściwie to przyszedł, aby złożyć zawiadomienie na komendzie o przestępstwie.
– Zobaczę, co wyniknie z czynności procesowych po moim zgłoszeniu wyłudzania pieniędzy. Wpłaciłem na wybudowanie domu ok. 80 proc. należności, a zrealizowano mi około 20 proc. Straty są więc w setkach tysięcy złotych – mówi poszkodowany.
Dodaje: – Wiem o pokrzywdzonych kilkudziesięciu osobach prywatnych, przedsiębiorcach i firmach wykonawczych. Straty mogą iść w dziesiątki milionów To było robione celowo. Teraz wdowa zasłania się, że nie wiedziała. Wykażę jednak, że ta pani miała wiedzę.
Miliony na nieskuteczne leczenie?
Krzysztof Rutkowski składając wyrazy współczucia wdowie z powodu śmierci jej męża, piętnował jednak sytuację, że tragedia jej męża uderzyła w życie wielu poszkodowanych osób.
– Skontaktowałem się osobiście z pełnomocnikiem wdowy po zmarłym właścicielu firmy, która nie chce z nikim rozmawiać. Jej interesy reprezentuje radca prawny. Odpowiedź jest jednoznaczna. Pieniądze, które były brane na rzecz budów, zostały przeznaczone w całości na leczenie w Niemczech – wyjaśnił Rutkowski.
Podkreślił, iż oczekuje jednak na odpowiedź na złożony wniosek o udostępnienie dokumentacji dotyczącej kosztów leczenia zmarłego na terenie Niemiec Marka N.
– Tak nie robi się biznesu. Jeśli konkretne osoby mogą nam powiedzieć o wydatkowaniu w tej firmie pieniędzy klientów, prosimy o kontakt na telefon alarmowy naszego biura nr 600 007 007 – zaapelował Krzysztof Rutkowski. Oczekuje on na sygnały osób posiadających jakiekolwiek informacje w tej sprawie lub bezpośrednio w nią zaangażowanych.
Niestety, wdowa po właścicielu firmy nie odpisała nam na SMS i e-mail, a także nie odbierała telefonów. Jej pełnomocnik sądowy, radca prawny, twierdził, że nie będzie wypowiadać się do mediów, nie jest bowiem rzecznikiem prasowym wdowy...
Do policji w Gdańsku i w Białej Podlaskiej trafiły pierwsze zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez bialska firmę.
Krzysztof Rutkowski, szef biura detektywistycznego: Szkoda mi tych pokrzywdzonych ludzi. Nie traktuję tego w kategorii biznesu, a pomocy tym, którzy są bezsilni. Do bialskiej komendy przyjechałem ponad 20 lat temu, jak zajmowałem się kradzionymi pojazdami. Temat był istotny, bo w grę wchodził Ivo, prawa ręka Łukaszenki. W ciągu 12 godzin mieliśmy ustalonych aż 12 kradzionych samochodów w Terespolu
Marek Pietrzela
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.