Jak już wcześniej informowaliśmy, od wielu tygodni w biurach przewodniczącego rady i starosty leżał zgłoszony przez klub radnych PiS projekt apelu do "władz partnerskiego Rejonu Brzeskiego o podjęcie starań w obronie Dyrektor Polskiej Harcerskiej Szkoły Społecznej imienia Romualda Traugutta w Brześciu, Pani Anny Paniszewy oraz o utrzymanie szkół z polskim językiem nauczania dla obywateli Republiki Białoruś, którzy mają polskie pochodzenie".
WIĘCEJ INFORMACJI Z BIAŁEJ ZNAJDZIESZ TUTAJ.
– Oni nie są zwolennikami podejmowania takich apeli. Poczekajmy na informację z MSZ – zapowiedział starosta, sugerując, że zna "z tamtej strony" przyczyny wydalenia polskiego konsula z Brześcia oraz zatrzymania Polek na Białorusi. Radni PiS przegrali wtedy głosowanie.
Niedawno MSZ odpowiedziało staroście, ale jak to bywa w dyplomacji, pismo zostało odczytane inaczej w każdym klubie radnych. PSL czytał, że trzeba mieć dystans i zaufanie do dyplomatów, a PiS, że samorząd powinien wspierać działania dyplomacji i Polaków na Białorusi. Radni PiS ponownie i desperacko, bez uprzedzenia innych klubów, w miniony poniedziałek próbowali wnieść do programu sesji punkt w sprawie uchwały dotyczącej obrony Anny Paniszewy. Było to jednak działanie skazane na niepowodzenie. Zaproponowany przez wicestarostę Janusza Skólimowskiego, zarazem szefa klubu PiS, wniosek o "wprowadzenie punktu przyjęcie uchwały w sprawie wystosowania apelu do władz partnerskiego rejonu brzeskiego" w obronie dyrektor Anny Paniszewy odrzuciło 10 radnych PSL. W głosowaniu nie uczestniczyło aż czterech radnych PiS. Zaskoczeniem było poparcie tego wniosku przez radnych Porozumienia Samorządowego.
Radny Daniel Dragan ogrywa PiS
To zamieszanie wykorzystał wiceprzewodniczący rady, Daniel Dragan, szef powiatowej organizacji PO. Apelował, aby nie naruszać prawa białoruskiego. Proponował, aby zapraszać Polaków zza Buga do siebie.
– Do końca czerwca będziemy w stanie powiedzieć, co będzie z propozycją okrągłego stołu (...). Naszym obowiązkiem jest zwrócenie uwagi na sytuację Polonii na Białorusi – mówił podczas sesji. Po obradach ostro skrytykował radnych PiS.
– Głosowanie w sprawie apelu w obronie p. Anny Paniszewy zakończyło się kompromitacją wnioskodawców. Przez nieobecność połowy radnych z PiS, punkt nie został nawet ujęty w porządku obrad. Rozkład głosów pokazuje jasno, że obradowanie w tej sprawie było możliwe. Wystarczyła tylko odpowiednia mobilizacja radnych PiS. Jest to najlepszy dowód, że motywacją wnioskodawców była chęć zaistnienia w mediach, a nie realna pomoc Polonii na Białorusi – ocenił.
Dodał, że radni jego ugrupowania, Porozumienia Samorządowego, byli gotowi do merytorycznej dyskusji i przedstawienia realnych rozwiązań problemów Polaków na Białorusi.
Ukryta przyczyna zablokowania apelu?
Przed zakończeniem sesji radni PiS Marian Tomkowicz i Tomasz Bylina wyrazili żal, że nie mogą wspierać apelem Polaków, którym dzieje się krzywda za Bugiem. Wiceprzewodniczący rady Tomasz Bylina potwierdził nam, że na swoją prośbę otrzymał informację ze starostwa dotyczącą liczby wyjazdów na Białoruś. Przyznał, że w tej grupie są prawie sami działacze PSL.
– Można domniemywać, że złośliwie nie chcą przyjąć apelu – ocenił.
Przewodniczący rady Mariusz Kiczyński zauważył, że gdyby oficjalnie PiS ponownie zgłosił projekt uchwały, to pewnie byłby w porządku sesji. Starosta Mariusz Filipiuk tradycyjnie atakował swoich przeciwników, którzy zarazem współuczestniczą we władzy powiatowej.
– Możemy jako powiat organizować zdalne nauczanie języka polskiego dla dzieci na Białorusi. A wy panowie wpadliście na pomysł, aby machać szabelką. Nie przyniesie to efektu, ale pogorszy nasze relacje z partnerami na Białorusi. Powinniśmy zastanowić się, jak pomóc Polakom na Białorusi! – podkreślił.
Zbeształ też swego zastępcę Janusza Skólimowskiego, że bez porozumienia z nim wystąpił z kilkuletnim podliczeniem wsparcia rządowego PiS dla powiatu bialskiego.
Finał z opóźnioną wiadomością
Dopiero w środę Ministerstwo Spraw Zagranicznych ujawniło, że już 25 maja, a zatem na prawie tydzień przed bialską sesją, dyr. Anna Paniszewa, wraz innymi działaczkami mniejszości polskiej na Białorusi, Ireną Biernacką i Marią Tiszkowską, przekroczyły granicę z Polską. Musiały podpisać zobowiązanie, że nie wrócą na Białoruś. Dzięki działaniom polskich służb dyplomatyczno-konsularnych zostały uwolnione z białoruskiego aresztu. Oskarżono je za rzekome propagowanie nienawiści na tle narodowym i nazizmu. en zarzut bardzo przeżyła Anna Paniszewa, której przodkowie walczyli z niemieckimi faszystami. Po poturbowaniu przez białoruską milicję musi chodzić o kulach.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.